132. Rodzinny powiernik

851 37 5
                                    

Ginny odstawiła na stolik pustą butelkę, którą karmiła Jamesa, posadziła synka na biodrze i podeszła do okna. Odchyliła lekko firankę i wyjrzała na placyk przed domem. Pomarańczowe światło ulicznych lamp oświetlało pobliski plac. Listopad się skończył i nadszedł grudzień, przysypując ciemną i brudną ziemię białym śniegiem. W dniu swoich urodzin Teddy wymusił na babci i Harrym zabawę śnieżkami. Nieważne, że śnieg nie nadawał się do ich lepienia i zamieniał się w błoto, nieważne, że Harry był zmęczony po pracy i z chęcią by odpoczął, Teddy nie chciał słyszeć odmowy i tak długo marudził, aż Harry zgodził się na wszystko. W końcu urodziny ma się raz do roku. Ginny miała pograć razem z nimi, ale płacz Jamesa oznajmiający, że jest głodny zabronił jej wyjścia.

Pani Tonks nie brała udziału w zabawie. Twierdziła, że to nie przystoi osobie w jej wieku. Stała tylko z boku, obserwując dziecięce igraszki swojego wnuka ze swoim ojcem chrzestnym, którzy wyglądali jak ojciec i syn, bo Teddy przybrał czarne włosy takie jak Harry.

Rozległ się radosny śmiech Teddy'ego, kiedy Harry, różdżką ukrytą pod kurtką, wyczarował prawdziwy śnieg i sprawił, że z najbliższego drzewa zsunął się świeży puch i spadł za kołnierz kurtki chłopca, który starając się go uniknąć wpadł w pobliską kałużę. Zobaczyła zmarszczoną twarz starszej pani i sama pokręciła niezadowolona głową. Jeszcze Teddy się przeziębi. Będzie musiała zrugać za to Harry'ego, kiedy wrócą. I na dodatek używał różdżki na środku mugolskiego placyku. A gdyby zobaczył to jakiś mugol? Miałby problemy w pracy.

Usłyszała, jak Harry woła Teddy'ego, a po chwili chłopiec przebiegł przez ośnieżony trawnik, wskoczył Harry'emu na ręce i obaj ze śmiechem na ustach wrócili do domu.

Odsunęła się od okna i zeszła na dół. Gdy zamknęły się za nimi wejściowe drzwi zobaczyła biegnącego ku niej Teddy'ego. Był cały mokry i brudny.

- Ciocia, a wujek wyczarował prawdziwy śnieg! Było naprawdę fajnie.

- Teddy – warknęła pani Tonks, która weszła za nim – marsz na górę się przebrać! Zaraz podam ci eliksir pieprzowy, żebyś się nie przeziębił.

Włoski chłopca zmieniły kolor na czerwony, kiedy jęknął i wbiegł na górę, a za nim powolnym krokiem weszła jego babcia.

Ginny jedną ręką przycisnęła Jamesa bardziej do ramienia, a drugą dłoń oparła o biodro i spojrzała ostro na Harry'ego, po czym zeszła na dół do kuchni, a Harry podążył za nią. Dopiero na dole, poza zasięgiem słuchu reszty domowników i ułożeniu Jamesa w kojcu, odwróciła się do męża, kładąc tym razem obie dłonie na biodrach.

- Mam nadzieję, że nie było tam żadnego mugola – syknęła.

- To była tylko zabawa, Ginny – zaczął się tłumaczyć.

- A pomyślałeś, choć chwilę, że ktoś może obserwować nasz dom? Sam mi mówiłeś, że śmierciożercy dowiedzieli się kilka lat temu, gdy ministerstwo było pod ich panowaniem, że odziedziczyłeś ten dom po Syriuszu. Zapomniałeś?

- Nie, Ginny, nie zapomniałem – mruknął. – Ale to było kilka lat temu, jak sama przed chwilą zauważyłaś. Więc moim zdaniem nie ma obaw...

- Nie ma obaw? – powtórzyła sarkastycznie. – W porządku, nie będę się tym przejmować, ale chciałabym ci przypomnieć, że wraz z tobą w tym domu mieszkam ja, starsza pani i dwoje dzieci, choć czasami mam wrażenie, że ty, przebywając z Teddym, jesteś trzeci.

- Ginny, tym sposobem mam oko na Teddy'ego.

- I musisz się zniżać do jego poziomu?

Podszedł do niej bliżej i wsunął swoje ręce pod jej ramionami, obejmując ją.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz