Nowy władca gitary.

173 9 8
                                    

Minął tydzień od mojej nocy spędzonej przy łóżku Eddiego, czekałam wtedy na tak bardzo potrzebny przeze mnie cud, jednak on nie nastąpił. Rano tego dnia obudził mnie Wayne, który codziennie o tych godzinach, zaraz po pracy przychodził odwiedzać swojego bratanka. Widząc mnie w tak opłakanym stanie, z zaschniętymi łzami na policzkach, rozmytym makijażem i czerwonymi spuchniętymi oczami, sama czułam jak łamało mu się serce.

Jednak mój sen przy brunecie był spokojny, od dawna tak dobrze nie spałam mimo niewygodnej pozycji, czy braku miejsca do leżenia. W naszej sypialni nie sypiałam spokojnie od jakiegoś czasu. Koszmary wróciły do mnie niczym śnieg zimą. Atakowały co jakiś czas z nienacka, a budząc się samotnie w łóżku, nie mając jego bezpiecznych ramion, czy nawet tracąc już zapach mojego ukochanego przy mnie zaczynałam wariować. Ten jeden wieczór, a właściwie noc uświadomiła mi, że jest to kolejny powód przez który tracę nadzieję, że on kiedykolwiek się obudzi.

Wróciłam właśnie od Eddiego i zaczęłam szykować się na pierwszy od dawna koncert Corroded Coffin, mają grać po staremu u Lou, mężczyzna przyjął ich z otwartymi ramionami. Dzisiaj będzie to pierwszy dzień w którym usłyszę jak gra Marcus, jak gra partie które należące do Eddiego, te które brunet sam wymyślił. Andy opowiadał mi że Marcus uczy się zawzięcie wszystkich ich tekstów i piosenek, ale na razie najbardziej skupia się na tych które mają grać dzisiejszego wieczoru.

Ubrałam się odpowiednio do zmieniającej się pogody, dziś cały dzień padało, więc zabrałam ze sobą na wszelki wypadek parasol, bo będę jeszcze jechać po ich występie do Eddiego, obiecałam mu, że go odwiedzę i opowiem mu wszystko co działo się na występie jego zespołu.

Także gdy dotarłam już do klubu pozwoliłam sobie wejść za kotarę żeby życzyć chłopakom dobrej zabawy. Zobaczyłam ich wszystkich przygotowujacych się powoli do wyjścia na scenę, widać było że się denerwowali i była z nimi Zoe starając się lekko załagodzić ich stres. Podeszłam do wszystkich i się przywitałam.

- Hej chłopcy, Zoe. - powiedziałam uśmiechając się do nich

- Amy. Cieszę się że jesteś. - powiedział Andy i podszedł mnie przytulić

- Oczywiście że jestem, nie mogłam ominąć waszego występu. Pamiętaj, fanka numer 1. - zaśmiałam się tuląc mocno chłopaka żeby dodać mu odwagi. - Będziecie świetni, jak zawsze.

Gareth też podszedł i się przytuliliśmy, a z Marucusem i Zoe wymieniłam tylko kilka spojrzeń "powitalnych" i kiwnięć głową.

- Więc.. - zaczął Gareth po czym pomyślał nad tym co chciał powiedzieć. - Jak Eddie?

- Emm.. tak naprawdę to bez zmian. Nadal jest w śpiączce, ale lekarze przeprowadzili kolejne badania i mówią, że powinien się wkrótce obudzić. - powiedziałam patrząc w ziemię

- To dobrze! - odpowiedział Gareth ciesząc się złudnymi słowami lekarzy

- Tak.. tak. - powiedziałam niechętnie po czym dodałam. - Szkoda, że miesiąc temu mówili dokładnie to samo.

Miny całej czwórki zrobiły się bardziej posępne, a mi zrobiło się ich szkoda. Nie powinnam była ich dołować przed tak dużym wydarzeniem jakim jest ich powrót.

- Przepraszam was, nie powinnam była o tym mówić. Przecież to wasz wielki dzień, powrót po ponad miesiącu, a ja was tylko dobijam. - przyznałam z ciężkim sercem - Występ na pewno pójdzie wam świetnie.

- Dokładnie, wszystko będzie dobrze. Nie stresujcie się. - powiedziała Zoe

Spojrzałam się na dziewczynę i nie mam pojęcia czy naprawdę to powiedziała, najgorsze zdanie na świecie 'nie stresujcie się' przecież tylko bardziej się tym zestresują.

Droga przez Ciernie. - Eddie Munson x Amara Harrington Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz