47. Pułapka

812 43 3
                                    

Ginny biegła korytarzem do marmurowych schodów z różdżką w ręku, mijając po drodze wiele pojedynkujących się par. Luna walczyła z Traversem, a tuż obok niej Parvati i Padma walczyły z jakimś zamaskowanym śmierciożercą. Trochę dalej zobaczyła Colina Creeveya pojedynkującego się z jeszcze innym. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Uniosła różdżkę, ale trudno było jej dobrze wymierzyć zaklęcie, nie trafiając przez przypadek kogoś ze swoich. Biegnąc przez salę wejściową zobaczyła biegnącego w jej kierunku zamaskowanego śmierciożercę, który krzyczał:

- To ta mała Pottera! Łapcie ją!

Kilka zaklęć śmignęło w jej stronę, ale ona uniknęła ich w ostatniej chwili, osłaniając się zaklęciem tarczy. Usłyszała za sobą tupot nóg Jill i krzyki ludzi, ale nie była pewna czy chodziło im, żeby wracała i schowała się gdzieś, czy żeby ją złapać. Wybiegła na dwór i w ciemnościach zaczęła biec w stronę cieplarni. Gdy była już przy grządkach z warzywami dobiegła do niej Jill.

- Ginny, wracaj natychmiast do zamku! – krzyknęła, chwytając ją za ramię i ciągnąc ją z powrotem.

- I mam stanąć naprzeciwko tego śmierciożercy, który prawie mnie dopadł? – Ginny stanęła przed nią z rękami wspartymi na biodrach. – Nie zamierzam tam wracać!

- Harry mnie zabije jeśli coś ci się stanie!

- A może ja będę pierwsza? – Ochrypły kobiecy głos doszedł do nich od strony cieplarni.

Odwróciły się jak na rozkaz i zobaczyły, że od strony Zakazanego Lasu wyłaniają się kolejni śmierciożercy.

Ginny, nie zwlekając ani chwili złapała Jill za rękę i pociągnęła za sobą.

- Petrificus Totalus! – krzyknęła Bellatriks Lestrange, a Ginny upadła twarzą na ziemię, nie mogąc się ruszyć, bo zaklęcie pełnego porażenia ciała trafiło w nią. Słyszała tylko szyderczy, pełen triumfu śmiech Bellatriks, który rozszedł się po grządkach, gdy stała już nad nią, ściągając maskę z twarzy. Obróciła ją stopą, tak, że Ginny widziała nad sobą niebo i jej pełną triumfu twarz.

- Nie! – Jill chciała ją osłonić, ale drugi śmierciożerca rzucił w jej stronę:

- Expelliarmus! – I różdżka wyrwała się jej z ręki i odleciała w kierunku śmierciożercy, który podszedł już do niej.

- Drętwota! – Zaklęcie trafiło Jill w piersi i upadła na ziemię, tracąc świadomość. Bellatriks stojąca nad Ginny zaczęła się śmiać. – Nikt mi już nie przeszkodzi! Teraz ja się tobą zajmę!

-------

Harry biegł ile sił w nogach w stronę cieplarni. Coś niepokojącego tam się działo, coś co wiązało się bezpośrednio z nim. To było to samo przeczucie, co wcześniej, gdy wiedział, że musi iść najpierw do zamku, a potem okazało się, że w środku jest Ginny nie chroniona przez nikogo. Teraz znowu miał wrażenie, że Ginny... nie pozwolił tej myśli uformować się do końca, bo przecież była bezpieczna u niego w gabinecie, więc...

Jeszcze z oddali usłyszał przeraźliwy, pełen triumfu śmiech. Dobrze wiedział do kogo on należy, ale wmawiał sobie, że to niemożliwe, że Bellatriks nie mogła się tu pojawić.

Już prawie dobiegał, gdy drogę zagrodził mu wysoki śmierciożerca.

- Co Potter? Boisz się? A może chcesz się zabawić? – krzyknął. – Impedimenta!

Harry odskoczył w bok unikając lecącego zaklęcia i celując w mężczyznę wypalił:

- Drętwota!

Zaklęcie odbiło się od wyczarowanej tarczy śmierciożercy i pomknęło w jego stronę. Ponownie zrobił unik i pobiegł dalej, pozostawiając za sobą przyjaciół, którzy przebiegli obok niego z różdżkami wycelowanymi w górującego nad nimi śmierciożercę i rzucając w niego zaklęciami oszałamiającymi.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz