101. Przerwane przyjęcie

797 36 4
                                    

Nastał grudzień. Pobliska wioska, jak i cała okolica przykryła się białym puchem, a płatki śniegu wirowały wesoło dokoła. Dolina Godryka wyglądała jak kartka świąteczna. Brakowało tylko kolorowych światełek i porozwieszanych wszędzie girland ostrokrzewu i jemioły. Jednak do świąt pozostało jeszcze kilka tygodni.

W małym domku pod lasem panowało zamieszanie. Jego mieszkańcy szykowali się do wyjścia do przyjaciół, ale wciąż nie byli gotowi. Ginny ubrana w nową sukienkę siedziała przy toaletce i upinała sobie włosy, a Harry, który dopiero wrócił z ministerstwa, był w łazience i brał szybki prysznic.

- Harry, pośpiesz się! – krzyknęła Ginny, starając się by jej głos dotarł do niego przez szum płynącej wody. – Spóźnimy się!

W tej samej chwili woda przestała płynąć, drzwi do łazienki uchyliły się i Harry wystawił głowę na zewnątrz.

- Mówiłaś coś?

- Jesteśmy spóźnieni – powiedziała, wstając i odwracając się do niego. – Lupinowie zapraszali nas przecież na dwunastą.

- Już wychodzę – mruknął i wrócił ponownie do łazienki. Wyszedł chwilę później, z jednym ręcznikiem owiniętym wokół bioder, a drugi założył na głowę i dłońmi suszył włosy. – Będę gotowy za pięć minut.

Ginny kiwnęła głową. Przygryzła dolną wargę, obserwując jak pojedyncza kropla wody spływa mu przez pierś i niknie w pępku. Z trudem powstrzymała się przed rzuceniem na niego, by ją wytrzeć własnymi ustami. Przełknęła ślinę, czując jak się czerwieni.

- Tylko się pośpiesz – powtórzyła. Odwróciła się, by nie dostrzegł jej spojrzenia, i wtedy usłyszała, że Harry potknął się o łóżko i jęknął. – Zaczekam na ciebie na dole – mruknęła, wychodząc.

Na schodach odetchnęła. Teraz jej przydałby się zimny prysznic. Wiedziała, że gdyby została w sypialni dłużej, z całą pewnością rzuciłaby się na niego spragniona miłości i wtedy na pewno by się spóźnili. Wtedy wyobraziła sobie, że ręcznik spada z jego bioder, odsłaniając co nieco, przez co zrobiło się jej dziwnie gorąco. Odetchnęła ponownie, upominając się w myślach. Na Merlina! Skąd naszły ją takie myśli? Przecież nie raz widziała go w takim stroju, a raczej bez. Najczęściej, gdy się kochali. Potem przypomniała sobie, że Harry potknął się o łóżko. Parsknęła niekontrolowanym śmiechem i zbiegła do salonu.

W kuchni skropiła twarz zimną wodą. Trochę ją to otrzeźwiło i kiedy kilka minut później Harry zszedł ubrany w szatę wyjściową, była spokojna i opanowana.

- Gotowa? – zapytał z uśmiechem.

- Gotowa. – Kiwnęła głową.

Pomógł jej założyć ciepłą pelerynę, potem założył własną, wziął zapakowaną miotełkę i po nałożeniu na dom zaklęć zabezpieczających i zamykających, wyszli. Przechodząc przez furtkę, Harry objął ją ramieniem i spytał:

- Co cię tak wcześniej rozbawiło?

- Kiedy? – Odwróciła głowę, spoglądając na zasypane przez śnieg w oddali domki.

- Jak wyszłaś z sypialni to zaczęłaś się śmiać. Śmiałaś się ze mnie? W końcu musiało to zabawnie wyglądać, gdy się potknąłem o łóżko.

- Ja miałabym się z ciebie śmiać? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Jakbym mogła – obruszyła się. – Przecież nie miałeś założonych okularów i miałeś zasłonięte oczy ręcznikiem. Po prostu coś mi się wtedy przypomniało. Tyle, że teraz już nie pamiętam dokładnie, co – dodała, gdy chciał ją o to zapytać.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz