Wyraźna linia.

113 6 14
                                    

Wiedziałam że wszyscy są już w Hawkins. Wizyty od moich rodziców zaskoczyły nas kilka dni temu, gdy tata razem ze swoją dziewczyną oznajmili nam że są już w miasteczku, a dobę później to samo zrobiła moja matka jaki i moi znajomi z Nowego Jorku. Moja rodzicielka nalegała na pokazanie jej sukienki ślubnej jednak użyłam wymówki że jest u Collina żeby Eddie jej nie znalazł. Partner mamy chętnie wypytywał mojego ukochanego jak idzie mu kariera i kiedy usłyszał o ich kolejnych sukcesach widziałam jak staje się mniej radosny, za to moja radość tylko rosła.

Nie mogłam uwierzyć że to wszystko się dzieje, nie mogłam uwierzyć że za niecałe 48 godzin będę mogła nazywać Eddiego mężem i oficjalnie przejmę jego nazwisko uwalniając się przy tym całkowicie od rodziców. Teraz jednak moja ekscytacja sprawiła że klęczę przed ubikacją w łazience na uczelni i podtrzymując swoje włosy oddając do muszli śniadanie.

- Kończysz? - głos Niny z za drzwi kabiny sprawił że moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej niezadowolona.

- Chyba tak. - odpowiedziałam wycierając usta

- To pewnie stres.. - dodała Isa

Spuściłam wodę i wyszłam z kabiny załamana że mój organizm musi reagować tak na stres którego doświadczam od jakiegoś czasu.

- Powinnaś wrócić do domu. - powiedziała Isa patrząc na mnie troskliwym wzrokiem

- Mamy już tylko dwie godziny. - odpowiedziałam podchodząc do zlewu żeby wypłukać usta

Kiedy zobaczyłam swoje odbicie zrozumiałam doskonale dlaczego dziewczyny się martwią. Byłam blada, tak jakby ktoś spuścił że mnie całą krew. Jednak nie mogę się dziwić że mój organizm mści się na mnie przez bezsensowną dietę którą wymyśliłam miesiąc przed ślubem. Chciałam wyglądać jak najlepiej więc ograniczyłam swoje kalorie do minimum przez to że przybrałam trochę wagi w ostatnim miesiącu planowania wszystkiego. Nie wiedziałam czym tak mocno się denerwuje, bo Eddie powtarzał mi od dawna że wszystko będzie idealnie, ale im bliżej jest do naszej daty, tym bardziej się stresuje.

- Amy, powinnaś odpocząć. Odwiozę cię do domu. - nalegała Nina

- Kiedy będę w domu może przyjść do mnie matka, a to tylko mocniej mnie zdenerwuje. - odpowiedziałam wyrzucając do kosza skrawki papieru którymi wycierałam usta. - Nic mi nie będzie.

Isa zaczęła grzebać w swojej torbie i wyciągnęła batona proteinowego, którego mi podała.

- Masz, zjedz chociaż to.

- Dzięki. - odpowiedziałam i złapałam za baton

Na zajęciach udało mi się go zjeść, jednak na kolejnej przerwie znowu wylądowałam w łazience oddając zawartość żołądka do pobliskiego sedesu. Miałam tego serdecznie dość, a fakt że dzieje się tak od tygodnia nie poprawiał mojego samopoczucia.

- Amara, nie chce nawet żebyś się ze mną kłóciła, że to ostatnie zajęcia. Zabieram cię do domu! - oznajmiła Nina

- Ale.. - zaczęłam jednak dziewczyna mi przerwała

- Nie ma żadnych ale! Odwożę cię do domu i zajmiesz sie czymś innym żebyś mogła naprawdę odpocząć.

Wzięłam głęboki oddech i gdy wyszłam z łazienki pozwoliłam żeby Isa i Nina odprowadziły mnie do mojego auta. Nina wsiadła za kierownicę mówiąc mi że nie ma zamiaru pozwolić mi prowadzić w takim stanie i tu ani trochę nie mogłam się z nią sprzeczać. Usiadłam na miejscu pasażera opierając głowę o zagłówek i zamknęłam oczy żeby się uspokoić. Wtedy dotarło do mnie że jestem bardzo spokojna, a nawet myśli o ślubie nie wywołują u mnie aż tak dużych nerwów żebym mogła nieustannie oddawać pokarm który zjadłam.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz