93. Nie ma to jak rodzina

949 38 0
                                    

Długo siedzieli w ciszy. Za oknem niebo ciemniało, zapowiadając zbliżającą się noc. Na suficie zapaliły się lampy, rzucając na nich złote światło. Ginny ułożyła się wygodniej, kładąc głowę na jego kolanach.

- Na długo tu zostaniesz? – spytała cicho.

W jej głosie wyraźnie można było wyczuć, że nie chce słyszeć innej odpowiedzi, jak to, że będzie blisko.

Odgarnął jej włosy z twarzy i uśmiechnął się.

- Chyba się ode mnie nie uwolnisz – mruknął tajemniczo, a ona natychmiast poderwała się i usiadła na stopach, bokiem do niego.

- Jak to?

- Dostałem polecenie służbowe i od poniedziałku zapewniam Hogwartowi dodatkową ochronę, tak jak kiedyś Tonks i inni aurorzy – odparł.

- To cudownie! – wykrzyknęła i uklękła na łóżku. Rzuciła mu się na szyję, kładąc głowę na ramieniu. – Czy to znaczy, że możemy być wreszcie rodziną? – szepnęła mu do ucha.

- Chyba tak – przytaknął i bez zastanowienia chwycił ją w talii, sadzając ją sobie na kolanach.

Objął ją, a Ginny przybrawszy wygodną pozycję, przytuliła się do niego. Niby to przez przypadek ich usta złączyły się i z niewinnego całusa, pocałunek bardzo szybko przemienił się w pożądliwy i namiętny. Jedna z rąk Harry'ego wplotła się w jej włosy, a druga bez większego celu przesuwała się po jej boku, co jakiś czas zjeżdżając niżej na biodro.

- Powinnaś chyba jeszcze odpoczywać... – mruknął cicho.

- Ale mi tak jest dobrze... – szepnęła, obejmując go rękami i przysuwając się bliżej, gdy zaczął się obracać. – Nie ruszaj się, proszę...

On jednak odwrócił się i ostrożnie ułożył ją z powrotem na łóżku. Oparł się na rękach położonych po obu stronach jej głowy, pochylając się nad nią. Okulary zsunęły mu się z nosa, gdy Ginny przyciągnęła go za szyję do siebie, więc ściągnęła je, szepcząc:

- One nie będą ci teraz potrzebne...

Miała go właśnie pocałować, kiedy nagle drzwi za nimi zaskrzypiały cicho i oboje podskoczyli. Całkowicie zapomnieli, że są w skrzydle szpitalnym Hogwartu, obok w gabinecie jest Pomfrey i ktoś może zaraz tu wejść. Harry'emu osunęły się ręce i opadł na nią, na co oboje parsknęli śmiechem.

Ginny podniosła się na łokciach i spojrzała ponad jego ramieniem, natychmiast pąsowiejąc na twarzy na widok gromadki ludzi stojących w progu. Harry szybko założył okulary i odwrócił się, siadając na brzegu łóżka.

W progu stała prawie cała rodzina Weasleyów na czele z Molly. Tuż za matką szli bliźniacy, szczerząc do nich zęby, a za nimi Ron z Hermioną. Harry zauważył, że Ron nie ma zbyt uradowanej miny, pewnie nadal ma żal do niego za wszystko, co się stało z Ginny, a Hermiona z trudem powstrzymuje go przed rzuceniem jakichś klątw.

Harry objął Ginny, która też się podniosła i położyła głowę na jego ramieniu.

Molly podeszła do nich, a reszta rozsiadła się wokół łóżka. Harry poczuł się prawie jak w Norze.

- Ginny, córeczko, wszystko w porządku? – spytała mama. – A ty Harry?

- A nie widać? – odpowiedziała pytaniem Ginny. – Nic nam nie jest.

- Tak się martwiliśmy...

- Mamo... – jęknął Fred, przewracając oczami – tata mówił, żebyś się tak nie przejmowała.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz