Przebłyski przeszłości.

389 12 6
                                    

Pierwsze tygodnie były katorgą, przyzwyczajanie się do wszystkiego na nowo, sama różnica w strefie czasowej była już bardzo męcząca, a co dopiero dodanie do tego zajęć, aktywności po za lekcyjnych takich jak zespół cheerleaderski, czy moja największa pasja, której nie dzieliłam z praktycznie nikim - muzyka.

Moje instrumenty przybyły do Hawkins prawie nietknięte. Mogłam więc porozkładać wszystko w pokoju z wyjątkiem perkusji która okazała się za duża. Jednak za zgodą chłopaków mogłam umieścić ją w piwnicy i tam czasami sobie pogrywałam żeby się odstresować. Nawałnice w bębny było mi bardzo potrzebne przez te ostatnie tygodnie.

Gdy tylko ktoś nowy dowiadywał się że potrafię grać na tych wszystkich instrumentach nie chciał mi uwierzyć, a już na pewno nie wierzyli że gram na perkusji. Dlatego tak bardzo to lubiłam. Wszyscy kojarzyli mnie głównie z gry na pianinie i skrzypcach, żeby nie było, bardzo to lubię, ale nie kiedy muszę się odstresować. W takich momentach jedyne za co mogę chwycić to moje czarne pałeczki, które dostałam po moim pierwszym koncercie na który uczęszczałam razem z moim tatą.

Gram na pianinie, skrzypcach, perkusji i ciągle podciągam do perfekcji grę na gitarze. Mój brat kiedyś był w tym świetny jednak musiał zrezygnować z instrumentu na rzecz koszykowi. Po zdarzeniu w którym połamał palce jednej dłoni i nie był w stanie odzyskać idealnego chwytu na instrumencie odłożył swoją gitarę w kąt i nigdy więcej jej nie ruszył. Dlatego ja teraz z tego korzystam i przygarnęłam to małe cacko do siebie. Stoi w futerale niedaleko pianina i czeka na swój czas, a bardziej na mnie aż ja uporządkuje jakoś mój czas i znajdę chęci, siłę i cierpliwość na ponowny powrót do nauki gry.

Przez ostatnie bodajże 3 miesiące każdy poranek w tygodniu wyglądał niemalże identycznie. Wstawanie rano, prysznic, ogarnianie włosów i lekkiego makijażu, ubranie się w coś co mówi "jestem tylko słodką kobietką", lub w mój strój cheerleaderki i zejście na dół do kuchni gdzie praktycznie zawsze był już Steve przygotowujący śniadanie. Zjadaliśmy co nam podał i wyjeżdżaliśmy wszyscy razem do szkoły.

Kontakt z Eddim i jego znajomymi kompletnie się urwał i od jakiegoś czasu pogorszyła mi się relacja również z Nancy, czy Robin. Stwierdziłam więc że muszę to zmienić i dzisiaj na lunchu chciałam usiąść z nimi, stolik przy którym siedziały dziewczyny był jednak całkowicie zapchany, co pokrzyżowało mój plan już na samym wstępie. Usiadłam więc na moim stałym miejscu naprzeciwko mojego brata, a ramię w ramię z Jasonem, który pozwalał sobie na coraz więcej. Niepostrzeżenie, bez jakiegokolwiek pytania kładł mi rękę na nodze, licząc chyba że nic z tym nie zrobię. Za każdym jednak razem się mylił, a ja zdejmowałam jego dłoń z mojego uda, lub potrafił obejmować mnie swoim ramieniem, tak jakbyśmy byli parą, a na 1000% wiem że prędzej piekło zamarźnie niż to się wydarzy i oczywiście zaczepki słowne i słówka których nie cierpię, gdy padają z jego ust, takie jak "maleńka, laleczko" czy już do granic znienawidzone prze ze mnie "gwiazdeczko".

Dzisiaj jednak Jason przekroczył wszelkie granice. Gdy usiadłam obok niego i zaczęłam rozmowę z jednym z jego dryblasów, ten najpierw położył mi swoją rękę na udzie po czym zaczął wsuwać ją pod moją spódniczkę, byłam w szoku, nie miałam pojęcia co zrobić, więc jak najszybciej złapałam go za rękę i wyciągnęłam spod stolika.

-Co ty wyprawiasz?!- wrzasnęłam na całą stołówkę z przerażeniem

Mój brat gdy tylko mnie usłyszał od zaraz wstał z miejsca i spojrzał groźnie na Jasona.

-Ale gwiazdeczko, przecież nic złego nie robię. - odpowiedział Jason z uśmiechem na ustach

- Obmacywanie dziewczyn podczas tego gdy siedzi obok ciebie twoja dziewczyna to nic złego?!

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz