Harry zamarł. Rozpoznał ten głos natychmiast. To był jego „informator", który pojawiał się zawsze, gdy coś się działo. A więc jednak. Współpracował ze śmierciożercami.
Harry rozejrzał się. Wokół niego stała męska część rodziny Weasleyów. Petera nie było już w kominku, pewnie poszedł powiadomić Robardsa.
- Nie wtrącajcie się – powiedział, podnosząc ręce, jakby tym gestem próbował ich powstrzymać. – Oni chcą tylko mnie.
- Nie pozwolimy zginąć nikomu z naszej rodziny – oświadczył Fred, stając przed nim.
- Nie jest... – Harry próbował zaprzeczyć.
- Przez małżeństwo z naszą siostrzyczką jesteś – stwierdził stanowczo George, który stanął z drugiej strony swojego brata. – Chyba o tym nie zapomniałeś, co?
Harry pokręcił głową. Jak mógłby o tym zapomnieć? Od lat traktował Weasleyów jako swoją rodzinę, ale teraz nie mógł im pozwolić na jakikolwiek ruch.
- Nie wtrącajcie się – powtórzył, trochę bardziej zdecydowanie. – To sprawa dla aurorów.
Odwrócił się i podszedł do drzwi. Czy będzie tam sam? Miał nadzieję, że Robards wysłucha Petera i wyśle tu kogoś, by mu pomóc.
- Potter! Moja cierpliwość się kończy! – warknął z zewnątrz śmierciożerca.
- Zaopiekujcie się Ginny i Jamesem – szepnął Harry cicho i wyszedł.
Zadrżał, gdy zimny wiatr powiał od strony ogrodu. W następnej sekundzie musiał zrobić unik przed nadlatującym w jego stronę zaklęciem; śmierciożercy przełamali barierę ochronną i wdarli się na podwórko.
Gdyby nie zaklęcie tarczy i krok w bok, kolejna klątwa trafiłaby go prosto w twarz. Wystrzelił w śmierciożerców kilka oszałamiaczy, starając się unikać lecących w jego stronę zaklęć. Kątem oka zarejestrował przybycie kilka nowych osób i zobaczył jak upada dwóch śmierciożerców; aurorzy przybyli. Nie mógł jednak pozwolić sobie na złapanie oddechu, bo fioletowy promień przeleciał tuż koło jego ucha. Odparł kolejną klątwę bez większego wysiłku, używając innej, która odrzuciła napierającego śmierciożercę poza ogrodzenie.
Rozejrzał się, by sprawdzić jak radzą sobie inni i wtedy poczuł, że czas zwolnił. Miał wrażenie, że jego ruchy są strasznie powolne, gdy odwracał się do śmierciożercy, który mierzył w niego różdżką. Zamaskowany mężczyzna zacmokał, kręcąc głową, jednocześnie przyciskając palec drugiej ręki do ust, wygiętych w ironicznym uśmieszku. Harry słyszał aurorów walczących z resztą śmierciożerców, widział zaklęcia latające po podwórku Weasleyów, ale wydawało się, że nikt nie zwracał na niego uwagi, jakby został sam.
Śmierciożerca zrobił kolejny krok do przodu, podniósł różdżkę i nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego krzyknął „Drętwota!". Czerwony promień uderzył Harry'ego w pierś i rzucił nim o ziemię. Nim stracił przytomność zdążył zarejestrować, że tamten chwycił go za kołnierz szaty i deportował się wraz z nim w inne miejsce.
-----
Ginny zagryzła wargi, rozważając przez chwilę słowa, które powiedział Harry. „Nie ruszaj się stąd"; „Chcę mieć do kogo wrócić". Co on miał na myśli, mówiąc jej te słowa? Miała mu dać, tak po prostu tam wyjść i oddać się śmierciożercom? Niedoczekanie! Nie mogła mu pozwolić na takie poświęcenie!
Wyciągnęła różdżkę i podbiegła do drzwi. Gdy chwyciła klamkę, usłyszała za sobą płacz dziecka. Płacz dziecka? Na Merlina! James!
Natychmiast się odwróciła i podeszła do łóżeczka.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanficJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...