72. Chwile szczęścia

962 41 2
                                    

Stadion opustoszał. Ostatni wiwatujący uczniowie wchodzili do zamku, śmiejąc się i rozmawiając o meczu. Ich podniesione głosy niosły się po błoniach i odbijały się echem od ściany Zakazanego Lasu. Nikt nie chciał zostawać na zewnątrz. Było zbyt chłodno.

Harry stał oparty o ścianę tuż przy drzwiach szatni Gryfonów i czekał na Ginny. Przed chwilą, po ostrej wymianie zdań z Timem, uzgodnili, że sprawdzą wszystkie wejścia na teren szkoły. Tim obejdzie zewnętrzne tereny, a Harry tajemne przejścia wewnątrz zamku.

Zza drzwi szatni doszedł go śmiech i krzyki członków drużyny.

- Dziewczyny, impreza w pokoju wspólnym! – krzyknął Jimmy. – Gryfoni górą!

- Ginny, idziesz z nami? – spytała Demelza.

Przez chwilę panowała cisza, a potem usłyszał kroki kilku ludzi i drzwi zaczęły się otwierać.

- Nasza pani kapitan ma raczej inne plany – powiedziała Jill, wychodząc, a gdy dostrzegła stojącego w pobliżu Harry'ego, dodała – a nie mówiłam! – zaśmiała się. – Cześć Harry.

- Cześć Jill – mruknął, obserwując całą drużynę wychodzącą za nią. – Nie jestem tu tylko po Ginny. Mam was bezpiecznie zaprowadzić do zamku. Całą drużynę.

Dostrzegł, że nie byli tym zachwyceni. Towarzystwo aurora, nawet jeśli to był ich dawny kolega, nie nastrajało do radości.

Ginny wyszła ostatnia. Serce biło jej szybko, gdy słyszała rozmowę. Ukochany głos Harry'ego był jak balsam na skołatane serce. Choć na razie nie może rzucić mu się na szyję, pocałować, to jego obecność sprawiała ulgę.

Szli powoli przez opustoszałe błonia. Zmarznięta trawa trzeszczała pod ich stopami. Sześcioro Gryfonów przyspieszyło i wkrótce odłączyli się od nich, pozostawiając ich w tyle. Harry objął Ginny w pasie, trzymając dłoń na jej brzuchu, dzięki czemu Ginny mogła wtulić się niezauważalnie dla innych w jego ramiona.

- Nie mogę w to uwierzyć... – szeptała z głową schowaną w jego szatach. – Nie mogę uwierzyć...

- W co? – spytał cicho, nie spuszczając wzroku z grupki idącej przed nimi. Pocałował ją w czubek głowy.

- Że tu jesteś.

- Tak. Ja też nie mogłem w to uwierzyć, że wracam do Hogwartu, że zobaczę tu ciebie... I na dodatek zobaczę cię w tym meczu.

- Na długo zostaniesz? – W tym pytaniu była zawarta najgłębsza tęsknota jej serca.

Podniosła głowę i spojrzała na jego twarz. Patrzył prosto przed siebie, jakby zastanawiał się, co jej odpowiedzieć.

- Szczerze mówiąc, nie wiem – odparł cicho. Opuścił głowę i ich spojrzenia się spotkały. – Prawdopodobnie dopóki Robards nas stąd nie odwoła. Ale czy to jest ważne w tej chwili? – spytał, przyciskając ją mocniej do siebie. – A może chcesz się mnie już pozbyć?

Wchodzili właśnie przez drzwi do sali wejściowej. Harry zdjął rękę z jej biodra i puścił ją przodem. Spojrzała na niego z niemym wyrzutem, ale, gdy dostrzegła uśmiech na jego twarzy, zrozumiała, że on tylko się z nią droczy. Pokręciła głową z dezaprobatą i skierowała się na schody prowadzące na górne piętra. Reszta drogi do portretu Grubej Damy upłynęła im w ciszy, nie licząc mnóstwa powitań byłego nauczyciela przez spotkanych na korytarzach uczniów.

- Wejdziesz? – spytała, gdy stanęli przed portretem.

Oczywiście, że chciałby tam wejść. Wiele razy miał ten pokój przed oczami, gdy wspominał dawne czasy. Cudowny okrągły salon z bordowymi sofami i fotelami stojącymi przy kominku... Z dwoma klatkami schodowymi prowadzącymi do dormitoriów...

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz