Ten tydzień był dziwny. Eddie pojawił się na lunchu tylko dwa razy, przez które mało co mówił. Nie zachowywał się jak on. Nie chciał wysuwać podejrzeń, ale w głowie świszczały mi dalej słowa Archera.
Po zajęciach nie było lepiej, odwoził mnie do domu i mówił za każdym razem, że dzisiaj nie może do mnie wejść, bo ma coś ważnego do załatwienia. Gdy pytałam co to patrzył na mnie chwilę i odpowiadał "klient". Ja patrzyłam na niego za każdym razem i chciałam prosić znowu żeby przestał, ale ani razu tego nie zrobiłam.
W piątek już nawet nie pytałam czy ma ochotę do mnie wejść. Złapałam za swoje torby i otworzyłam drzwi. On nawet się nie odezwał. Wysiadłam i zamknęłam drzwi, a on odjechał. Łzy napłynęły mi do oczu, ale szybko uświadomiłam sobie że nie będę przez niego płakać, że muszę z nim porozmawiać o tym coś się stało między nami. Dlaczego mnie od siebie odsunął. Może coś zrobiłam? Uraziłam go jakoś. Może widział że przytuliłam Jasona i czeka aż zacznę ten temat. Weszłam do domu i poszłam do pokoju, nie chciałam z nikim rozmawiać. Zamknęłam drzwi pokoju na kluczyk, rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam do biurka.
Stwierdziłam po chwili że to ten czas żeby się odstresować. Wstałam po chwili i ruszyłam do garażu. Odkryłam plandekę która przykrywała moja perkusje i wyjęłam pałeczki. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam się odstresowywać.
Grałam kilka godzin, aż do momentu gdy moje ręce dostawały spazmów z wycięczenia i nadmiernego użytku. Wstałam i zaczęłam chodzić po garażu i myśleć. Nie mogłam ciągle zapomnieć tego zdania. Jak to możliwe że jedno zdanie zrobiło ze mną coś takiego?
Poszłam do kuchni i złapałam za telefon. Akurat nie było nikogo u nas w domu, co było dość dziwne.
- Rezydencja Colley. - odezwał się mój przyjaciel w słuchawce.
- Masz dzisiaj trochę czasu? Potrzebuje pogadać.
- Amara? - odezwał się Archer - pewnie, mogę do ciebie podjechać za.. - chwila ciszy- 10 minut będę.
- Dziękuję. Jesteś kochany!
Rozłączyłam się i zaczęłam chodzić przy drzwiach wejściowych obgryzając paznokcie. Nagle się otworzyły, a ja ruszyłam do nich szybko.
- Arch! Dobrze, że...!- przerwałam bo do środka nie wszedł Archer tylko Nancy, Robin i Steve
Spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Kuzynko.. nie sądziłem, że będziesz w domu.
- A co liczysz na trójkąt na kanapie w salonie? - zapytałam sarkastycznie
Robin i Nancy zaczęły się śmiać.
- Nie. Skoro jutro mają przyjść Eddie, Gareth, Andy, Dustin, Mike i ta dziewczyna to stwierdziliśmy że nasza noc filmów i alkoholu przeniesiemy na dzisiaj.
- Alkohol? - zapytałam zadowolona
- Tak.. - powiedział zdziwiony Steve podnosząc reklamówkę z brzęczącymi butelkami
- Cudownie! Muszę się napić! Nie będzie wam przeszkadzać dodatkowa 2??
- dwójka? - zapytała Robin.- jesteś tu sama.
- Archer zaraz powinien tu być.
Nancy i Robin się zgodziły, Steve powiedział, że mu obojętne czy ktoś do nas dołączy, bo im więcej tym lepiej. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i je otworzyłam, Archer z dwoma wielkimi kubłami lodów stał po drugiej stronie.
- Sorry że tak długo, byłem jeszcze w sklepie. - powiedział i wszedł do środka zdejmując buty.
- To dla mnie? - zapytałam patrząc na lody w jego ręku

CZYTASZ
Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington
FanfictionAmara musi przenieść się z Nowego Yorku do Hawkins przez swojego brata. Chłopak wplątał się w jakieś szemrane interesy, co na pewno nie przyniosłoby nic dobrego. Siostra musi z nim jechać, żeby go przypilnować. Mieszkają ze swoim kuzynem Stevem Har...