42. Decyzja McGonagall i obawy Ginny

943 43 2
                                    

Przez całą drogę do gabinetu McGonagall Harry nie mógł pozbyć się obrazu twarzy Ginny, gdy od niej odchodził. Nie dawało mu to spokoju – ona boi się o niego. Był tego pewny. Czyżby obawiała się, że to pożegnanie? To niemożliwe. Przecież, gdyby zaatakowali ich śmierciożercy nie byłoby czasu na jakiekolwiek spotkania i rozmowy. Wyjrzał przez najbliższe okno. Wszędzie panował spokój. Widać było tylko jaśniejące okienka chatki Hagrida na skraju Zakazanego Lasu. Na pewno McGonagall powie tylko o co chodzi i zaraz do niej wróci. Pokręcił głową jakby chciał wyrzucić z umysłu te myśli i wzdrygnął się, gdy stwierdził, że stoi przed chimerą. Podał hasło „Albus", i chwilę później znalazł się przed gabinetem dyrektorki. Gdy wszedł do środka zrobiło się cicho, jakby swoim wejściem przeszkodził im w rozmowie. Rozejrzał się. McGonagall siedziała przy biurku, a wokół niej, gdzie tylko się dało, zostały poustawiane krzesła dla wszystkich nauczycieli.

- Potter... – McGonagall odetchnęła z ulgą, spoglądając na niego.

Wszyscy nauczyciele też patrzyli na niego. Czyżby na ich twarzach dostrzegł lęk o niego? Nie, to musiało być przywidzenie. Po prostu oni wiedzą co się dzieje i wszyscy są zdenerwowani. Obok kominka stał Kingsley. Trochę się zdziwił, widząc go tutaj, ale miał ważenie, że za chwilę dowie się dlaczego on tu jest. Usiadł z boku ze spuszczoną głową. Poczuł na ramieniu czyjąś rękę. Odwrócił głowę i zobaczył Lupina.

- Dobrze, że jesteś – szepnął Remus, a Harry kiwnął głową.

- No, to wszyscy już są – stwierdziła McGonagall, odwracając od niego wzrok. – Wezwałam was wszystkich, bo... – przerwała i spojrzała na stojącego z boku Kingsleya. – Kingsley, może ty powiesz?

- W porządku. – Auror wyszedł na środek. – Zacznę od początku. W zeszłym roku Ministerstwo Magii starało się stawić czoło śmierciożercom i Sami-Wiecie-Komu...

Harry potrząsnął głową. Wszystko przestało do niego docierać. Jakby wyraz „ministerstwo" było zaklęciem wyłączającym jego słuch. Ścisnął prawą rękę w pięść i spojrzał na jaśniejące blizny, z których wciąż można było odczytać: Nie będę opowiadać kłamstw. Słowa, które kazała mu wyryć Umbridge w piątej klasie. Co ministerstwo zrobiło w tamtym roku? On musiał ukrywać się przed Voldemortem i śmierciożercami, na każdym kroku obawiając się o własne życie, a także Rona i Hermiony, a oni? Nie ruszyli palcem, by mu pomóc. Stanęli po stronie Voldemorta i wyznaczyli nagrodę za jego głowę. Podniósł zdziwiony wzrok na Kingsleya. I to wszystko mówi człowiek, który w zeszłym roku jako członek Zakonu Feniksa walczył przeciwko ministerstwu? A teraz twierdzi, że ministerstwo walczyło ze śmierciożercami? Nie mógł w to uwierzyć. Słowa, które wypowiadał czarnoskóry auror powoli zaczęły do niego wracać, jakby wynurzał się z głębokiej wody.

- ...Wiem, że nie muszę nikomu z was o tym przypominać. Dla wszystkich ten czas był walką o lepsze jutro. Po śmierci Sami-Wiecie-Kogo świat czarodziejów odetchnął z ulgą, bo myślał, że w raz z Nim odejdą jego sprzymierzeńcy i wróci spokój. Nie trwał on jednak długo, bo śmierciożercy uciekli z Azkabanu, atakując ponownie. I znowu pierwszy przekonał się o tym Harry. – Spojrzał na niego, a ten poczuł na sobie spojrzenia wszystkich nauczycieli. – To o niego cały czas im chodzi i wiemy, że nie ustąpią. Oprócz tego jest władza, którą chcą uzyskać panując nad ministerstwem. Teraz, jak wiecie, przez ostatni miesiąc, Ministerstwo Magii borykało się z trudnościami, bo po tragicznej śmierci ministra, nie było żadnego kandydata na to stanowisko. Ostatnio znalazł się jednak pewien czarodziej, który zyskał poparcie, dzięki, że tak powiem, szczodrym darowiznom. Nazywa się Kastor Edwards.

- Kim on jest? – spytała profesor Sprout.

- Podejrzewamy, że to człowiek podstawiony przez śmierciożerców. Naprowadziły nas na to, te darowizny.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz