54. Finał quidditcha i ostrzeżenie

915 43 8
                                    


Kwiecień minął tak momentalnie, że ledwo się obejrzeli była połowa maja z kwitnącą wszędzie roślinnością  i ciepłym słońcem, które coraz częściej wyglądało zza chmur.

Oczywiście następnego dnia po otrzymaniu listu od państwa Weasley, Harry i Ginny powiadomili swoich najbliższych przyjaciół o planach na lato, prosząc przy okazji, żeby ta nowina pozostała tylko do ich wiadomości. Harry obawiał się bowiem, że gdyby śmierciożercy pokroju Lucjusza Malfoya i Bellatriks Lestrange dowiedzieli się o tym, to... nawet nie chciał sobie tego wyobrażać. Pani Weasley ma rację: musi załatwić ochronę na wakacje, a w szczególności na ten najważniejszy dzień w ich życiu.

Jednak w tej chwili nie tylko to zaprzątało mu głowę. Ostatni mecz sezonu miał się odbyć w najbliższą sobotę, a rywalizacja między Gryfonami i Krukonami, choć nigdy nie była tak zacięta, jak ze Ślizgonami, to teraz zaczynała przybierać niepokojące rozmiary.

Cała drużyna Gryfonów była jednak dobrej myśli. Jak dotąd prowadzili w rywalizacji, bo poprzedni mecz z Puchonami wygrali, więc właściwie puchar mieli już w kieszeni i mecz z Krukonami był tylko formalnością. Jednak Harry wiedział, że i tak to na nim spoczywa pełna odpowiedzialność, bo jeśli nie złapie znicza mogą pożegnać się ze zwycięstwem. Musiał więc codziennie godzić treningi z nauczaniem obrony przed czarną magią, nie wspominając o obowiązkach opiekuna domu.

Wolne chwile, choć tak naprawdę tych chwil nie mieli zbyt wiele, Harry i Ginny starali się spędzać tak jak dawniej ukryci przed wszystkimi w cieniu nad jeziorem. Jednak większość czasu spędzali razem z drużyną na boisku, bo musieli trenować do kolejnych meczy. Wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście treningi pozwalały im zapomnieć o wydarzeniach sprzed dwóch miesięcy, bo rozmawiali teraz prawie wyłącznie o jednym: jak w najbliższym meczu wykołować przeciwnika.

- Przed nami ostatni mecz... – powiedział Harry po ostatnim treningu quidditcha – mój ostatni mecz... już nigdy nie zagram.

Chodził przed całą drużyną tam i z powrotem w chłodnej szatni, nawet na nich nie patrząc.

- Ten rok nie był dla nas szczęśliwy. Na początku sezonu zagraliśmy tylko jeden mecz, który, co bardzo mnie wtedy ucieszyło, wygraliśmy...

- Bo mamy super kapitana! – krzyknął Jimmy.

- Najlepszego szukającego, jakiego miał Gryffindor – dodała Demelza.

- Potem – ciągnął dalej, jakby nie usłyszał ich głosów – rozgrywki zostały odwołane i miałem wrażenie, że po tym wszystkim, co wydarzyło się dwa miesiące temu, już nie zagramy, że to koniec...

- Ale teraz wygraną mamy w kieszeni – powiedział Ron.

- Nie martw się, na Pucharze Quidditcha i tym razem będzie plakietka z nazwą naszej drużyny – dodała Ginny.

Zatrzymał się i spojrzał na nią.

- Jestem z was dumny. – Mówiąc to, tak naprawdę miał na myśli ją i jej determinację w pokonywaniu trudności. – Dlatego wierzę, że nam się uda. Po tych dwóch meczach wiem, że mamy najlepszą... najmocniejszą... drużynę w szkole.

- Nic nie zdoła nas powstrzymać – powiedział Jimmy.

Harry popatrzył po wszystkich. Naprawdę był dumny z ich woli walki.

- Dziękuję wam wszystkim – rzekł Harry. – To była dobra robota. A teraz wracajmy do wieży, jutro trzeba wcześnie wstać...

Następnego dnia drużyna Gryfonów wkroczyła na stadion witana okrzykami i wiwatami. Co prawda od strony Ślizgonów rozlegały się gwizdy i drwiące okrzyki, ale Harry niczym się już nie przejmował.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz