125. Kto tu kogo zdradza...

983 34 15
                                    

Nim zdążył przebrzmieć trzask ostatniej deportacji, Potterowie odczuli, jak bardzo ten dom stał się pusty, gdy brak w nim tupotu małych nóżek Teddy'ego. Wiedzieli, że minie jeszcze trochę czasu zanim to James zacznie biegać i absorbować ich swoimi pytaniami. Na razie pozostawało im czekanie na kolejne odwiedziny chrześniaka Harry'ego i patrzenie na rozwój ich synka, a najbliższe dni zapowiadały spokój, podczas którego mieli nacieszyć się tylko sobą i nowonarodzonym maluszkiem.

Niestety całą tę radość zepsuł krótki artykuł, który pojawił się w piątek w „Proroku". Czytając tekst Harry nie spodziewał się dobrych informacji, zwłaszcza, że pisała to Skeeter. Obok rodzinnych zdjęć Potterów z ostatniego meczu quidditcha, na którym się pojawili, opisała w nim tajemnicze porwanie Teda Remusa Lupina, o którym dowiedziała się od anonimowego informatora. Harry nie miał złudzeń, że tym anonimowym informatorem był Dean, albo ten drugi, bo o całej sprawie wiedzieli tylko oni, ewentualnie śmierciożercy, z którymi byli powiązani, i najbliższa rodzina.

Najbardziej „oberwała" w nim Ginny. Skeeter bowiem twierdziła, że skoro nie potrafiła upilnować Teddy'ego, to nie będzie w przyszłości dobrą matką. A to bolało. Harry z niemałym trudem przekonał ją jednak, że Skeeter nie ma racji i jest najwspanialszą matką, bo to ona stanęła w obronie dzieciaków w najgorszym momencie, a nie ktoś inny.

Po wyprawieniu Harry'ego do pracy, wyszła z Jamesem na spacer. Codziennie spędzała kilka godzin w ogródku na tyłach domu, siedząc na ogrodowej huśtawce i bujając stojący obok wózek. Do lasu nie chodziła od porwania Teddy'ego, ale nie dlatego, że się bała, tylko przez złe wspomnienia z tamtego dnia.

Dzisiaj nie miała możliwości poleniuchować, bo czekało ją przygotowanie jutrzejszej uroczystości. Chciała na jej zakończenie zrobić Hary'emu niespodziankę i wnieść dodatkowy tort z okazji jego urodzin, które wypadały akurat w sobotę.

Po południu zajrzała do niej Hermiona. Przewijała właśnie Jamesa w salonie, gdy w kominku pojawiła się głowa jej bratowej.

- Czy coś się stało, Hermiono? – zapytała, podnosząc maleństwo na ręce i odwracając się do niej. – Przecież zobaczymy się jutro. Chyba, że ty i Ron...

Hermiona zignorowała tę wypowiedź. Wyszła z kominka i przywitała się z przyjaciółką.

- Czytałaś dzisiejszego „Proroka"? – zapytała, bacznie ją obserwując.

Ginny przewróciła oczami. Zajęta gotowaniem obiadu, odsunęła od siebie myśli o artykule.

- Czytałam – jęknęła. – Ta baba nigdy nam nie odpuści. No, ale nie tylko to cię do mnie sprowadza, prawda?

Hermiona pokręciła głową i odwróciła się. Usiadła na kanapie, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Ginny usiadła w swoim ulubionym fotelu, oparta o poręcz, i zaczęła karmić Jamesa.

- Ron znalazł listy od Wiktora – wyszeptała Hermiona.

- Listy? Jakie listy? – spytała zaskoczona Ginny. – Nadal z nim korespondujesz?

- To były stare listy, jeszcze z Hogwartu – zaczęła. – Ale Ron stwierdził, że nadal utrzymujemy kontakt, a przyjazd Wiktora do Londynu jest tylko pretekstem do spotkania...

- Ty wciąż coś do niego czujesz! – wykrzyknęła Ginny.

- Nie... – Hermiona pokręciła głową – nie wiem... W ministerstwie próbuję go unikać, ale zdarzają się momenty, gdy wpadamy na siebie w windzie, albo na korytarzu. Czasami mam wrażenie, że to on szuka mnie...

Ginny nie wiedziała do czego zmierza ta rozmowa. Była zmęczona własnymi problemami, zwłaszcza tymi sprzed tygodnia. Na szczęście miała przy sobie Harry'ego, z którym mogła o tym porozmawiać. Hermiona natomiast była sama.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz