120. Zwariowana noc

1.1K 41 7
                                    

Harry dopiero po dwóch godzinach wyszedł z pokoiku, w którym spał Teddy. Usypianie go nie było takie proste. Chłopiec kręcił się i marudził, że chce jakiejś historii o swoim tacie, tak jak mu wujek obiecał, i zasnął dopiero po tym, jak Harry opowiedział mu jego pierwsze spotkanie z Remusem, a potem jak ten pokazywał mu druzgotka.

Na korytarzu Harry przeciągnął się i ziewnął potężnie. To był męczący dzień. Przed sypialnią zatrzymał się jednak. Ze środka nie słyszał zwyczajowego kwilenia Jamesa tylko śmiech. Pierwszy dziecięcy śmieszek. Zajrzał tam. Ginny klęczała przy łóżku, na którym leżało golusieńkie maleństwo w samej pieluszce i całowała go po brzuszku.

- Co tam mają moje skarby? Pokażesz mamusi? – zaszczebiotała i ściągnęła pieluszkę. – A co tu jest? To prezent dla mamusi? – James zaśmiał się cichutko, rączkami łapiąc za rozsypane włosy mamy. – Zaraz będziesz miał sucho i wygodnie. O, tak.

Brudna pielucha zniknęła. Ginny podniosła maleństwo na ręce i zobaczyła Harry'ego.

- Patrz, kto tam stoi. – Odwróciła Jamesa przodem do niego, plecki opierając o swoją pierś. – To tatuś do nas przyszedł.

James zapiał z radości i wyciągnął do niego rączki.

- Tak się cieszysz na mój widok? – zapytał Harry, podchodząc do nich. – A mamusia? – Objął ich oboje i spojrzał na Ginny.

- Też się cieszy – odparła – bo teraz tatuś zajmie się synkiem, a mamusia weźmie odprężającą kąpiel.

Nagle usłyszeli głośne pukanie do drzwi frontowych.

- Kogo niesie o tej porze? Jeszcze Teddy'ego obudzi – warknął Harry, oglądając się za siebie, gdy walenie się powtórzyło. – Czy nie możemy mieć choć chwili spokoju? – Wyciągnął różdżkę z kieszeni. – Zostań tu na górze z małym, a ja zejdę sprawdzić.

Ginny zmarszczyła brwi.

- Harry... – szepnęła. – Tylko nie działaj gwałtownie...

- A niby jak mam działać, skoro zaraz ktoś wyłamie nam drzwi? – zapytał i wyszedł.

- Po co ja się trudzę... – westchnęła, przewracając oczami – i tak zrobisz wszystko po swojemu... – mruknęła.

Odwróciła się i przywołała z komódki ciuszki dla Jamesa, by ubrać małego.

Harry zbiegł na dół. Stworek stał przy otwartych drzwiach, a w progu, opierając się o framugę stał Ron.

- Ron! – krzyknął. – Co ty tu robisz? Wiesz, która jest godzina?

- Pan Harry wybaczy Stworkowi... – zakrakał skrzat.

- W porządku. Nie twoja wina – zwrócił się do niego Harry.

- Harry... – wymamrotał Ron – mogę zostać u was na noc?

Wszedł do środka i usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Stworek zamknął drzwi i zniknął.

- Nie masz własnego? – syknął Harry. Zrobił kilka kroków, stanął przy kominku i spojrzał na przyjaciela. – Co ci się stało w rękę?

Dopiero teraz zobaczył krew cieknącą z prawej dłoni Rona.

- A, to... – Ron spojrzał na nią. – To szklanka...

- Szklanka? Piłeś? – syknął.

- Tylko jedną... Zanim przyszedłem tutaj, byłem w Dziurawym Kotle. Wystraszyłem Hannie kilku gości, gdy ją zgniotłem...

Harry pokręcił głową z dezaprobatą.

- Chodź do kuchni – rozkazał. – Tam mam dyptam.

Odwrócił się od niego i przeszedł do drugiego pomieszczenia. Ron, trzymając się za nadgarstek poranionej ręki, małymi kroczkami poszedł za nim.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz