Zrozumienie.

273 9 8
                                    

Uwaga!! Problemy z żywieniem!!

Nie pojawił się. Przez cały weekend, nie zadzwonił, nie dał znaku, że się martwi, czy przejmuje tym co się stało.

Nadszedł niechciany poniedziałek. Wiedziałam że prędzej czy później go spotkam, ale czemu miałam się tym przejmować? Przecież już nas nic nie łączyło. Zdradził mnie, prawdopodobnie, wszystko na to wskazuje, nie łódź się głupia, przecież jakby nic się między nimi nie wydarzyło to jeszcze tego samego dnia byłby u ciebie, a może nie? Może mu zabronili? Ale kto?

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek który zapowiadał przerwę na obiad. Niechętnie weszłam do pomieszczenia. Nie starałam się dzisiaj, miałam rozczochrane włosy, czarną bluzę mojego brata, okulary przeciwsłoneczne, bo wczoraj przesadziłam z alkoholem, zabrałam jedna z butelek które Steve kupił na ich oglądanie filmów, które przeze mnie się nie odbyło i wypiłam całą zawartość. Był to głupi pomysł, ale chciałam uciszyć swoje myśli. Dzisiaj za to wróciły z bólem głowy i nudnościami.

Uwolniłam się od Archera, gdy rozdzieliła nas kolejka. Mam powoli dość ciągłego cienia Archera za sobą, jednak rozumiem że się o mnie martwi, jak dobry przyjaciel powinien. Nie rozglądałam się, nie obchodziło mnie czy on tam jest, czy ona z nim jest. Było mi to wszystko obojętne.

Zabrałam tace z jedzeniem, nawet sama nie wiem co wzięłam i tak nie mam zamiaru tego jeść, ale słucham już od 2 dni że prawie nic nie jem. Jest to prawdą, przez ostatnie 2 dni zjadłam może garść orzeszków i dwa suche krakersy, ale nie miałam ochoty na jedzenie. Na nic nie miałam ochoty, a tym bardziej siły. Usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam ją. Chrissy. Siedziała z koszykarzami i się śmiała, jakby nic się nie stało. Odwróciłam wzrok, podeszłam do śmietnika, wyrzuciłam jedzenie i wyszłam szybkim krokiem ze stołówki.

Pobiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować. Nie wiem czym. Nic nie zjadłam. Alkohol? Może to z nerwów. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam się trząść. Oddychałam powoli żeby się uspokoić. Wiedziałam że nie mogę dać za wygraną, nie tutaj. Wstałam, spłukałam wodę i podeszłam do zlewu. Umyłam buzię, oblałam się po niej zimna wodą i umyłam ręce. Szczęście, że miałam związane włosy w kucyk.

Wyszłam z łazienki i nie uwierzyłam kogo zobaczyłam. Eddie stał jakby na kogoś czekał, ale ja nie czekałam dłużej i odeszłam bez słowa.

- Czy możemy porozmawiać? - zapytał podbiegając do mnie

- To nie najlepsze miejsce na rozmowę, jeśli mój brat nas zobaczy to nie ręczę za niego.

- Nie obchodzi mnie to, proszę Amy. Błagam cię daj mi to wyjaśnić.

- Czekałam na wyjaśnienia przez weekend.. nie pojawiłeś się.

- Nie pojawiłem? Pół soboty przesiedziałem pod twoim domem, ale Collin, Archer i Steve mnie nie wpuszczali.

Stanęłam na moment. Pomyślałam czy mówi prawdę, czy może kłamie.

- Dziwisz im się? - poszłam dalej z myślą że mówi prawdę, bo po co miałby kłamać

- Nie. Ale uwierz mi kochanie, nigdy bym cię tak nie skrzywdził. - złapał mnie za ręce, ale ja odruchowo je odrzuciłam

- Jednak to zrobiłeś. Eddie.. Archer wyciągnął cię pół nagiego z pokoju w którym siedziałeś z ... - łzy pojawiły mi się w oczach, dlatego przestałam, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że doprowadza mnie do płaczu - Co gdybyś to mnie przyłapał na czym takim? - zapytałam gdy się uspokoiłam

- Błagam kochanie, daj mi to wyjaśnić.

- Wyjaśniaj.. masz czas do puki Archer albo Collin mnie nie znajdą, albo nie zachcę mi się znów rzygać.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz