Śnieg i ogień.

192 7 1
                                    

Rozdział nie był sprawdzany, więc przepraszam za błędy, ale chciałam żeby dzisiaj się coś pojawiło!!

To już dziś, od rana przygotowania nabrały ogromnej prędkości. Wszyscy się czym zajmowali, Steve, Collin, Eddie i Robin zajmowali się układaniem stołów tak żeby wszyscy się zmieścili, a ja i reszta dziewczyn szykowałyśmy potrawy. Wszystko szło jak w zegarku. Dom pachniał jemiołą, która wisiała na żyrandolu nad stolikiem kawowym w salonie i jedzeniem, które co jakiś czas chcieli podkradać chłopaki. Z głośników w salonie było słychać kolędy i różne świąteczne piosenki, wszystko wydawało się magiczne, jeszcze więcej magi dodał fakt, że za oknem delikatnie pruszył śnieg, co zapewne będzie wyznacznikiem wieczornej bitwy na śnieżki którą urządzą dzieciaki z Eddim i Collinem.

Na samą myśl o wszystkich gościch zadowolonych z obiadu, rozmów i miło spędzonego czasu chciało mi się bardziej starać i pracować ciężej nad przygotowywanymi rzeczami. W końcu przyszedł czas do nakrywania stołu i sprawdzenia czy wszyscy zostali dobrze policzeni i usadowieni. Na szczęście wszystko się zgadzało, więc po 20 minutach rozmyślania nad tym gdzie kogo posadzić byliśmy gotowi do przejmowania naszych gości.

Pierwsza w domu była Joyce z Willem, Jane, Jonathanem i Nancy. Przywitaliśmy się zadowoleni, że możemy widzieć ich wszystkich. Jonathan i Nancy od razu skorzystali z okazji i jemioły całując się delikatnie. Zaraz za nimi do domu wrócił Steve i Robin razem z Lizzy, Vicky i jej bratem którego miałam przyjemność poznać. Był bardzo miły, uprzejmy i w wieku Nicka. Niedługo później pojawił się Emet z którym chętnie się przywitałam.

Po kilku minutach w drzwiach zjawił się Wayne razem z Russellem, Alison, Nickiem, Robertem i Lucy.

- Postaraliście się!- powiedział Russ wchodząc do domu z ciastem w ręku

- Harringtonowie biorą święta na poważnie! - krzyknął przebiegający z kubkiem z grzanym winem Steve

- Oddawaj to Steve!! - krzyknęła z kuchni Bri

- Steven!! - krzyknęłam za chłopakiem który zdążył już zamoczyć wargi w kieliszku gorącego i smacznego napitku. - Robin miałaś go pilnować!

- Pilnowałam.. - wybełkotała dziewczyna wciskając do ust cały kawałek ciasta czekoladowego

Pokręciłam głową i założyłam ręce na biodra. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć gdy moja uwagę przykuł Eddie rozmawiający z kimś przez telefon. Od razu mina mi zrzedła gdy uświadomiłam sobie, że wszystkie osoby które mógłby do niego teraz dzwonić są w tym miejscu. Westchnęłam i nie chciałam pozwolić mu zepsuć tego wieczoru. Kontynuowałam rozmowę z Russellem, Lucy i Joyce, którzy właśnie lepiej się zapoznawali.

- I jak tam Amy? Twoi rodzice są już w miescie? - zapytała Alison

- Nie mam pojęcia, może się okazać, że jednak nie przyjadą. - powiedziałam z nadzieją wzruszając ramionami

Do domu po jakimś czasie przybyły dzieciaki i reszta klubu. Przywitaliśmy się wszyscy, a Mike od zaraz zaczął rozmowę z Jane, Lucas i Max również wykorzystali jemiołę, a Dustin i Paul zaczęli ich za to przedrzeźniać. Przez co Lucas zaczął się z nimi ganiać, a Max poszła rozmawiać z Jane, Alison i Mikiem. Ja kontynuowałam rozmowę między mną, Joyce i Lucy, kiedy ktoś ponownie zapukał do drzwi.

Collin otworzył drzwi i przywitał się z osobą za nimi, stałam tyłem do wejścia myśląc, że jeśli przywitam się z naszymi gośćmi chwilę później to nic się nie stanie. Jednak to co się stało bardzo mnie zdziwiło, bo w jednej sekundzie zostałam podniesiona i ściśnięta tak mocno, że prawie zwróciłam śniadanie.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz