Harry aportował się w małym parku w pobliżu opuszczonego o tej porze placu zabaw. Sprawdził różdżkę i ruszył w stronę słabo oświetlonej ulicy. Chwilę potem rozległy się kolejne trzaski aportacyjne i obok niego pojawiło się kilku aurorów.
- Co wy tu robicie? – syknął.
- Paul stwierdził, że to może być pułapka – wyjaśnił Mark. – Ustawimy zaklęcia antydeportacyjne wokół domu Thomasów na czas twojej wizyty w tym budynku.
- I będziemy w gotowości, jeśli coś miałoby się wydarzyć – dodała Julia.
- Przecież to zwykła mugolka! – wykrzyknął Harry. – Co może mi się u niej stać?
- A Dean Thomas jest niepoczytalny – syknął Mark. – Ty rób swoje, a my zrobimy swoje.
- Potter, po prostu udaj, że nas tu nie ma – warknął Williamson. – Czy mamy rzucić na ciebie Obliviate?
Mężczyzna wyjął różdżkę i wskazał nią na Harry'ego, który przewrócił oczami.
- To nie będzie konieczne – mruknął.
Odwrócił się od nich i ruszył dalej. Tego mu było potrzeba – kilku nianiek, pomyślał sarkastycznie.
Światło latarni oświetlało pobliską ulicę, na której znajdował się rząd identycznych domów. Za bardzo przypominało to Privet Drive, ale sądził, że tak jest na każdym osiedlu pod Londynem. Wszedł na ganek i zastukał do drzwi. Usłyszał kroki i wkrótce w progu pojawiła się wysoka czarnoskóra kobieta.
- Kim pan jest? – zapytała drżącym głosem. – Nie biorę udziału w żadnych zbiórkach ani nic nie kupuję...
Chciała zamknąć drzwi, ale Harry przytrzymał je ręką.
- Diana Thomas? – spytał. – Jestem Harry Potter. Chciała pani ze mną rozmawiać.
Kobieta zawahała się, bacznie mu się przyglądając, ale w końcu wycofała się do środka i wpuściła go za sobą.
Harry sprawdził różdżkę wsuniętą w rękaw i poszedł za nią.
- Dziękuję, że pan tak szybko się zjawił – powiedziała, prowadząc go do saloniku. – Przepraszam za moje zachowanie, ale od wczoraj boję się wszystkiego i wszystkich. Gdyby nie ludzie od was... mój brat... – Potrząsnęła głową i urwała. – Nie, to już nie jest mój brat – oznajmiła dobitnie. – Nie po tym, co zrobił.
Wskazała Harry'emu fotel przy kominku. Harry podszedł bliżej i przycupnął na jego końcu.
- A co on zrobił?
Diana Thomas nadal stała w progu salonu. Rzucała pełne niepokoju spojrzenia w głąb domu i na Harry'ego.
- Przyszedł do mnie wczoraj i zaczął wymachiwać tym patykiem... Różdżką, tak? – Harry kiwnął głową. – No i chyba rzucił na mnie jakieś czary – powiedziała. – Napije się pan czegoś? Herbaty, kawy?
- Herbaty, poproszę.
Kobieta kiwnęła głową i wyszła. Harry rozejrzał się po pomieszczeniu. Obok fotela, na którym siedział, stała kanapa i mały stolik. Nie dostrzegł telewizora, ale nad kominkiem wisiał jakiś płaski ekran. Nie zdążył obejrzeć więcej, bo pani Thomas wróciła, niosąc tacę z dwoma filiżankami i dzbankiem oraz talerzem z ciasteczkami. Postawiła to wszystko na stoliku i usiadła na kanapie.
Harry sięgnął po najbliższą filiżankę i zobaczył małą karteczkę leżącą na spodku. Były na niej tylko dwa zdania: On nadal tu jest. To pułapka.
Poderwał się na równe nogi, różdżka sama znalazła się w jego dłoni. Na zewnątrz pogasły latarnie i widać było rozbłyski rzucanych zaklęć. Na górze rozległ się jakiś hałas.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
أدب الهواةJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...