W całym pomieszczeniu wybuchła panika. Wszędzie rozlegały się krzyki i piski młodszych dzieci, nad którymi próbowali zapanować prefekci. Przy stole nauczycielskim natychmiast rozpoczęły się skupione działania. Harry zerwał się na równe nogi i rzucił kilka zaklęć skanujących, Blackburn próbował sprawdzić drzwi, mimo panującej ciemności, nie rozpraszanej pomimo wyczarowanych przez Flitwicka płomyków ognia, które porozsyłał do wszystkich stołów, a McGonagall wystrzeliła ze swojej różdżki ostrzegawcze iskry, by uciszyć salę.
- Proszę o zachowanie spokoju! – zawołała surowo, a w pomieszczeniu zapadła cisza. – Niech wszyscy pozostaną na swoich miejscach, a prefekci zaopiekują się młodszymi uczniami. Nic poważnego się nie stało, to tylko całkowicie nieszkodliwe zakłócenie. Za chwilę będziemy kontynuować ucztę. Nauczyciele i pan Potter sprawdzają, co mogło wywołać...
- Nie tak szybko pani dyrektor – rozległ się zimny, zniekształcony, a przede wszystkim bezosobowy głos. – Już raz przekonaliśmy się, że zaklęcia ochronne można jakoś obejść, prawda? I co ja słyszę? Jest tu też szanowny pan Potter! Zbawca świata! Cóż za miła niespodzianka. To jak zgubić knuta a znaleźć galeona.
Harry przewrócił oczami, wzdychając.
- Czy zawsze musi im chodzić o mnie? – mruknął pod nosem.
Zbliżył się do McGonagall.
- Wielka Sala jest odcięta – oznajmił cicho.
- To prawda – przyznał mu rację Blackburn. – Na dodatek sieć Fiuu jest odłączona. Nie ma możliwości skontaktowania się z zewnątrz i sprawdzenia, co się dzieje na terenie szkoły.
- Jest możliwość – mruknął Harry, spoglądając na srebrzyste duchy siedzące przy stołach poszczególnych domów. – Nick! – Przywołał do siebie Prawie Bezgłowego Nicka. – Czy możesz sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz Wielkiej Sali?
- Jasne, Harry. Nie ma sprawy.
- Tylko tak, by tamten się nie dowiedział – zastrzegł.
Nick skinął głową, która niebezpiecznie odchyliła się na jego szyi, i odpłynął, znikając.
- Jak zapewne już wiecie Fiuu jest zablokowane, zaklęcia ochronne zostały zniesione, a zamek jest otoczony – kontynuował głos. – Jeśli nie spełnicie naszych żądań, już nigdy nie odbędzie się tu żadna uczta.
Harry zerknął na McGonagall. Wyglądała na zaniepokojoną, rozglądając się po sali. Dobrze wiedział, czym się martwi. Było tu zbyt wiele dzieci, które nie powinny uczestniczyć w czymkolwiek, zwłaszcza gdy może dojść do walki.
- Kim jesteście? – zawołała McGonagall. – I czego chcecie?
- Jesteśmy spadkobiercami śmierciożerców i chcemy naprawić zło popełnione w przeszłości. A czego chcemy? Harry'ego Pottera, oczywiście, samego i nieuzbrojonego.
Harry, który przez cały czas przysłuchiwał się głosowi z ponurą miną i analizował sytuację, jęknął. Całą przyjemność z pobytu w Hogwarcie diabli wzięli. Dlaczego zawsze to na nim się wszystko skupia?
Rozejrzał się. Opiekunowie domów okrążali stoły swoich podopiecznych, a McGonagall przywracała jasność w Wielkiej Sali. Wkrótce świece ponownie zapłonęły, lecz atmosfera ani trochę się nie poprawiła. Ich blask był mniej jasny niż wcześniej, rzucając cienie na ściany i okna.
Tę chwilę wykorzystał Nick, podfruwając do niego.
- Zamek rzeczywiście jest otoczony – oznajmił cicho, by usłyszeli go tylko nauczyciele. – Trudno powiedzieć ilu ich jest.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanfictionJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...