94. Czyżby koniec sielanki?

855 37 2
                                    

Aportowali się na mało uczęszczanej drodze otoczonej lasem. Harry trzymał mocno Ginny jedną ręką, obejmując ją tak, by miała unieruchomione ręce, a drugą zasłonił jej oczy. Molly spojrzała na niego wyczekująco, ale on puścił na chwilę ramię Ginny i przyciskając ją do siebie, by się nie wyrwała, zatoczył dłonią, skierowaną w dół, niewielkie kółko. Molly kiwnęła ze zrozumieniem i odeszła w majaczący w oddali prześwit, pozostawiając ich samych.

- Gdzie jesteśmy? – spytała Ginny, próbując odsunąć jego rękę od swojej twarzy.

- Jeszcze chwilę – mruknął, uśmiechając się ukradkiem.

Chwycił ją ponownie za ramiona, aby nie mogła mu w niczym przeszkodzić i ruszył w przeciwną stronę niż pani Weasley. Skręcił w ledwo widoczną ścieżkę, prowadząc ostrożnie Ginny, by nie potknęła się o wystające korzenie i by włosami nie zahaczyła o pobliskie gałęzie.

Niedługo las się skończył i ich oczom, a raczej, na razie Harry'emu, ukazała się niewielka polanka, bardzo podobna do tej sprzed kilku miesięcy w Pokoju Życzeń.

Roślinność budziła się po zimie, trawa dopiero zaczęła się zielenić, tak jak rosnące dookoła krzaki.

Puścił w końcu Ginny, która zamrugała powiekami i rozejrzała się, obracając się wokół własnej osi.

- Gdzie jesteśmy? – powtórzyła, spoglądając na niego. – I gdzie jest mama?

- Dała nam trochę czasu, ale niezbyt wiele – zerknął na zegarek, a potem spytał: – Naprawdę nie wiesz, gdzie jesteś?

Ginny ponownie się rozejrzała. Spojrzała w otwartą przestrzeń nad głową i zobaczyła jakiegoś ptaka, przelatującego przez sam środek niebieskiego jak niezapominajki nieba.

- Nie jestem pewna – odparła. – To wszystko jest takie znajome, ale... – zawahała się, a potem pokręciła głową. – Nie... nie wiem.

- No, ja ci nie pomogę – stwierdził sucho.

Wyjął różdżkę i machnął nią krótko. W cieniu najbliższego drzewa pojawił się rozłożony koc, na którym usiadł, po czym poklepał ręką między nogami, wskazując jej gdzie ma zająć miejsce.

- Mamy chwilę tylko dla siebie, zanim reszta osaczy nas pytaniami, czy wszystko z nami okej – powiedział, gdy Ginny usiadła na wyznaczonym miejscu, tyłem do niego i opierając się plecami o jego klatkę piersiową.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie chciałeś, żebym wiedziała, dokąd mnie prowadzisz i dlaczego to wszystko owiane jest taką tajemnicą?

Harry milczał. Odgarnął jej włosy i przerzucił je do przodu, odsłaniając jej szyję. Jego ciepły oddech owiał jej kark, przyprawiając ją o dreszcze.

- Powiesz mi?

- Noo... – zamyślił się. – Nie wiem, czy powinienem.

- Hej, ale przecież... to był twój pomysł, żeby zabrać mnie z Hogwartu, prawda?

- Tak, mój – przyznał. Podniósł prawą rękę i zaczął wędrować dłonią w górę i w dół po jej ramieniu. – Chciałem, żebyś uwolniła się od tamtego miejsca, które niewątpliwie kojarzy ci się ze zdradą... – urwał, skupiając wzrok na swoich wędrujących palcach. – Pomfrey przyznała mi rację, a McGonagall wyraziła zgodę...

- Czemu pytałeś ją o zdanie? – przerwała mu, podrywając się i odwracając do niego.

- Jest dyrektorką szkoły, a ty nadal jesteś uczennicą Hogwartu. Natomiast Pomfrey stwierdziła, że dobrze ci zrobi taka zmiana.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz