114. Kłótnie

1K 42 10
                                    

Harry opadł na kanapę, nie wypuszczając z uścisku dłoni Ginny, która usiadła obok niego. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Nic jej się nie stało, była cała i zdrowa. Dziecku chyba też, bo wspomniała o nim przed chwilą. Ucisk w klatce piersiowej nieco zelżał, choć zdenerwowanie nie przeszło.

- Naprawdę wszystko jest w porządku – szepnęła mu do ucha. – Nie masz czym się denerwować.

Oparła się o jego bok, unosząc mu ramię i kładąc je tak, że lekko ją objął. Hermiona wcisnęła mu do drugiej ręki kubek z parującym napojem, a Ron dolał do niego trochę Ognistej Whisky. Dopiero po kilku chwilach, kiedy wypił połowę tej herbaty, odzyskał zdolność mówienia. Oderwał wzrok od Ginny i spojrzał na swoich przyjaciół. Hermiona siedziała w fotelu obok z opuszczoną głową i splatała palce ze zdenerwowania, a Ron stał przy kominku. W ręku ściskał szklankę z Ognistą, którą wlał sobie tuż po tym jak nalał Harry'emu, i wpatrywał się w obie kobiety.

- To może mi ktoś wreszcie wyjaśni, co się stało? – zapytał Harry.

- Ja też z chęcią bym się dowiedział – dodał Ron rozdrażnionym tonem.

Harry zerknął na niego. Widać dziewczyny ukrywały to także przed nim.

- To nie był żaden śmierciożerca – powiedziała cicho Ginny, wskazując na gazetę, teraz leżącą na stoliku przed nimi.

- Tego zacząłem się domyślać – powiedział szorstko Harry. – W takim razie, kto to był?

- Jestem ci winna przeprosiny, Harry – szepnęła Hermiona w stronę swoich kolan. – Tobie też, Ron. – Zerknęła na niego. – Ginny ma rację. To nie był żaden śmierciożerca, tylko ja. Nie spodziewałam się, że to tak zostanie odebrane.

Ginny z trudem powstrzymała Harry'ego, który chciał się poderwać i rzucić na Hermionę. Chwyciła go z tyłu za szatę i pociągnęła do siebie, a on opadł z powrotem na miejsce. Ron zaczął kasłać, gdy zachłysnął się wypitym napojem.

- Hermiono! – krzyknął oburzony Harry. – Po tym, co się wydarzyło wczoraj, robisz taką akcję?! Wszyscy obawiają się kolejnego ataku, wielu wiąże pojawienie się Mrocznego Znaku ze śmierciożercami, nawet Skeeter uważa, że może znowu chodzić o nas, a ty, tak po prostu, wychodzisz na Pokątną w czarnym płaszczu z kapturem i łapiesz Ginny? Nic dziwnego, że tak zareagowali! Powinnaś cieszyć się, że nie zawiadomili Biura!

- Zawiadomili – mruknęła Ginny spod jego ramienia. – Chciałam znaleźć ciebie, żebyś wiedział, że nic mi nie jest, i Mark powiedział, że wysłali cię do Azkabanu, a on właśnie wybiera się tutaj. Wytłumaczyłam mu, co się stało i że to pewnie chodzi o mnie...

- A rodzice wiedzą? – przerwał jej Ron.

- Mamę powiadomiłyśmy na samym początku – wyjaśniła Hermiona. – A tata...

- Dowiedział się od aurorów – skończyła za nią Ginny.

Nagle Hermiona poderwała się z miejsca.

- Przecież ty jesteś głodny, Harry! Czemu nic nie mówisz? Zaraz ci coś przyniosę.

- Dla mnie też! – Ginny podniosła rękę. – Dla mnie też!

Hermiona z uśmiechem wybiegła do kuchni. Ron ruszył za nią.

Harry rozsiadł się wygodniej i założył ręce za głowę. Zamknął oczy. Nie spodziewał się takiego zachowania po Hermionie. Zawsze uważał ją za ostoję rozumu i wiedzy, a dzisiaj zachowała się niczym niedoświadczone dziecko. Zrozumiałby, gdyby to zrobiła Luna. Ale Hermiona?

Poczuł obok siebie jakiś ruch. To Ginny ułożyła się wygodniej.

- Nadal jesteś zły na Hermionę? – usłyszał jej szept.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz