172. Urodzinowe niespodzianki dla Teddy'ego

1.8K 54 69
                                    

Zima tego roku przyszła na początku grudnia, rozsypując w całej dolinie grubą warstwę białego puchu. Jim, dla którego to było pierwsze świadome zetknięcie ze śniegiem stał niepewnie na ostatnim stopniu schodków przed domem, wpatrując się w białe spadające z nieba gwiazdki.

- Jim, chodź do taty! – zawołał Harry, który stał w pewnej odległości z wyciągniętymi rękami. – To tylko śnieg.

- Ne. – Chłopczyk pokręcił główką ze strachem i spojrzał na stojącą z boku mamę.

- Tata ma rację, Słoneczko. Nic ci nie grozi.

Jim zrobił jeden kroczek i nagle z boku nadleciała mała kulka śniegu, która trafiła stojącego chłopca.

- Harry! – syknęła oburzona Ginny, gdy Jim zaczął płakać. – Jak mogłeś?

- To nie ja! – zaprotestował mężczyzna, podbiegając do malca, by go otrzepać i wziąć w ramiona. – No, już dobrze Jim. Zobaczmy, kto to rzuca.

Gdy się odwracał, kolejna śnieżka trafiła go w łokieć.

- Teddy! – Ostry krzyk starszej kobiety poniósł się od furtki.

- Hurra! Udało się! – wykrzyknął mały chłopiec biegnący ścieżką. Za nim szła jego niezadowolona babcia, kręcąc głową. – Trafiłem wujka!

- Teddy Lupin! – zawołała ponownie kobieta. – Przeproś.

- Za co? Przecież nic nie zrobiłem! – krzyknął chłopiec, zatrzymując się w miejscu i odwracając się na chwilę do niej.

- Przestraszyłeś małego Jima. Widzisz? – Wskazała na chłopca w ramionach Harry'ego. – Płacze.

Podczas gdy Teddy kłócił się z babcią, Harry ukucnął i cicho mówił coś Jimowi, jednocześnie zgarniając śnieg i lepiąc w dłoniach kulkę. Chwilę potem rzucił ją, trafiając Teddy'ego w plecy.

- Hej! – Teddy odwrócił się z krzykiem. – To nie jest śmieszne!

Jim zaśmiał się radośnie, klaszcząc rączkami, gdy tata wstał, biorąc go na ręce i podszedł bliżej starszej pani i sześciolatka.

- Dzień dobry, Dromedo. – Harry przywitał się z panią Tonks i zerknął na chłopca. – Myślałem, że chcesz zagrać w śnieżki. – Potargał czerwono-czarne włosy chrześniaka.

Teddy wykręcił się spod ręki wujka i stanął z założonymi rękami na piersi.

- Bo chcę! – wykrzyknął. – Ale nie chciałem tego robić z nim, tylko z tobą – burknął pod nosem, patrząc na Jima.

- Dzień dobry, Harry, Jimmy. – Andromeda Tonks pogłaskała roześmianego chłopca po główce. – Dobrze ci u taty, prawda?

Jim zaczął podskakiwać.

- Tata-tata!

- Jak widać, czasami aż za dobrze – odpowiedział ze śmiechem Harry.

- Witaj, Dromedo! – zawołała Ginny z ganku. – Zapraszam do środka. Zgredek za chwilę poda nam gorącą herbatę, a ja przebiorę i nakarmię tego szkraba. – Wskazała głową Albusa w swoich ramionach.

Andromeda Tonks kiwnęła głową w stronę młodszej kobiety.

- Dzień dobry, Ginewro. Bardzo chętnie. Dziękuję.

Ginny otworzyła drzwi, wpuszczając do środka panią Tonks. Zanim weszła za nią, zobaczyła jak Harry, pomagając sobie zaklęciami, ustawiał na większej mniejszą kulę, tworząc bałwana. Jim stał między jego nogami, jedną rączką trzymając go w okolicy kolana, a drugą opierał się o śnieżną postać.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz