On tu jest!

163 5 13
                                    

- Od ponad trzech tygodni Ronald White jest nieuchwytny dla policji z całego stanu Indiana. Mężczyzna był widziany niejednokrotnie w wielu miejscach publicznych w środkowej części stanu, jednak policja nie jest w stanie go namierzyć.

Reporterka w wiadomościach ani trochę nie poprawiła mojego nastroju. Biorąc głęboki oddech nalałam kawy do dwóch kubków i wyszłam przed dom żeby przekazać je siedzącym w nieoznakowanym radiowozie policjantom. Od dnia w którym powiadomili mnie o śmierci Camili spędzają w tym aucie więcej czasu niż na powietrzu i mimo licznych zmian nadal jest mi ich szkoda. Pogrzeb Cam był piękny, wydawało mi się że płakałam na nim tyle co jej mama wiedząc że dziewczyna nie wytrzymała presji, a motywem do odebrania sobie życia był fakt że nasz oprawca uciekł. Myśli o tym że nie wciąż nie mogę się poddać, tak jak zrobiła to Camila sprawiły że dalej ciągnęłam swoje życie, teraz w strachu i smutku.

- Dziękujemy Amy. - powiedział funkcjonariusz odbierając przez okno dwa kubki.

- Nie ma za co. - odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie. - Wiadomo coś?

- Nic nowego. - odpowiedział drugi wyglądając przez szybę.

- Jeśli będziecie mieli ochotę wejść do środka.. - zaczęłam ponownie jednak panowie szybko mi przerwali.

- Mamy pilnować tego co dzieje się po za domem.

Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową szybko wracając do środka. Od trzech tygodni miejscem w którym byłam najdalej od naszej pięknej posiadłości to warsztat Eddiego w którym przebywałam tylko dlatego że brunet musiał iść do pracy i bardzo obawiałam się tym że będę sama w domu. Teraz jednak wiem że mam przed nim dwóch policjantów którzy pomogą mi w potrzebie i do tego Axel bacznie wszystko obserwuje. Byłam bardziej zaniepokojona gdy Eddie wychodził do pracy, co zdążało się coraz częściej, jednak nie tak często jak przed ucieczką Ronalda z więzienia.

Starałam się cieszyć czasem który spędzałam ponownie z Mel. Obserwowałam dokładnie jak mała z dnia na dzień rośnie i się rozwija, a Nina codziennie dokładnie informowała mnie co działo się na zajęciach. Gdy do mnie dzwoniła to bardzo często w tle mogłam słyszeć zadowolony głos Andyego, więc sama cieszyłam się ich szczęściem, mimo że do tej pory nie oznajmili światu że są oficjalnie razem.

Westchnęłam głośno i ruszyłam na górę wiedząc, że Mel obudzi się niedługo ze swojej popołudniowek drzemki. Zajęłam się nią gdy tylko otworzyła swoje piękne prawie czarne ślepia i wspólnie bawiłyśmy się zabawkami, tak samo jak ćwiczyłyśmy stanie na dwóch nogach, co szło jej dość ciężko, mimo faktu że zaczęłyśmy mocniejsze starania kilka dni temu. Mówienie za to było dla niej łatwizną i co chwila raczyła mnie nowo wymyślonym dźwiękiem, czy próbami udawania różnych przedmiotów, albo zwierząt. Kreatywność napewno odziedziczyła po swoim ojcu.

Starałam się prowadzić Mel za rączki tak żeby robiła małe kroczki, jednak szło nam średnio. Mała potrafiła raczkować jak mistrz i niczym wyścigówka przemieszczała się po całym salonie gdy tylko miała na to okazję, ale jako że za tydzień ma skończyć roczek to powinna już choć trochę maszerować. Niestety jak widać ona nie na na to najmniejszej ochoty i wybiera poruszanie się na czworaka. Nasze próby spacerowania przerwał telefon, więc złapałam Melody na rękę i przeszłam do kuchni żeby odebrać. Zawahałam się lekko jednak złapałam za słuchawkę i przyłożyłam ją do ucha.

- Rezydencja Munsonów, w czym mogę pomóc? - zapytałam lekko zdenerwowana

- Jak ślicznie to brzmi. - w słuchawce odezwał się głos mojego narzeczonego

Odetchnęłam z dość dużą ulgą i spojrzałam na Mel która musiała usłyszeć swojego tatę, bo zaczęła majstrować przy telefonie i głośno gaworzyć.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz