35. Zemsta śmierciożerców

1.2K 49 1
                                    

Pojawili się w ogródku. Gdy Harry otworzył oczy ujrzał przed sobą przygarbioną sylwetkę domu Weasleyów – Nory i odetchnął. Dementorzy nie działali już na niego tak, jak kiedyś, ale nadal po spotkaniu z nimi czuł zimny pot na plecach i twarzy. Spojrzał na Ginny. Była okropnie blada i miała zamknięte oczy.

Ona sama miała wrażenie, że dementor wciąż się do niej zbliża. Słyszała jego świszczący oddech wydobywający się spod kaptura. Bała się otworzyć oczy, bo nie chciała zobaczyć najgorszego. Po chwili zdała sobie sprawę, że stoi obok Harry'ego, który delikatnie ją podtrzymuje. Nie miała pojęcia jednak gdzie są, bo nie czuła już zapachu lasu. Poczuła, że Harry przytulił ją mocniej, a potem usłyszała przy uchu jego ciepły głos:

- Ginny, jesteśmy w domu.

Otworzyła powoli oczy i spojrzała w kierunku budynku. W kuchni i salonie paliło się światło. „Pewnie wszyscy są już po kolacji" – pomyślała. Ten widok dodał jej sił. Tam jest bezpiecznie. Uwolniła się z objęć Harry'ego i próbowała sama dojść do domu, ale gdy zrobiła dwa kroki nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ugięły się lekko. Harry natychmiast ją złapał, wziął na ręce i skierował się w stronę tylnego wejścia.

- Harry, nie... sama dojdę – oponowała.

- Nie ma mowy. – Pokręcił głową.

Harry podszedł do drzwi, postawił Ginny na nogach, jedną ręką przytrzymując ją w pasie, a drugą lekko zastukał. Po chwili dostrzegł jakiś ruch za oknem kuchni.

- Kto tam? – dobiegł ich zdenerwowany głos pani Weasley.

- To my. Harry i Ginny.

Drzwi natychmiast się otworzyły i w progu stanęła pani Weasley.

- Nareszcie! Zostawiłam dla was... – natychmiast zamilkła, gdy zobaczyła bladą twarz córki, a potem krzyknęła – wiedziałam, że to nie był dobry pomysł! Co się stało?

- Dementorzy. Było ich ze dwudziestu i Ginny zemdlała – odparł Harry.

- Ale nic mi już nie jest – mruknęła Ginny próbując uwolnić się z rąk Harry'ego, ale chwilę później znowu się zachwiała i oparła o drzwi.

- Wejdźcie do środka.

Pani Weasley cofnęła się do wnętrza kuchni przepuszczając Harry'ego, który ponownie wziął Ginny na ręce i zaniósł ją bezpośrednio do salonu kładąc na sofie.

- Dementorzy? – pani Weasley weszła za nimi.

- Tak – odparł Harry, gdy się odwrócił. Rozebrał się z płaszcza i szalika, który położył na pobliskim krześle i dodał – poszliśmy na spacer do lasu, a oni tam byli.

- A-ale skąd oni wiedzieli, że... – zaczęła drżącym głosem pani Weasley, podchodząc do Ginny i pomagając jej rozebrać się z płaszcza.

- Ktoś ich musiał tam wysłać – przerwał jej Harry.

Nastała cisza. Harry zaczął krążyć po pokoju, zastanawiając się skąd dementorzy wzięli się w Dolinie. Przecież o tym, że on i Ginny mieli tam być wiedziała tylko najbliższa rodzina, Tonks i Lupin. Zawahał się. Tonks, jej nie podejrzewał, ale przecież miała porozmawiać z aurorami, żeby ktoś poszedł sprawdzić, czy tam jest bezpiecznie. Czyżby wśród aurorów był już szpieg śmierciożerców? Pokręcił głową. To niemożliwe.

Ginny obserwowała go, leżąc na sofie. Wiedziała, że jest zdenerwowany. Chciała do niego podejść, żeby go uspokoić, ale gdy spróbowała wstać poczuła, że jest bardzo słaba. Podniosła rękę, żeby dotknąć czoła, ale miała wrażenie, że jest ciężka jak z ołowiu. Opadła na poduszki. Najchętniej leżałaby już tak bez końca.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz