Ginny obserwowała bacznie Harry'ego, gdy razem z Teddym i Andromedą schodził na dół. Jego słowa jej nie uspokoiły, raczej przeraziły. Czy kilka godzin temu to naprawdę nie był on? Po raz kolejny uwierzyła w to, co widziała a nie to, co mówiło serce. Tyle, że wtedy wściekłość przeważyła i nic się więcej nie liczyło, oprócz złości wywołanej artykułem. Miała niejasne przeczucie, że nie powiedział jej wszystkiego i gdyby nie Teddy, na pewno wyjaśniliby sobie więcej.
Dotknęła różdżką łóżeczka, zmieniając je w nosidełko z uchwytem, za który chwyciła, i zeszła do salonu. James cały czas smacznie spał; nie przeszkadzały mu krzyki Teddy'ego, który, siedząc na kolanach Harry'ego opowiadał jakąś historię, gdy latał w ogródku na swojej małej miotełce i przez przypadek wpadł na przebiegającego gnoma, ani śmiech Harry'ego, który z wielką uwagą przysłuchiwał się chłopcu.
Przemieniła nosidełko w kołyskę, ustawiając ją przy kanapie i usiadła obok, huśtając nią delikatnie. Kiedy podniosła głowę, dostrzegła przepraszające spojrzenie Harry'ego i jakiś ruch, coś pomiędzy rozłożeniem rąk a wzruszeniem ramionami. Spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jakiś dziwny grymas.
- Przepraszam za Teddy'ego – szepnęła do niej Andromeda. – Ten jego niewyparzony język....
- Nic się nie stało, to tylko dziecko. Mówi, co myśli. Pewnie spodziewał się, że będzie miał kogoś do zabawy, a tu zobaczył takie maleństwo. – Wskazała brodą na kołyskę.
Pani Tonks pokiwała głową. Przez chwilę słychać było tylko śmiech Teddy'ego podskakującego na kolanie Harry'ego, jakby jechał na koniu lub hipogryfie.
- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment... – zaczęła pani Tonks – bo ty dopiero co urodziłaś i pewnie woleliście w samotności nacieszyć się maleństwem, ale chciałabym was prosić o pomoc.
- Czy coś się stało? – Harry uciszył Teddy'ego, wysuwając się do niej.
- Nie jestem pewna, ale dostałam wczoraj dziwny list...
- Jeśli to coś poważnego, to proszę powiedzieć – powiedział ostro Harry. – Postaram się zapewnić pani ochronę...
Andromeda pokręciła głową.
- Dziękuję, Harry, ale myślę, że nie będzie to potrzebne. Ten list dostałam od rodziny Teda, mojego męża. Nie kontaktowali się ze mną od lat... od jego śmierci... Poprosili mnie, bym przyjechała do nich na tydzień. Niestety nie mogę zabrać ze sobą Teddy'ego.
- To znaczy, że mały miałby zostać u nas, tak? – spytała Ginny.
- O to chciałabym was prosić – przyznała Andromeda.
Harry i Ginny spojrzeli na siebie. To w ogóle nie było im na rękę. Jak teraz, po tym wszystkim, co się dziś wydarzyło, będą mogli w spokoju porozmawiać i wyjaśnić wszystko?
Teddy wtulił się w Harry'ego.
- Wujku, proszę... Będę grzeczny...
Ginny spojrzała na Harry'ego z miną „Rób co chcesz, to twój chrześniak", po czym odwróciła się do Jamesa, a Harry przymknął powieki, dając jej do zrozumienia, że sam w tej chwili wolałby pozbyć się Teddy'ego.
Maluch oplótł Harry'ego ramionami za szyję i powtarzał w kółko:
- Proszę, proszę, proszę...
- Jesteście jedynymi najbliższymi nam ludźmi, którym mogłabym zostawić go pod opiekę – stwierdziła Andromeda.
- Wujek, będę mógł? – Teddy odwrócił główkę do Ginny, gdy Harry cały czas patrzył na nią. – Ciociu, proszę...
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanfictionJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...