38-Piesek obronny.

280 26 1
                                    

ALASTOR:
Nie przepadałem za Vagathą.
Była irytująca, impulsywna i wietrząca podstęp wszędzie gdzie było to tylko możliwe.
Była tak denerwująca i natarczywa jak jakiś obrzywdliwy, mały ratlerek. W zasadzie była pieskiem obronnym Charlotte, tylko że pewnie gdyby doszło do czegoś, okazałaby się słaba jak mucha. Do rozgniecenia kciukiem.
Jak ja jej nie znosiłem.
Często puszczałem jej uwagi i wyzwiska mimo uszu, mimo że często mnie bawiły.
Jednak gróźb nie zamierzam tolerować. Ten osobnik nie ma pojęcia na co się pisze.
Szkoda że jest ulubienicą Księżniczki. Gdyby nie to...
Uśmiechnąłem się szeroko na myśl o tym jak bolesnym i długim torturom bym ją poddał.
Faktycznie, długo nie zabijałem, ale dla niej mógłbym zacząć.
Za życia zabijałem nie tylko ludzi którzy byli losowymi obywatelami Nowego Orleanu. Czasem były to osoby, które choć odrobinę zaszły mi za skórę.
Krzywą miną bądź wyśmianiem jeśli rozwiązały mi się sznurowadła.
Raczej nie mogłem zabijać ludzi, którzy jawnie mnie prześladowali i dręczyli, bo w razie ich zaginięcia zostałbym podejrzanym.
Ale tu?
W zasadzie mógłbym mordować kogo zechcę.
Oczywiście oprócz panienki Vagathy, przez wzgląd na Córkę Lucifera...
Szedłem tak, wydając z siebie trzaski radiowe i szum, nawet nie będąc tego świadomym.
Nawet przeszedłem swój pokój i dalej szedłem korytarzem, aż na kogoś wpadłem.

|RADIODUST| Miłosna intrygaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz