Eddie pov:
Zaraz dostanę białej gorączki, jesteśmy tu już 3 dni, a nie mamy nagranych nawet 3 utworów. Jesteśmy w trakcie nagrywania trzeciej piosenki, ale przez to jak od dwóch dni od rana do wieczora siedźmy w studiu, powtarzamy te same fragmenty sprawdzając czy wyszły idealni to mam już tego wszystkiego dość. Wszyscy zaczynamy narzekać na skórze mięśnie w dłoniach od ciągłego grania, a Andy coraz bardziej zdziera sobie gardło. Wszystko wydaje się być bez sensu.Dogadaliśmy się z Phillem i jego ojcem z łatwością. Nie musieli zmieniać nic w umowie i cieszyli się że zgadzamy się na ich warunki. Musieliśmy podpisać dodatkowy aneks który związał Corroded Coffin na dwa lata z ich wytwórnią, więc mają wyłączność na naszą muzykę, a kiedy się wybijemy tylko oni będą mogli dogadywać się w sprawie naszych koncertów czy całych tras koncertowych. O ile do tego kiedykolwiek dojdzie..
Więc jak mówiłem Phill i jego tata to mała rybka, ale gościu który siedział z nami cały czas i sprawdza czy wszystko nagrywa się prawidłowo i śmie nazywać się naszym menadżerem i agentem jest zupełnie inną parą kaloszy. Mam szczerą ochotę wystawić go za drzwi za każdym razem gdy mówi choćby jedno słowo. Rzadko kiedy ktoś działa im aż tak na nerwy, ale jemu się udaje. Jego ciągle "dalej chłopcy możecie to zrobić jeszcze lepiej", albo ciągłe "świetnie, świetnie, ale spróbujmy jeszcze raz!" doprowadza mnie do furii co doskonale widzą chłopaki.
Skończyłem właśnie jedna z wielu solówkę i wściekły spojrzałem za szybę za którą stał nasz nowy producent i "agent". Usłyszałem kliknięcie, czyli zaraz któryś z nich będzie coś mówił. Mam nadzieję, że będzie to producent.
- Ed..- nasz agent spojrzał jeszcze raz na kartkę z naszymi imionami którą przykleił sobie do nesesera. - Edward, poszło ci świetnie.. - mając go już naprawdę dość, przerwałem mu
- Ale mam zagrać jeszcze raz. - odpowiedziałem wściekły
- Jak ty nie dobrze znasz Edward!
- Powiedz do niego jeszcze raz Edward to rzuci cię tą gitarą. - usłyszałem głos Andyego i śmiech innych przed tym jak dźwięk ponownie został odcięty z wygłuszonego pomieszczenia w którym stałem.
Strzepnąłem stres z rąk i trochę je rozluźniłem i zabrałem się ponownie do grania. Jeśli jeszcze raz usłyszę że mam powtórzyć tą solówkę to już nigdy w życiu nie zagram tej piosenki z własnej woli.
Amara pov:
Kolejny dzień rozprawy zaczyna się od zeznań sąsiada Archera. Mężczyzny który wezwał policję i karetkę przed swoją posesję. Mężczyzny który tak naprawdę uratował mi życie. Mi i mojemu dziecku. Słuchałam z przerażeniem wspomnień mężczyzny w podeszłym wieku, który odpowiadał szczerze na wszystkie pytania. Widać było dokładnie tą szczerość i to że wraca do tych okropnych wspomnień raz za razem. W końcu nikt nie chce znaleźć u progu swojego domu zakrwawioną dziewczynę, która patrzy na ciebie błagalnym spojrzeniem.- I jest pan w 100% pewien, że widział pan Carol Laviath uciekającą z zakrwawionym nożem z przed pana posesji? - zapytał po raz kolejny prawnik który mnie reprezentował
- Było ciemno, ale wszystko stało sie pod jedną z latarni ulicznych, wiec tak. Jestem pewien, że była to ta kobieta. Jeśli nie była to ona, to musiała by być to jej siostra bliźniaczka.
Mam ogromną ilość szczęścia, że Archer z rodzicami mieszka w bogatej części miasteczka, części miasta w której ulice są oświetlone, co prawda nie ma tam kamer, ale wiem że ma się to zmienić. Z uwagi na atak na mnie miasto chce zamontować w niektórych miejscach kamery które pomogłyby dowieść prawy przedstawionym przeze mnie zarzutom. Cieszę się, że ta sytuacja choć trochę pomoże innym ludziom którzy zostaną w przyszłości zaatakowani w jakikolwiek sposób.
CZYTASZ
Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington
FanfictionAmara musi przenieść się z Nowego Yorku do Hawkins przez swojego brata. Chłopak wplątał się w jakieś szemrane interesy, co na pewno nie przyniosłoby nic dobrego. Siostra musi z nim jechać, żeby go przypilnować. Mieszkają ze swoim kuzynem Stevem Har...