Start przygody.

221 8 7
                                    

Amara pov:
Minęły 3 dni, stoję przed lustrem z poduszką włożoną pod koszulkę, udającą brzuch ciążowy. Przyglądam się sobie uważnie i myślę co jeśli to naprawdę się stało. Przez te kilka dni wypierałam tą myśli z głowy. Z Eddim nie wracaliśmy do tego tematu, mimo to, że oboje wiedzieliśmy że drugie czasami o tym myśli.

Patrzyłam na siebie jeszcze chwilę, po czym wyrwałam z obrzydzeniem poduszkę z pod koszulki i rzuciłam nią w drzwi łazienki. Usiadłam na podłodze i kilka łez opuściło moje zamknięte powieki. W głowie miałam mętlik myśli, że zrujnowałam sobie życie, ale przecież jeśli okaże się że... To będzie dziecko moje i Eddiego, a on na pewno weźmie za nie odpowiedzialność, prawda? A może ucieknie ze strachu przed odpowiedzialnością? Albo jednak sobie nie poradzimy, tak jak obiecywał.

Podniosłam się z zimnych kafelek, wzięłam poduszkę i jeszcze raz na sekundę przyłożyłam ją do brzucha, ale tak samo szybko jak to zrobiłam tak szybko wyszłam z pokoju, rzucając poduszkę na kanapę.

Za oknem było już ciemno, byłam sama. Eddie musiał jechać od rana pomóc swojemu wujkowi z naprawą jakiegoś garażu. Pomyślałam, że zapewne już dzisiaj nie wróci i będzie spał u siebie. Ostatnio jak widziałam się z Waynem Munsonem to śmiał się, że jego bratanek praktycznie się do nas przeprowadził, co było bardzo bliskie prawdy, bo spędzaliśmy z Eddim prawie każdą minutę razem.

Z zamyślenia o Waynie wyrwało mnie spojrzenie na stertę ciuchów które miałam zamiar zapakować do walizki przed tym jak do głowy przyszedł mi ten głupi pomysł ze sprawdzeniem jak będę wyglądać z brzuchem ciążowym. Wyjęłam walizkę z garderoby i wrzuciłam do niej przygotowane koszulki i spodnie, kilka spódnic i bieliznę. Na samą górę położyłam piżamę, która stwierdziłam później że niepotrzebnie biorę bo pewnie i tak będę spać w koszulce Eddiego, ale na wszelki wypadek spakowałam. Jutro o 15:30 mamy wylecieć z lotniska pod Hawkins do Nowego Yorku, gdzie spędzimy 4 dni.

Ani Gareth, ani Andy nie odzywali się apropo jakichś zmian w ilości osób które z nami lecą, więc nie musiałam nic zmieniać, podróżowaliśmy we czwórkę. Może piątkę licząc to co możliwe, że rozwija się w moim brzuchu. Jednak nie powinnam o tym myśleć. Nie teraz. Ten kilka dni chce przeznaczyć tylko dla Eddiego i chłopaków.

Eddie razem z chłopakami pojawili się pod naszym domem koło pierwszej. Zabrałam walizkę, pocałowałam Steva i Collina w policzek i mocno przytuliłam Robin.

- Widzimy się w nowym roku! - krzyknęłam wsiadając do samochodu

- Już tęsknię!- krzyknął Coll

Wszyscy nam pomachali jak odjeżdżaliśmy, odwróciłam się do chłopaków.

- Gotowi? - zapytałam podekscytowana

- I to jeszcze jak!- krzyknął Andy i złapał mnie za ręce. - Dzięki że to wszystko zorganizowałaś. Pomyślałaś nie tylko o Munsonie, ale i o nas..

- Spełnienie marzeń.- dodał Gareth

- Dajcie spokój. Rozmawialiśmy już o tym, mam nadzieję, że spotkanie będzie takie jak w waszych marzeniach.

Spojrzałam na Eddiego, który siedział mocno ściskając kierownicę. Widziałam że był podekscytowany.

Dojechaliśmy na lotnisko i szybko poszliśmy w kierunku swojej bramki. Trzymałam Eddiego za rękę i prowadziłam chłopaków przez tłum ludzi. Przeszliśmy odprawę i podeszliśmy do Stewardessy, podałam jej nasze bilety. Kobieta się uśmiechnęła, wyprzedziła bardzo długą kolejkę do samolotu, cały czas szliśmy za nią. Otworzyła sznurek który blokował przed wejściem na pokład samolotu i puściła nas przodem.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz