Po dotarciu do szpitala Świętego Munga uzdrowiciele przenieśli Harry’ego od razu na oddział urazów pozaklęciowych na czwartym piętrze. Ginny nie odstępowała go na krok. Usiadła przy jego łóżku trzymając jego rękę, a pani Weasley poszła porozmawiać z uzdrowicielami.
Kiedy wróciła, Ginny spojrzała na matkę smutnymi oczami i spytała:
- Co mówią uzdrowiciele?
- Nie wiedzą, co z nim będzie. Żadne zaklęcie pobudzające nie działa. Jest na pograniczu życia i śmierci. Nie wiadomo, czy w ogóle się obudzi. Nie są pewni, czy oprócz zaklęcia Cruciatus nie dostał jakimś innym zaklęciem, które spowodowało ten stan. A ty nie powinnaś tu siedzieć. Wszyscy zamieszkamy na razie w Dziurawym Kotle, bo jest najbliżej. Na zewnątrz wszyscy pewnie świętują. Sam-Wiesz-Kto wreszcie został pokonany… - Westchnęła.
- Mamo, o czym ty mówisz? Jakie świętowanie? Przecież ty też się martwisz.
- No tak. – Pani Weasley trochę się zmieszała.
- A poza tym, jak mogę myśleć o świętowaniu, gdy on tu leży?
- Dobrze, już dobrze. Ale może byłoby lepiej, gdybyś wróciła ze mną?
- Mamo, proszę. Muszę tu zostać. Chcę być przy nim. Nareszcie jestem blisko niego. Pani Weasley westchnęła.
- Dobrze, czułam, że to powiesz. Pytałam o to uzdrowicieli. Zgodzili się, ale musisz wypić ten eliksir. To na uspokojenie. – Podała jej czarkę.
- Dziękuję mamo.
Ginny została na noc w szpitalu. Uzdrowiciele zasłonili łóżko parawanami, aby nikt nie widział, kto tu leży, i nikt im nie przeszkadzał. Zasnęła trzymając Harry’ego za rękę i z głową na jego łóżku.
Następnego dnia Ginny obudził szum dochodzący od drzwi. Podniosła głowę i zaczęła wsłuchiwać się w głosy, które były coraz głośniejsze. Poznała, kto to. To była jej rodzina i przyjaciele, którzy przyszli dowiedzieć się czy coś się zmieniło i czy Harry się obudził. Wstała i wyjrzała zza parawanu. Przed sobą ujrzała mamę, tatę i Hermionę.
- Ginny, czy coś się zmieniło? – Spytała pani Weasley, przytulając córkę.
- Niestety, nic.
- Chodźmy na górę, do herbaciarni. – Zaproponowała Hermiona biorąc za rękę Ginny. – Musisz coś zjeść.
- Nie chcę jeść. Nie jestem głodna.
- Chodź, musimy pogadać. – Hermiona nalegała.
- No dobrze, ale tylko na chwilę, nie chcę go opuszczać na zbyt długo. – Ginny popatrzyła na leżącego chłopaka.
- W porządku. Zaraz wrócimy. – I wyciągnęła dziewczynę z sali.
Gdy zamknęły drzwi, Ginny rzuciła się Hermionie w ramiona.
- Przepraszam cię. Jest taki bezbronny, gdy tam leży. – Mówiła przez łzy. – A ja nie mogę nic zrobić. Uzdrowiciele nie wiedzą czy się obudzi, a jeżeli tak, to czy będzie wiedział, co się koło niego dzieje. Może być tak samo jak z rodzicami Neville’a.
- Trzeba mieć nadzieję. Najważniejsze, że żyje.
- Ja chyba jej nie mam.
- Gdybyś jej nie miała, to nie siedziałabyś przy nim, i nie czekała aż się obudzi.
- Może masz rację. A co będzie, jeśli się obudzi i nie będzie pamiętał, kim jest, kim my jesteśmy?
- Dlatego potrzebna jest nadzieja, że do tego nie dojdzie. Wszyscy się martwimy o niego i o ciebie jak przy nim siedzisz. W lipcu miał być nasz ślub. Mój i Rona. Harry przed walką obiecał, że będzie drużbą. Ja chciałabym, żebyś była druhną. Myślałam, że poinformuję cię o tym w innej sytuacji. Ne tutaj w szpitalu, przy łóżku nieprzytomnego Harry’ego. Twoi rodzice już wiedzą, że pobierzemy się, kiedy Harry się obudzi.
- Bardzo chętnie zostanę druhną. Cieszę się z wami, ale wracajmy już do niego.
Kiedy wróciły, pani Weasley podeszła do córki, przytuliła ją do siebie i powiedziała:
- Ginny, kochanie, nie mogę patrzeć jak marniejesz. Wróć z nami do domu. Uzdrowiciele powiadomią nas, gdy coś się zmieni. Musisz się wyspać.
- Dzięki mamo, ale nie. Zostanę tutaj. Dziękuję wam wszystkim. – Uściskała każdego po kolei i wróciła na krzesło obok łóżka Harry’ego.
- Nie mogę na to patrzeć. – Pani Weasley podeszła do Ginny i zaczęła ją ciągnąć za rękę. – Ginny, chodź. Teraz ja cię proszę: chodź stąd!
- Nie! Zostawcie mnie! Ja chcę tu być, chcę tu zostać! Błagam! – Zaczęła krzyczeć wyrywając się matce. Pan Weasley próbował odciągnąć żonę od dziewczyny i gdyby nie przyjście uzdrowicieli ta rozpaczliwa walka trwałaby dalej.
- Proszę się uspokoić. To nic nie da. Jeżeli córka chce tu zostać, to proszę ją zostawić. Zajmiemy się nią. Wszystko będzie dobrze.
- Zgoda. Na razie Ginny. Przyjdziemy jutro. Proszę nas informować, jeśli coś się zmieni. – Dodała patrząc na uzdrowicielkę.
- W porządku.
Cała rodzina pożegnała się z Ginny i odeszła. Dziewczyna nie odrywała wzroku od Harry’ego i płakała. Uzdrowiciele dostawili łóżko, aby Ginny miała gdzie spać, a pani Weasley przynosiła jedzenie, bo bała się, że jej córka padnie z głodu. Ginny próbowała jeść, aby nie robić przykrości matce, ale patrząc na Harry’ego miała ściśnięte gardło.
Hermiona przekonała Ginny, że nadzieja istnieje i jest potrzebna. Zwłaszcza w takiej chwili. Kilka dni siedziała przy łóżku Harry’ego i opowiadała mu wszystko, co się do tej pory wydarzyło i co się dzieje. Ufała, że być może Harry usłyszy jej głos i się obudzi.
Uzdrowiciele po paru dniach przestali się dziwić, gdy widzieli Ginny zapłakaną, ściskającą rękę chłopaka i gadającą do niego. Przychodzili tylko co jakiś czas sprawdzając, czy wszystko w porządku.
- Harry, tęsknię za tobą – mówiła do niego pewnego dnia trzymając go za rękę – brakuje mi twojego głosu, twojego dotyku. Twoje ręce są takie chłodne, próbuję je ogrzać, i nie potrafię. Czekałam na ciebie tyle lat, tyle przepłakanych nocy… teraz leżysz tu bezbronny, a ja nie mogę nic zrobić. Tylko płaczę. Wiem, że tego nie lubisz. Jak płaczę. Ale nie potrafię powstrzymać łez, gdy patrzę na ciebie. Powspominam trochę. Nie pogniewasz się, prawda? Może mnie usłyszysz. A jeśli nie, to może przynajmniej poczuję się lepiej, gdy to opowiem. Pamiętasz nasze spotkania w Norze? Zawsze robiłam się czerwona i uciekałam, gdy ty byłeś blisko. Już wtedy cię kochałam. Potem przyszedł mój pierwszy rok nauki w Hogwarcie. Było mi głupio, gdy ten krasnolud w moje pierwsze szkolne Walentynki zaczął śpiewać moje życzenia dla ciebie. Wszyscy się śmiali, a ja cierpiałam. A później na koniec roku poszedłeś mnie ratować. Nie musiałeś, ale poszedłeś. Nie wiem czy wtedy robiłeś to, dlatego, że chciałeś wszystkim pokazać, że nie jesteś Dziedzicem, czy dlatego, że już wtedy coś do mnie czułeś. Kiedy się obudziłam, tam w Komnacie i zobaczyłam ciebie nad sobą, wiedziałam, że mnie uratowałeś. Widziałam jak w twoich oczach pojawia się ulga, gdy zobaczyłeś, że żyję.
Potem były mistrzostwa świata, na których pojawili się Śmierciożercy, a potem w szkole ten Turniej. Jak zobaczyłam ciebie naprzeciwko Rogogona myślałam, że zemdleję. Ty nie okazywałeś strachu, na zewnątrz, ale w środku, a zwłaszcza w twoich oczach widziałam go. I pokonałeś smoka. Zdobyłeś złote jajo. Ale najbardziej przeraził mnie labirynt w trzecim zadaniu. Nie wychodziłeś tak długo. Aż nagle pojawiłeś się z martwym Cedrikiem na rękach, przerażony i obolały. Słyszałam twój głos, jak mówiłeś Dumbledorowi, że On powrócił. – Westchnęła.
Pamiętasz ten mecz ostatniego sezonu, jak w czasie gry dostałeś tłuczkiem w głowę? Byłam wściekła, i nie tylko ja, na McLaggena za to jak wyeliminował cię z gry. Byłam potem w szpitalu szkolnym, zobaczyć, co z tobą. Nie chciałam, żeby Ron śmiał się ze mnie, a przecież leżał wtedy obok, po tym, jak ty uratowałeś mu życie, ale widząc cię, pomyślałam: „Co zrobię jak cię stracę na zawsze?” Nadal o tym myślę, jak patrzę na ciebie.
A potem zginął Dumbledore. Wiedziałam, że będziesz chciał walczyć. Nie potrafisz usiedzieć na miejscu, gdy tyle rzeczy dzieje się na tym świecie i ludzie giną, a ty wiesz, że to będzie trwało, dopóki ty nie zmierzysz się z Sam-Wiesz-Kim. Dałam ci wtedy odejść, po pogrzebie Dumbledore’a, ale teraz już nie pozwolę. Kocham cię Harry i nie opuszczę cię, aż do końca.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanfictionJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...