Ginny zatrzymała się na ścieżce za domem, by zaczerpnąć powietrza. Była połowa kwietnia, zima odeszła i wreszcie zrobiło się cieplej.
- Za chwilę odpoczniemy – powiedziała, z trudem łapiąc oddech. – To już niedaleko.
Nogi zawsze prowadziły ją do ulubionego miejsca pośrodku lasu, gdzie kilka lat temu trenowała quidditcha. Do tej pory była to kryjówka przed mugolami, a także jej rodziną. Tylko Harry znał to miejsce i czasami, gdy miał wolniejszy dzień, przychodził tu razem z nią.
Jej brzuch powiększył się do rozmiarów kafla i coraz trudniej było jej oddychać. Maluszek też zaczął dawać o sobie znać. Najczęściej w nocy, budząc ją z lekkiego snu, i po południu, tak jak teraz, gdy robiła krótkie spacery po okolicy. Harry jeszcze nie miał okazji poczuć kopnięcia syna, bo albo go nie było, albo nie chciała go budzić, gdy wracał zmęczony.
Ginny rozpięła płaszcz i położyła dłoń na brzuchu.
- A wiesz, że tata ma dziś wrócić wcześniej? Przywitasz się? – Dziecko poruszyło się i poczuła kopnięcie. – Też się nie możesz na niego doczekać, co? – spytała z uśmiechem. – Teraz jest zajęty, bo pilnuje, by inni czuli się bezpiecznie. Ale jutro spędzi z nami cały dzień. Będzie też babcia i dziadek... Wszyscy wujkowie, ciocie... Będzie Teddy i Victoire... – westchnęła.
To będzie męczący dzień, ale tak dawno nie widziała swoich braci. Brakowało jej nawet Rona... Zmarszczyła brwi. Od tamtej kłótni, gdy stanęła w obronie Hermiony, nie pojawił się w Dolinie Godryka, a kiedy przychodziła do nich na Pokątną, uciekał do sklepu bliźniaków. Hermiona wzruszała w takich chwilach ramionami i zmieniała temat. Harry też nie chciał o tym mówić, choć czuła, że brakuje mu największego kumpla.
Maluszek ponownie się poruszył.
- Wiem, mam się nie smucić, tak? – Pogładziła się po brzuchu. – Dobrze. W zamian za to coś zjemy. – Sięgnęła do torebki. – Na przykład... jabłuszko.
Wreszcie dotarła na miejsce. Polanka zalana była ostrym światłem słońca rzucającego refleksy na roślinność, która robiła się coraz bardziej zielona, a w oddali słychać było śpiew ptaków. Poczuła kolejne kopnięcie.
- Tak... mi też się tu podoba – powiedziała.
Machnęła kilka razy różdżką i tuż przed nią, na trawie, rozłożył się materac przykryty kolorowym kocem, osłaniającym przed mokrą trawą i zimną ziemią, i kilka poduszek. Uklękła na nich, a potem powoli przekręciła się i niezgrabnie usiadła, odchylając się lekko, by ulżyć obolałemu kręgosłupowi.
- Tutaj zaczekamy na tatę, dobrze? Powinien niedługo być.
Położyła się na boku, kładąc pod siebie poduszkę. Nie zauważyła, kiedy szum wiatru utulił ją do snu.
Obudził ją kolejny delikatny kopniak. Uśmiechnęła się.
- Tata trochę się spóźnia, tak?
- Kto się spóźnia? – rozległ się głos Harry'ego. – Chyba nie ja?
Uniosła się lekko, patrząc jak podchodzi, i ponownie się uśmiechnęła.
- Chodź tu szybko! – zawołała. – Ktoś nie może się na ciebie doczekać.
Wyciągnęła do niego rękę, by pomógł jej się podnieść. Pocałowali się na powitanie i Harry usiadł obok, kładąc jedną rękę za jej plecami, tak żeby mogła oprzeć się o jego bark, a drugą, tę którą cały czas trzymała, włożyła sobie pod sweter i przyłożyła do brzucha.
Nagle pod dłonią poczuł, że pod jej skórą coś się poruszyło. Podskoczył zaskoczony.
- Co to było? – zapytał.
![](https://img.wattpad.com/cover/165746099-288-k463640.jpg)
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanficJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...