160. Postanowienia Harry'ego

874 35 3
                                    

Jeśli Harry myślał, że to będzie łatwy powrót do pracy i rzeczywistości — srogo się przeliczył. Miał wrażenie, że z nerwów jego umysł zaczyna wirować i nie potrafi już skupić się na niczym, gdy wciąż i wciąż przed oczami pojawiały mu się słowa z listu, który przeczytał u Kinga. Kiedy wracał do Biura, nie widział rzeczy dookoła siebie, nie słyszał głosów. Wszystko wokół niego było za grubą ścianą ze szkła, a w jego wnętrzu szalało tornado. Po drodze wpadł do łazienki, odkręcił kurek z zimną wodą i włożył pod nią głowę. Gwałtownie zaczerpnął powietrza w szoku; pomogło to na chwilę pozbyć się dławiącego strachu i dał radę zmusić swój umysł, by pracował spokojniej.

Nie umiał powiedzieć, czy jest bardziej wściekły, czy przerażony. Tyle miesięcy ciężkiej pracy poszło na marne i jeszcze to. Nie ma co, nie takiego powrotu do pracy się spodziewał.

Gdy dotarł do swojego boksu, zobaczył na biurku stos teczek. Wziął jedną z góry. To były akta ostatnich uciekinierów: Robardsa, Fireburna, Narcyzy Malfoy, ale także Yaxleya, Notta, Dołohowa, rodzeństwa Carrow i innych śmierciożerców. Harry'ego przeszedł dreszcz.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Na wolności od lat jest jeszcze mnóstwo innych, którym udało się już uciec sprawiedliwości, zamydlić oczy Ministerstwu, przeciw którym nie zebrano wystarczających dowodów... Nawet pomoc Zabiniego niewiele mu pomogła.

Bezmyślnie przerzucał kolejne dokumenty, prawie nie słuchając wyjaśniającego mu wszystko Marka. W pewnej chwili jego wzrok padł na zdjęcie Ginny i Jamesa, które od lat stało na jego biurku i zmieniało się wraz z upływającym czasem; najpierw była na nim sama Ginny, dziesięć miesięcy temu w jej ramionach pojawił się James, a teraz Ginny znowu robiła się coraz grubsza, jak przed rokiem... Coś ścisnęło go za gardło i na nowo wróciły do niego słowa z listu: „Twój bachor albo żonka wkrótce mogą mieć przez ciebie poharatane buźki...", gdy Ginny podniosła małą rączkę Jamesa i pomachała nią do obiektywu...

Czy powinna o wszystkim wiedzieć? W końcu tu chodzi o nią i Jamesa. A może jednak nic nie mówić, mając na względzie dobro jej i nienarodzonego dziecka? Nie raz lądowała już w Mungu, właśnie przez niego. Harry poczuł, jak nagle zapiekły go oczy, i szybko zacisnął powieki, żeby nie wydostały się łzy. To jeszcze nie jest na nie czas.

- ...I wtedy wszystko wybuchło!

Harry podskoczył i spojrzał zdezorientowany na Marka.

- Co wybuchło? Gdzie?

- Słyszałeś w ogóle, co mówiłem wcześniej?

- No... nie – przyznał ze skruchą.

- Zauważyłem – mruknął Mark. – Już od jakichś pięciu minut mówię zupełnie bez sensu i czekam, kiedy się zorientujesz. Harry, idź do domu. Nic tu dzisiaj po tobie. Od powrotu od ministra jesteś w zupełnie innym świecie, jakbyś jeszcze nie wrócił z urlopu.

- To nie to... – Harry potrząsnął głową, otrząsając się z transu. – Wysłałeś już patrole w poszukiwaniu uciekinierów?

- Na razie ustawiliśmy przy każdym domu zaklęcia czujnikowe. Ktokolwiek się tam pojawi, zaklęcie wyśle nam sygnał.

- I nikogo nie posłałeś z ludzi?

- No nie...

- To na co czekasz? Chcę wiedzieć wszystko. Każda sowa, śmieć wyrzucony w pobliżu ma być sprawdzony. Oni muszą wszyscy wrócić z powrotem do celi i to jak najszybciej.

Przez resztę dnia, zajął się bieżącymi sprawami, a przynajmniej próbował. Wciąż nie mógł się na niczym skupić. Wysłał więc ministerialny samolocik do Kingsleya, że zwalnia się na resztę dnia, zostawił Markowi instrukcje i wyszedł.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz