161

17.9K 731 99
                                    

Usłyszałam jakieś krzyki. Kurwa no... Nawet w sobotę nie dadzą pospać. Mam skurcze i nie mogę w ogóle spać, więc mogliby być ciszej no. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół.

- Musicie się tak drzeć z rana?

- Jest trzynasta...

Powiedział Justin.

- To rano, jest coś do jedzenia?

- Naleśniki.

Wyszczerzył się Luke.

- Okej.

Zauważyłam je na blacie. Zrobiłam sobie z dżemem truskawkowym i usiadłam przy wysepce.

- Poka! - Scott wziął moją rękę. - czy on ci się oświadczył?

Zapytał.

- No... Z tydzień temu, wszędzie o tym piszą, gadają, a poza tym nie oglądałeś ich koncertu?

- nNe, od dwóch tygodni nie mam telefonu i nie oglądam wiadomości.

- A no tak.

- Jejku gratuluję!

Przytulił mnie.

- Dzięki.

Zaśmiałam się, znowu skurcz. Skrzywiłam się i poczułam że odchodzą mi wody.

- Luke...

- No?

- Jedziemy do szpitala.

Znowu się skrzywiłam.

- O kurwa, to już?

- Chyba tak.

- Emm.. dobra, jedziemy..

- Co jest?

Zapytał Scott.

- Chyba rodzę.

- O chuj, ej ja też jadę. Karol! Kylie rodzi!

Zaczął się drzeć. Spróbowałam wstać. Luke mnie wziął na ręce i zaniósł do samochodu. Ja pierdole niech te skurcze sobie pójdą. To jest nie do wytrzymania.

- Dasz radę.

Luke położył rękę na moim udzie i się uśmiechnął. Dojechaliśmy do szpitala i weszliśmy do niego.

- Ludzie dajcie jakiegoś lekarza.

Powiedział Luke.

- Co się stało?

Podeszła pielęgniarka.

- Nie widać? Ona rodzi.

- Luke spokojnie.

Powiedziałam.

- Już, niech pani usiądzie na wózku.

Zawiozła mnie do jakiejś sali. Kilka minut tu posiedziałam z Lukiem i zawiozła mnie na porodówkę. Dobra jak mam tak leżeć dwadzieścia cztery godziny to ja podziękuję już. Jedno będzie z kilkanaście godzin, a jeszcze drugie. Ugh mogę już umrzeć? Dajcie mi coś na uśpienie. I obudźcie po wszystkim. Te skurcze są co kilka minut, a to nie jest przyjemne. Widzę że Luke jest zdenerwowany tym wszystkim. Boi się tego. Próbuje mnie wspierać, ale sam nie wierzy w to co mówi.
 

Dobra trochę to zajęło, ale już jest ok. Urodziło się dwóch zdrowych chłopców. Boże w końcu koniec.

- I co? Już?

Zapytał Luke.

- Jeszcze pępowina. - Powiedział lekarz - chce pan jako ojciec ją przeciąć?

Przyjaciel mojego brata || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz