Po skończonym dyżurze udałam się do domu. Zrobiłam sobie szybki obiad, wykąpałam się i przebrałam. Z Olą jesteśmy umówione na godzinę osiemnastą. Spotkamy się na ulicy Lewinowskiej. Z racji że do wyjścia została mi jeszcze godzina postanowiłam się pomalować.
W czasie malowania się zadzwoniłam po uber.
Równo o siedemnastej trzydzieści wyszłam z mieszkania pod którym czekał na mnie pan z ubera. Mężczyzna wysadził mnie nie w tym miejscu co trzeba, wszystko przez małą pomyłkę Oli. Postanowiłyśmy więc że spotkamy się przed sklepem.— Cześć — Przytuliłam dziewczynę na powitanie.
— Dzięki że zgodziłaś się ze mną przyjść — Uśmiechnęła się.
— Nie ma sprawy — Odwzajemniłam uśmiech — To co? Idziemy do środka? — Zapytałam.
— Oczywiście — Odpowiedziała — Zapraszam.
Po wejściu do sklepu pierwszym działem do którego się udałyśmy był dział z ubraniami dziecięcymi. Patrząc na te małe ciuszki rozczuliłam się. Wybranie odpowiednich ubranek zajęło Oli dość sporo czasu. Za każdym razem coś jej nie pasowało. Albo ubranko było zbyt różowe, albo też miało za dużo brokatu, zauważyłam że odkąd jest w ciąży strasznie marudzi.
— Okej, wydaje mi się że tyle wystarczy — Powiedziała patrząc na koszyk pełny ciuchów.
— Zdecydowanie — Powiedziałam.
— No to teraz czeka nas dział z akcesoriami — Klasnęła radośnie w ręce.
— Kupujesz wózek? — Zapytałam.
— Tak. Franek przyjedzie po rzeczy, a my będziemy mogły pójść do nero na Herbatę — Powiedziała.
— Wydaje mi się że ten wózek nam nie starczy — Powiedziałam prowadząc koszyk na kółkach.
— To jest oczywiste że nie starczy — Powiedziała — Na zakupy w tym sklepie mam odłożone dwadzieścia tysięcy. Muszę kupić wszystko co potrzebne dla małej. Wanienka, zabawki, dosłownie wszystko.
— Łóżeczko też? — Zapytałam patrząc na drewniane „więzienie".
— Po takie rzeczy Franek pojedzie do Ikei — Powiedziała — Teraz kupimy matę i resztę rzeczy — Powiedziała a po chwili zaczęła się śmiać.
— Dlaczego się śmiejesz? — Zapytałam.
— Kupimy matę, kumasz? — Powiedziała nie przestając się śmiać.
— Kumam — Powiedziałam uśmiechając się lekko.
— Nie no, lepiej będzie jak na początku pójdziemy do działu z zabawkami — Powiedziała.
— Zdecydowanie. Zabawki zajmą mniej miejsca niż wanienka czy też bujak — Powiedziałam.
— O kurwa — Powiedziała wchodząc do alejki z zabawkami.
— Co? Zabawki ci się spodobały? — Zaśmiałam się.
— Narkiewicz, słuchaj. Nałóż kaptur — Powiedziała. Kiedy tego nie zrobiłam dziewczyna sama nałożyła mi kaptur na głowę, po czym schowała moje włosy tak aby nie było ich widać — Kurwa mać — Borucka wzięła do ręki małe okulary które mi nałożyła.
— Ola, popierdoliło cię? — Zapytałam.
— Udawaj że nie mówisz, i naciągnij ten kaptur bardziej — Powiedziała — Chciałam matę to mam, patrz na koniec alejki.
Po słowach dziewczyny spojrzałam na sam koniec alejki, gdzie zauważyłam Michała w towarzystwie brunetki. Oboje wydawali się być bardzo szczęśliwi, wybierając zabawki. Zaczęłam zastanawiać się czy Michał będzie ojcem, a może tylko kupują prezent dla jakiegoś dziecka i to o czym myślę nie jest prawdą.
— O mój Boże. On nie może mnie widzieć. Nie w takich okolicznościach — Powiedziałam spanikowana.
— Co on do kurwy robi w tym sklepie, o tej porze, tego dnia — Powiedziała wkurzona Blondynka — Nie mógł kurwa przyjść jutro?
— Wykrakałaś jego przyjście — Powiedziałam.
— Spotkanie jest nieuniknione — Powiedziała.
— Masz rację, odwróć się — Powiedziałam.
— Super — Powiedziała pod nosem kiedy Michał pomachał do niej — Stój i udawaj że nie istniejesz — Powiedziała idąc w jego stronę.
— Co? — Zapytałam. Ignorując słowa dziewczyny zaczęłam się powoli oddalać, oczywiście przeglądałam zabawki, żeby nie wyglądać podejrzanie. W okularach które nałożyła mi dziewczyna poczułam się strasznie nie komfortowo, uwierały mnie lekko. W końcu nie są one przeznaczone dla dwudziestopięciolatki a dla dziecka.
— Dobra, poszedł — Ola podeszła do mnie — Ale dla bezpieczeństwa nie ściągaj okularów, on wciąż tutaj jest.
— O czym mówił? — Zapytałam.
— Pytał o ciąże i o Franka. Julia jest w drugim tygodniu ciąży, kupują powoli rzeczy dla dziecka... kurwa, przykro mi. Ale wolałam ci powiedzieć. Kiedy powiedział o ciąży zdziwiłam się, a po chwili zrobiło mi się przykro że to nie ty chodzisz z nim po tym sklepie i to nie ty wybierasz rzeczy dla waszego przyszłego dziecka.
— To nie jest ważne — Pokręciłam głową — Ważne że jest szczęśliwy.
— Gówno prawda, nie wierzę że jest szczęśliwy. Nie ma go prawie w ogóle na imprezach, ta dziewczyna ograniczyła mu kontakty ze wszystkimi do minimum.
— Nie ingerujmy w ich związek — Westchnęłam — Jak przebranie? — Zaśmiałam się sztucznie, aby nie pokazać tego że wiadomość dziewczyny mnie zabolała.
— O no właśnie — Powiedziała — Pytał kim jesteś.
— Co mu odpowiedziałaś? — Zapytałam.
— Że jesteś moją głuchoniemą kuzynką z Australii — Odpowiedziała.
— Kreatywnie — Powiedziałam uśmiechając się lekko.
Po trzech godzinach robienia zakupów oraz unikania Michała, opuściłyśmy sklep. Wyguś nie dał rady zabrać wszystkich rzeczy na raz dlatego też zabrał je na dwa razy. Wraz z Olą udałyśmy się do Nero, gdzie spędziłyśmy cały wieczór na rozmowie przy Herbacie. Będąc w pomieszczeniu powróciły wszystkie wspomnienia za czasów chodzenia do Batorego. Zrobiło mi się strasznie smutno. Kiedy wyszłyśmy z kawiarni i przeszłyśmy obok Batorego widok starej szkoły dobił mnie jeszcze bardziej. Czasami chciałabym umieć cofnąć czas. Szkoda że jest to tak nierealne.
Ola odprowadziła mnie pod samo mieszkanie. Zaprosiłam ją do środka, na czas w którym oczekiwała na Franka. Kiedy chłopak przyjechał i zabrał dziewczynę ja przebrałam się w piżamę i poszłam się położyć. Wzięłam do ręki telefon na którym zaczęłam przeglądać wszystkie stare zdjęcia i wiadomości, zrobiło mi się naprawdę przykro. Deszcz za oknem i smutna piosenka grająca w moich słuchawkach dobiła mnie jeszcze bardziej. Odłożyłam telefon na bok i zamknęłam oczy. Na szczęście sen przyszedł dziś szybko i zasnęłam.
CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...