145-Valentino żyje.

214 21 15
                                    

ANGEL:
-Połóż się, mój drogi.-Alastor delikatnie popchnął mnie na materac i przykrył dokładniej, gdy lekarz wyszedł.
-Skąd wiedziałeś że tu będę?-Spytałem.-Skąd w ogóle wiedziałeś że coś się stało..?
Mężczyzna usiadł na moim łóżku i chwycił moją dłoń.
-To... Było dość emocjonalne dla mnie.-Zmieszał się, kładąc lekko uszy.-Czekałem na Ciebie. W pewnym momencie usłyszałem syreny w okolicy, w której zniknąłeś.
Słuchałem go w ciszy, patrząc na niego. Wydawał się być zestresowany na samo wspomnienie tej sytuacji.
-Zacząłem nasłuchiwać radia, skąd dowiedziałem się o wybuchu gazu w Twoim miejscu pracy. Udałem się tam natychmiast, ale Ty byłeś już transportowany tu.
-Martwiłeś się o mnie..?-Wyrwało mi się.
-Kochany, oczywiście że tak. Jak mogłoby być inaczej?-Uśmiechnął się i pogłaskał mnie czule po włosach.
Czując jego delikatny dotyk poczułem że czuję się o wiele lepiej.
-Bałem się że już się nie zobaczymy...-Wyszeptałem wzruszony i wypuściłem łzy.
Demon zaśmiał się lekko.
-Nie było takiej możliwości, Darling. Wiesz że gdyby Cię zabrakło, ja poszedłbym Cię szukać.
Ponownie usiadłem, obejmując go mocno.
-Och, Al...-Wtuliłem się w niego.-Tak się cieszę że tu jesteś...
-Zawsze będę.-Polożył mi dłonie na plecach.
Wtuliłem się w niego, szczęśliwy że jesteśmy wolni.
-Ponoć wybuch był spowodowany nieszczelną instalacją gazową...-Odezwał się Śmieszek.
-Domyśliłem się.
-Ponoć była bardzo stara.
-Możliwe...
-Gdyby Valentino zainwestował więcej pieniędzy w BHP zamiast we własne rozrywki, nic by Ci się nie stało.-Warknął, a ja poczułem że ściska pięści.
-Mówi się trudno. Nie wskrzesisz go.
-Wskrzesić?-Powtórzył.-Dlaczego myślisz że on nie żyje?
-Nie mógł tego przeżyć.-Odsunąłem się od niego i zmarszczyłem brwi.-Nie wychodził.
Overlord uniósł brwi. 
-Valentino żyje, Najdroższy. Leży piętro niżej.


Teraz wszyscy:
"KURWA! BYŁO TAK BLISKO!"

|RADIODUST| Miłosna intrygaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz