91. Wężowe Wzgórze

694 34 0
                                    

Biegł ciemnym korytarzem, jakby od tego zależało całe jego życie. Stawiał krok za krokiem, lecz jego ruchy były coraz wolniejsze. Wszystko go bolało. Przed sobą widział biegnącą Ginny, a jej włosy powiewały za nią pod wpływem wiatru. Zatrzymała się nagle i odwróciła do niego. W jej oczach dostrzegł strach. Nie musiał o nic pytać. Bardzo dobrze wiedział, co ją tak przeraziło.

- Ginny, uciekaj! Ja będę tuż za tobą!

Machnął rękami w jej stronę, żeby ją ponaglić.

- Harry, pomogę ci... – usłyszał jej cichy głos.

Pokręcił głową.

- Idź.

- Nie zostawię cię tutaj...

- Uciekaj! – krzyknął.

Widział jak z niechęcią się odwraca i odbiega. Jeszcze chwilę patrzył za nią jak znika za rogiem, a potem spróbował się odwrócić i podnieść różdżkę, ale poczuł, że nogi i ręce ma ciężkie jak z ołowiu.

Zza jego pleców świsnęło zaklęcie, które minęło go o kilka cali i uderzyło w ścianę.

- Gin...ny... – jęknął.

Gdzieś blisko siebie wyczuł jakiś ruch i usłyszał obcy głos, chyba kobiety.

- O co mu chodzi? – spytała. – Chce ginu do picia?

- Nie – odparł drugi głos, tym razem męski. – Pewnie śni mu się żona, Ginny.

- Ano tak. A ty znikaj stąd i przebierz się. Lepiej, żeby nie widział cię w tym stroju, gdy się ocknie.

Prawie nie docierało do niego, co tamci mówią. Nie miał siły otworzyć oczu, by sprawdzić, kto jest przy nim.

Było mu gorąco i czuł, że coś dziwnego krępuje jego ruchy. Czyżby śmierciożercy go złapali i zostawili związanego w jakimś dziwnym miejscu?

Próbował wierzgnąć nogami, aby wyswobodzić się z więzów, ale stwierdził, że jest to bezcelowe. Na dodatek wyczerpało już i tak resztę sił, które posiadał, po czym ponownie zanurzył się w ciemności.

Po jakimś czasie znowu się ocknął. Tym razem otworzył powoli oczy. Pomieszczenie, w którym się znajdował, było dość ciemne, tylko z boku dostrzegał blask ognia. Spróbował odwrócić głowę, aby zobaczyć skąd pada ten blask, ale to tylko sprawiło, że poczuł zawroty głowy. Ktoś podszedł do niego i zobaczył pochylającą się nad nim, okoloną blond włosami, twarz. To była jakaś kobieta, którą widział po raz pierwszy. Starał się usiąść, lecz z jękiem opadł z powrotem na posłanie.

- Leż spokojnie – powiedziała. – Nie jesteś wystarczająco zdrowy, aby wstać.

- Gdzie ja jestem? – zapytał słabym głosem. – Kim ty jesteś i co się stało?

- Na razie jesteś bezpieczny. Nic nie pamiętasz?

Zamknął oczy. Powoli przypominał sobie las i nierówną walkę z wężami. Jęknął cicho.

- Węże... – mruknął, otwierając z powrotem oczy.

- Tak. To cud, że cię znalazłam.

Nie zważając na protesty nieznajomej, podniósł się do pozycji siedzącej. Wciąż był cały obolały. Sięgnął po okulary i rozejrzał się po izbie. Była skromna, lecz porządna i czysta. Powrócił wzrokiem na kobietę. Miała niebieskie oczy, złociste włosy, a w rękach trzymała mokrą gazę.

Odsunął przykrywający go koc i spojrzał na siebie. Był ubrany tylko w bokserki i koszulkę. Natychmiast przykrył się z powrotem.

- Gdzie jest moje ubranie? I moja różdżka?

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz