98. Rocznica

961 40 1
                                    

Kolejny upalny dzień lipca dobiegał końca. Trawa w ogródku zżółkła od palącego słońca, a ptaki z niechęcią ćwierkały w pobliskich drzewach. Wokoło panował błogi spokój i tylko mieszkańcy małego domku pod lasem wiedzieli, że to ich pierwsze wakacje spędzane w takim nastroju.

Ginny krzątała się po kuchni, przygotowując posiłek i podśpiewując usłyszaną w radio jakąś piosenkę Fatalnych Jędz.

- Ginny, czy Harry wie, że tu jesteśmy? – spytała Hermiona, wchodząc do kuchni.

- Skąd! Przecież mieliśmy zrobić mu niespodziankę. I niech on wreszcie wróci, bo wszystko wystygnie – warknęła, wyglądając przez okno.

Chwyciła leżącą na blacie różdżkę, machnęła nią w stronę zlewu, a brudne naczynia zaczęły same się zmywać. Następnie odwróciła się do kuchni, by przypilnować bulgocącej się zupy.

- Denerwujesz się, że go nie ma – stwierdziła Hermiona, siadając przy stole.

- Nie. – Ginny pokręciła głową. – Wiem, co się z nim dzieje – spojrzała w stronę zegara nad kominkiem. Wskazówka Harry'ego znajdowała się na pozycji PRACA. – Choć raz mógłby wrócić wcześniej. Codziennie wychodzi o świcie a wraca późną nocą. Podobno sprawdzają wszystkie posiadłości i miejsca związane ze śmierciożercami. Nie, żebym się skarżyła, czy coś, ale nie tak wyobrażałam sobie naszą przyszłość – mruknęła, stawiając na stole dwa kubki z herbatą i usiadła naprzeciwko Hermiony.

- I ty zostajesz tu sama przez cały dzień? Czemu nie przychodzisz do Nory?

- Bo tu zawsze jest coś do zrobienia. Wiesz jak tu było w zeszłym roku, gdy Harry mieszkał sam...

- No tak... takiego bałaganu dawno nie widziałam... – mruknęła przez zęby Hermiona, kręcąc głową i z trudem powstrzymując się przed wzniesieniem oczu do góry – pamiętam jak obaj z Ronem mieszkali w Norze. Wtedy to był koszmar, pamiętasz? O dormitorium w Hogwarcie nie wspomnę...

Ginny parsknęła śmiechem.

- Pamiętam. Czasami ciężko było się u nich ruszyć i podejść chociaż do łóżka, by na nim usiąść. Do tej pory zastanawiam się, jak mogłaś wtedy u nich siedzieć, no wiesz... przed ślubem Billa i Flegmy...

Hermiona przytaknęła. Zrozumiała, że Ginny nadal ma w pamięci tamte dni, kiedy we trójkę wyruszyli na poszukiwanie horkruksów, choć od tego czasu minęły już prawie trzy lata.

- Musiałam przywyknąć, bo potem nie miałam przecież oddzielnego namiotu – powiedziała.

- No tak – Ginny kiwnęła głową, wypijając łyk herbaty.

- Ale chyba tu nie było aż tak źle... – Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Może nie było, ale brakowało tu kobiecej ręki. Poza tym nie siedzę tu cały czas. Kiedy już nie mogę wytrzymać, zabieram miotłę i idę do lasu. Tam jest taka mała polanka, która ukrywa mnie przed mugolami. Gdy latam, zapominam o wszystkim. Tylko błagam – spojrzała prosząco na Hermionę – nie mów tego Harry'emu. Nie chcę, żeby znowu zrobił mi wykład o ostrożności. Według niego cały czas może coś nam grozić.

Tym razem Hermiona przewróciła oczami.

- Pod tym względem, to on się chyba nigdy nie zmieni – mruknęła, kręcąc głową. A gdy napotkała wzrok Ginny, powiedziała, kładąc rękę na jej dłoni: – dobrze, nie powiem.

W tej samej chwili do kuchni wszedł Ron, trzymając w ręku pusty półmisek.

- Ginny, masz jeszcze trochę tych piegusków? – zapytał.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz