148-Wyrzuty wobec Valentino.

202 24 10
                                    

ALASTOR:
Dowiedziałem się od personelu w jakiej sali leży Overlord, więc natychmiast tam poszedłem, otwierając drzwi mocnym pchnięciem, by znaleźć się w sali.
Swoim głośnym zachowaniem widocznie obudziłem Ćmę, bo podskoczył na łóżku szpitalnym, przez chwilę nie wiedząc co się dzieje.
W końcu mnie rozpoznał.
-Ty?
-Ja.-Powiedziałem patrząc na niego z góry i z niekrytą odrazą.
Wyglądał koszmarnie, co bardzo mnie cieszyło.
Miał na sobie dużo opatrunków, ale nie wszystkie były w stanie ukryć jego rany, a futerko na szyi, które kiedyś nosił z ogromną dumą zostało zniszczone.
Valentino został oszpecony, co nie jest korzystne dla kogoś kto pracuje w jego branży.
Musiał czuć się potwornie, co tylko karmiło mojego sadystę.
To przez niego Anthony prawie zginął, a teraz jest ciężko ranny.
Zabiłbym go od razu, ale nie chciałem żeby Angel miał później problemy szukając pracy lub po prostu miał do mnie pretensje.
-Czego chcesz?-Uniósł brew i ponownie opadł na poduszkę.-Nie mam ochoty na wizyty.
Och, czyli jednak jest w rozpaczy. Jeszcze lepiej!
Ucieszyłem się w duchu.
-To nie jest wizyta.-Podszedłem do niego.-Wizyta byłaby, gdybym przyszedł tu jako przyjaciel. Ty-spojrzałem na niego z obrzydzeniem-nigdy nim nie będziesz.
-Więc mów czego chcesz.-Wywrócił oczami.
-To co się wydarzyło to Twoja wina.-Powiedziałem zimno, a jego oczy się powiększyły.
Nie wiem czy przez to że był zaskoczony moją bezpośredniością, czy tym że w jakiś sposób go to dotknęło i sprawiło że zaczął czuć winę za swoje okaleczenie.
-Gdybyś przykładał większa wagę do zasad bezpieczeństwa i inwestował swoje brudne pieniądze lepiej, nie skończyłoby się to tak, jak się skończyło!-Krzyknąłem, pozwalając na moment emocjom wziąć górę.


Tak jest, Al! Opierdol dziada!
Tylko uważaj na słowa. Nie chcielibyśmy żeby Val się dowiedział...

|RADIODUST| Miłosna intrygaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz