38. Czyżby to było proroctwo?

1.1K 54 10
                                    


Zakazany Las zawsze przytłaczał swoją wielkością i tajemnicą drzemiącą w rosnących w nim drzewach. Nikt chyba nie znał wszystkich jego ścieżek. Nawet Hagrid, dla którego ten las był jak drugi dom, w którym ukrywał swoje ukochane zwierzątka, nie poznał go dokładnie.



Po jednej z tych właśnie tajemniczych ścieżek szła Ginny. Była sama. Zatrzymała się na chwilę, rozglądając się. Po niebie płynęły powoli ciemne chmury, zasłaniając gwiazdy. Obróciła się wokół własnej osi, wpatrując się w gęstwinę, ale nic nie widziała, bo naokoło roztaczała się dziwna mgła. Zaczęła przeszukiwać swoją szatę w poszukiwaniu różdżki, ale po przejrzeniu wszystkich kieszeni nie znalazła jej. Poczuła się strasznie bezbronna i bezsilna. Zaczęła się denerwować. Jak to się stało, że się tu znalazła? Ruszyła przed siebie, zastanawiając się gdzie jest wyjście. Przeczuwała, że jest w Zakazanym Lesie, ale nigdy nie zagłębiała się w niego aż tak głęboko, poza tym zawsze była tu z Hagridem i swoją klasą. Szła powoli, rozglądając się  wokoło. Drzewa rosły tu dość gęsto, a cierniste krzaki jeżyn i pokrzyw wczepiały się w jej szatę, pozostawiając na jej nogach i rękach mnóstwo zadrapań. Krążyła tak już kilka godzin i po pewnym czasie zmęczona usiadła pod jakimś drzewem, rozcierając sobie stopy. Zabłądziła.

- Gdzie ja jestem i jak mam się stąd wydostać? – szepnęła.

Wstała i rozejrzała się ponownie. W oddali, po prawej stronie, zamajaczyło jakieś światło. Ruszyła w tamtym kierunku. „Może tam jest wyjście?” – pomyślała. Szła coraz szybciej, gdy zbliżała się do migoczącego światła. Nie zważając, że jej nogi są coraz bardziej poranione, zaczęła biec. Dotarła do jakiejś polany, na której płonęło ognisko. W niewielkiej odległości od niego, wokół dwóch samotnych drzew stało kilkanaście zakapturzonych postaci. Na ich widok przeraziła się i krzyknęła, a oni obejrzeli się.

- No, nareszcie jesteś – usłyszała męski głos przeciągający sylaby.

Z mrocznego kręgu wyszedł do niej wysoki mężczyzna. Zdjął maskę, ujawniając swoją twarz. Lucjusz Malfoy stał przed nią z wyciągniętą różdżką. Zatrzęsła się ze strachu i zamknęła oczy. Chciała uciec, ale została unieruchomiona zaklęciem pełnego porażenia ciała. Zachwiała się, ale nie runęła na ziemię. Jej stopy oderwały się od podłoża, a ona miała wrażenie, że leci w powietrzu w kierunku śmierciożerców, bo ich śmiech był coraz głośniejszy. Chwilę później poczuła, że gruby sznur oplata jej całe ciało, nogi i ręce, przywiązując mocno do drzewa usuwając efekt zaklęcia zamrażającego. Otworzyła oczy. Przed nią było drugie drzewo, a przy nim stał przywiązany, tak jak ona, Harry. Miał opuszczoną głowę i zamknięte oczy.

- Harry! – krzyknęła przerażona, ale chłopak nie poruszył się.

- On cię nie usłyszy – drwiący głos Lucjusza Malfoya zabrzmiał przy jej uchu. – Nie martw się, jeszcze żyje. Czekając na ciebie trochę się nim zajęliśmy.

- Co mu zrobiliście?! – Zaczęła się szarpać, ale liny tylko zatrzeszczały złowieszczo, wpijając się w nią, raniąc już i tak zakrwawione nogi i ręce.

- Jest na nasze specjalne zaproszenie, ale to ty jesteś dzisiaj naszym gościem honorowym. I od ciebie zależy, co się z nim teraz stanie.

Malfoy podszedł do nieprzytomnego chłopaka.

- Co mam z nim zrobić? – spytał, celując różdżką w różne części ciała Harry’ego i po każdym ruchu spoglądał na nią.

- Wypuście nas, proszę... – szepnęła.

- Zła odpowiedź! Crucio! – krzyknął, a Harry zaczął jęczeć i wyginać się z bólu.

- Nie! Proszę! Nie rób mu tego!

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz