Domek Lupinów w jednej chwili przestał istnieć, pozostała tylko resztka podłogi, na której stali. Harry czuł, jak po twarzy spływa mu coś lepkiego; pewnie krew, zimny wiatr mierzwił mu włosy na głowie, a po plecach przebiegał dreszcz. Trzech śmierciożerców i wilkołak, przeciwko niemu i... Niepewnie spojrzał w bok. Ron był bladozielony i wyglądał jakby miał zamiar zwymiotować. Przez moment przemknęła mu myśl, że Ron dostał w brzuch zaklęciem wymiotnym. Nie wyglądało to dobrze.
- Ron, wracaj do domu – powiedział zrezygnowany i odwrócił się, by rzucić zaklęcie osłaniające. – Nic tu po tobie.
- Harry, no, co ty? – zaprotestował Ron. – Nic mi nie jest! To tylko ten pył. Zaraz mi przejdzie...
Rozkaszlał się na dobre i zwinął się w pół. Wyraźnie powstrzymywał się przed zwróceniem dzisiejszego obiadu. Z oddali rozległ się szyderczy śmiech. Harry przestał zwracać na niego uwagę. Wtedy uświadomił sobie, że tak naprawdę to tych czterech po drugiej stronie stanowi dla nich zagrożenie.
- Twój wierny giermek zaraz wypluje sobie flaki, Potter – parsknął Nott. – Mam mu pomóc?
Ron osunął się na ziemię, wypróżniając zawartość żołądka. Śmiech mężczyzn poniósł się wokoło.
- Pożałujesz tego, Nott – zasyczał Harry. – Przysięgam, pożałujesz...
- Harry, zniszcz ich – wydyszał Ron, wycierając twarz rękawem. – Przepraszam, że nie jestem w stanie... – Osunął się i ponownie wstrząsnęły nim torsje.
- Tak oto słynny Harry Potter zostaje sam – zaśmiał się Avery.
- Nie jest sam!
Zza pleców usłyszeli kobiecy krzyk. Harry podskoczył i odwrócił się. Ron wyciągnął rękę, wskazując w resztę kominka.
- T-tonks... – wychrypiał. – Nie...
Kobieta wyminęła go z wyciągniętą różdżką i stanęła obok Harry'ego, który kręcił głową.
- No, no, no... – zacmokał Macnair – żonka lokalnego wilkołaka pokazuje kły – zaśmiał się. – Greyback, ktoś chce się przyłączyć do swojego martwego męża! Możesz jej pomóc?
- Nie! – wrzasnęli jednocześnie Tonks i Harry i jednocześnie strzelili oszałamiaczami.
Zaklęcia jednak wyminęły stojących mężczyzn i wleciały między drzewa.
- Tonks, jestem pewny, że Remusowi nic nie jest... – szepnął Ron, który w końcu podniósł się na nogi i stanął obok nich.
Tonks potrząsnęła głową. Na jej twarzy malowała się rozpacz.
- Gdzie jest ten twój szczeniak? – Głos Greybacka przypominał warczenie ogromnego wilka. – Schowany w jakiejś zdradzieckiej NORZE? – zapytał Tonks, oblizując wargi. – Mam na niego wielką ochotę. – Podniósł rękę i podłubał ostrym pazurem w zębach. – Ale skoro jego nie ma, to ty będziesz pierwsza.
- Nigdy nie dostaniecie go w swoje szpony – wyszeptała.
Tonks drżała. Gdy Harry na nią spojrzał, zobaczył spływającą po policzku łzę. Domyślił się, że Tonks czuje ból po stracie męża, ale jednocześnie chce za wszelką cenę ocalić syna. Rozłożyła szeroko ręce i wtedy zdał sobie sprawę, że ta sytuacja przypominała jego matkę, gdy ochraniała jego przed Voldemortem.
Śmierciożercy wybuchli śmiechem, a Greyback przeskoczył nad gruzami i z wyciągniętymi rękami i obnażonymi zębami rzucił się na Tonks. Rozległ się potężny huk i zaklęcie Harry'ego odrzuciło Greybacka na kilka stóp.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanfictionJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...