Kiedy Harry pojawił się w Dolinie Godryka zauważył, że coś jest nie tak. W domu ktoś był. Widział światło i cienie kręcących się ludzi po salonie. Wyjął różdżkę i zaczął powoli zbliżać się do domu. Nagle jeden wyszedł na zewnątrz.
- Śmierciożercy – pomyślał – a jednak znaleźli mnie. Lupin miał rację.
Zakapturzona postać zobaczyła chłopaka.
- Witaj, Potter, dawno się nie widzieliśmy.
Harry rozpoznał ten głos. To był Lucjusz Malfoy. W Harrym zapałała wielka nienawiść.
- Jak śmiesz tu przychodzić – krzyknął. – Widzę, że uciekłeś z Azkabanu! Kto jeszcze z tobą uciekł?
- Drętwota! – krzyknął Malfoy. – Nie będę się tobie zwierzał co robię! – Harry upadł na ziemię wykorzystując umiejętność uników z gry w quidditcha. – Przez ciebie zginął Draco!
- Expelliarmus! – Harry krzyknął w odpowiedzi, a różdżka Malfoya odleciała w stronę domu. – Przeze mnie? Przecież to Voldemort go zabił, nie ja! Gdyby nie był taki jak ty, i przeszedłby na naszą stronę, kiedy był jeszcze na to czas, to może by jeszcze żył. Chociaż po tym, co próbował zrobić, mogę powiedzieć, że z chęcią sam bym go zabił!
- Nie wyrażaj się tak o moim synu!
Tymczasem ze środka zaczęli wychodzić inni śmierciożercy rzucając zaklęcia w jego kierunku.
- Protego! – Harry zasłonił się zaklęciem tarczy. Zobaczył kątem oka jakiś ruch, zerknął w bok i zobaczył Rona i Lupina.
- Co wy tu robicie? I kto został z Ginny?
- Hermiona. I przyszliśmy ci pomóc, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś! Pomyśleliśmy, że możesz być w niebezpieczeństwie – odparł Ron rzucając zaklęcia w śmierciożerców. Lupin też już walczył.
Nagle Harry poczuł ogień palący od środka jego kości, to Malfoy rzucił „Crucio” na niego wykorzystując jego nieuwagę. Zwinął się z bólu i upadł na ziemię.
- Niee! – Ron rzucił się na Malfoya. – Petrificus totalus! – krzyknął, a śmierciożerca upadł sztywny na ziemię.
Harry ocknął się, ale ból ustępował powoli.
- Wszystko OK.? – przyjaciel spojrzał na niego.
- Tak – odpowiedział, ale nadal nie miał siły się ruszyć. - Zostaw mnie, zaraz dołączę.
- Drętwota! – krzyknął Ron, bo kolejny śmierciożerca zbliżał się do nich.
- Impedimento! – dołączyli do nich aurorzy z ministerstwa.
Po pewnym czasie Harry, mimo, że słaniał się na nogach wstał i walczył dalej ze śmierciożercami. Wszędzie wokół śmigały zaklęcia. Walka trwała jeszcze długo. Aurorzy związali wszystkich śmierciożerców, a Lupin podszedł do nich.
- Chłopcy, wejdźcie do środka odpocząć. Ja pomogę aurorom eskortować ich do Ministerstwa i zaraz wrócę. Ron wziął Harry’ego pod ramię i pomógł mu wejść do domu.
- Harry, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej – spytał.
- Nic mi nie jest – odparł, gdy usiedli na kanapie w salonie. – Muszę tylko chwilę odpocząć. Zastanawiam się ile jeszcze razy będę musiał z nimi walczyć, aby ich zniszczyć i mieć spokój. I co mam powiedzieć Ginny? Wiem, że te kilka miesięcy miała trudne, przez mnie, bo ja nie potrafię usiedzieć na miejscu.
- Harry, wszyscy u nas w domu na to czekają, że się wreszcie oświadczysz. Wczoraj podsłuchałem przypadkiem rozmowę rodziców, jak o was rozmawiali. Boją się o Ginny, bo ona za każdym razem jak ktoś wypowiedział twoje imię upuszczała akurat to co miała w rękach i zaczynała płakać. Mama nie umiała jej zajmować, gdy nas nie było, żeby nie myślała o tobie. Wiem, że chciała się do ciebie dostać, ale rodzice przekonywali ją, że nie chcą stracić jedynej córki.
- Skąd o tym wiesz? – Harry spytał zaskoczony.
- Od taty. Powiedział mi też, że mama załamywała ręce, gdy widziała ją płaczącą i szukającą w każdym „Proroku” jakiejkolwiek wzmianki o tobie.
- To dlatego twoja mama uśmiechała się ukradkiem, jak razem weszliśmy do kuchni, przed przyjazdem McGonagall. Myślała, że tego nie widzę.
- No widzisz? Jestem twoim przyjacielem i jako brat Ginny cieszę się, że wybrała ciebie, a nie jakiegoś Deana, czy Michaela. Weź stąd wszystko co masz wziąć i wracajmy do domu, bo tam na pewno nie śpią i się o nas denerwują.
- W porządku.
Harry wstał i poszedł do swojego pokoju na górze. Wyciągnął z szafy pelerynę, mapę i szkolne szaty i włożył do plecaka, bo kufer miał już w Norze. Podszedł do szafki nocnej i wyjął z niej małe pudełeczko.
- Jak dobrze, że śmierciożercy tego nie znaleźli – powiedział, otwierając je. W środku był pierścionek z trzema brylancikami na wierzchu, a ma obrączce wygrawerowany był napis: „Na pamiątkę naszej miłości”.
- Zrobię to dzisiaj – pomyślał, całując go. Schował pudełko do kieszeni i zszedł na dół. W salonie czekał już Lupin.
- Dziękuję wam, że poszliście za mną – powiedział cicho.
- No dobrze, nic się przecież nie stało. Wziąłeś wszystko? – spytał Ron.
- Tak, możemy wracać.
Lupin machnął różdżką i plecak Harry’ego zniknął. A potem dodał:
- No to wracamy – i w tej samej chwili trzej mężczyźni deportowali się.
Gdy dotarli do Nory nad pobliskim wzgórzem wstawało słońce.
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanfictionJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...