Od ponad trzech tygodni jestem z Szczepanem w bardzo dziwnej relacji. Czuje że chłopak chce ode mnie czegoś więcej, jednak nie potrafię zapomnieć o Michale. Może to źle zabrzmi ale przed oczami wciąż mam noc którą spędziliśmy razem na weselu Franka i Oli, i mimo że nie powinno dojść do tamtej nocy, za każdym razem kiedy sobie ją tylko przypominam na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
— Zuza, a co ty tutaj robisz? — Zapytał zdziwiony ojciec.
— Przyszłam do pracy — Odpowiedziałam.
— Nie dostałaś sms'a?
— Jakiego sms'a?
— Zmieniły ci się dyżury — Odpowiedział — Pracujesz rano, wieczory masz wolne.
— Nie zauważyłam tego sms'a — Westchnęłam — Mam zostać?
— Nie, wracaj do domu. Mamy wystarczającą ilość lekarzy — Uśmiechnął się.
— Dzięki — Odwzajemniłam uśmiech.
— Jutro siódma rano widzę cię w szpitalu — Powiedział zanim wyszłam.
— Jasne! — Zdążyłam jeszcze odpowiedzieć.
Opuściłam szpital i skierowałam się w stronę mojego mieszkania. W czasie drogi do domu, zadzwoniłam do Krzyśka i poprosiłam go o przyjście. Kiedy doszłam do mieszkania, Szczepański stał już pod drzwiami.
— Co tak długo? — Zapytał.
— Weszłam do sklepu. Kupiłam nam coś na kolacje — Odpowiedziałam otwierając drzwi.
— Co takiego? — Chłopak wszedł za mną do środka i zamknął drzwi.
— Lazanię — Odpowiedziałam.
— Myślałem że sami coś zrobimy — Powiedział idąc za mną do kuchni.
— Jeżeli chcesz, możesz coś zrobić — Wzruszyłam ramionami — Dziś nie czuje się na siłach na robienie czegokolwiek.
— Zastanawiam się jak funkcjonowałabyś w pracy, gdyby nie zmieniły się dyżury.
— Normalnie — Odparłam — A mówiąc normalnie, mam na myśli tak jak robot.
Włączyłam piekarnik i zaczekałam chwilę aż się nagrzeje. Kiedy się nagrzał Szczepański włożył lazanię do środka i zmniejszył temperaturę do stu osiemdziesięciu stopni. W czasie kiedy lazania się piekła wzięłam dwa talerzyki i sztućce i zaniosłam je do salonu. Niedługo później lazania się upiekła. Wyciągnęłam ją i pokroiłam, a Krzysiek nalał nam soku. Zanieśliśmy wszystko do salonu i zaczęliśmy jeść. Po zjedzeniu kolacji wynieśliśmy brudne naczynia do kuchni i włożyliśmy je do zmywarki.
— To co teraz? Może jakiś film?
— Czemu nie? — Odpowiedziałam — Możesz coś włączyć, zaraz przyjdę tylko pójdę umyć ręce — Powiedziałam po czym udałam się do łazienki.
Po umyciu rąk wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Krzyśka. Chłopak włączył jakiś film komediowy, w który szczerze mówiąc się nie wciągnęłam. Kiedy Szczepan śmiał się w najlepsze z komedii, ja byłam pogrążona w myślach, do czasu w którym to chłopak mnie objął, i zrobiło się dość niezręcznie.
— Zuza? — Usłyszałam głos chłopaka przy uchu więc spojrzałam w jego stronę, nasze usta dzieliły milimetry przez co trochę spanikowałam.
— Tak? — Zapytałam oddalając się trochę do tyłu.
— To chyba odpowiedni moment na...
— Słyszałeś? — Zapytałam spanikowana — Zmywarka! Zaraz wracam — Wstałam szybko i poszłam do kuchni. Krzysiek udał się za mną, kiedy zaczęłam wyciągać naczynia chłopak zaczął się śmiać zwracając tym samym moją uwagę na siebie.
— Wszystko dobrze? — Zapytał.
— Oczywiście — Odpowiedziałam chowając naczynia do szafek.
— Nie możesz uciekać od rozmowy — Powiedział.
— Od niczego nie uciekam.
— Jasne — Wywrócił oczami — Od tygodnia próbuje z tobą porozmawiać, ale za każdym razem kiedy próbuje to zrobić, albo zmieniasz temat, albo mnie unikasz.
— Dobrze. A więc o czym chcesz porozmawiać?
— O nas.
— Krzysiek...
— Zuza, uważam że powinniśmy spróbować. Powinnaś dać mi szansę — Chłopak spojrzał na mnie.
— Nie wiem co mam odpowiedzieć — Pokręciłam lekko głową.
— Musisz odpowiedzieć na jedno moje pytanie — Powiedział — Zostaniesz moją dziewczyną?
— Krzysiek. Proszę, daj mi trochę czasu. Muszę to wszystko przemyśleć — Spojrzałam na chłopaka.
— Okej. Nie będę naciskał.
____________________________
Około godziny siódmej przyjechałam uberem do szpitala. Po wejściu do środka skierowałam się do szatni w której się przebrałam. Schowałam wszystkie rzeczy do mojej szafki i udałam się w stronę bloku. Dziś wraz z panem Norbertem będę ćwiczyć operacje na sztucznych narządach.
— Dzień dobry — Powiedziałam zaspanym głosem.
— Dzień dobry — Odpowiedział — Gotowa?
— Ani trochę — Ziewnęłam.
— Zaraz nauczę cię przeprowadzania operacji na sercu, od razu odechce ci się spać — Zaśmiał się.
Wraz z panem Wiśniewskim zaczęliśmy ćwiczyć przeprowadzanie operacji. Na sztucznych organach nie wyglądało to zbyt skomplikowanie, właściwie wydawało się to być proste.
— Bardzo dobrze ci poszło, oby tak dalej — Uśmiechnął się do mnie miło.
— Dziękuję panu za wszystko — Odwzajemniłam uśmiech.
— To dopiero początek — Zaśmiał się lekko — Niedługo poćwiczymy na żywych organach.
— Nie mogę się doczekać.
Po skończonym dyżurze wyszłam ze szpitala i udałam się w stronę sklepu. Ola poprosiła mnie abym po pracy kupiła jej kilka rzeczy dla małej.
Po wejściu do sklepu udałam się do alejki z rzeczami dziecięcymi. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam szukać wszystkiego z listy którą przysłała mi Ola.— Zuza? Kopę lat — Usłyszałam dość dobrze znany mi głos.
— Miło cię widzieć — Przytuliłam Nadię.
— Widzę że nie tylko ja jestem w ciąży — Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
— Właściwie... — Zaczęłam ale dziewczyna nie dała mi dokończyć.
— Opowiadaj! Który to miesiąc? Michał musi być szczęśliwy że zostanie tatą...
— Nie jestem w ciąży — Przerwałam dziewczynie.
— Rozumiem, nie chcesz żeby ktoś się dowiedział. Ale spokojnie, nikomu nie powiem.
— Nadia — Westchnęłam — My...
— W Batorym byliście tak cudowną parą, a teraz?
— A teraz nie jesteśmy żadną parą — Odpowiedziałam — Przepraszam że się uniosłam, ale nie chcę rozmawiać o Michale.
— Jasne, przepraszam jeżeli cię to uraziło. Po prostu myślałam że spodziewacie się dziecka. Nawet nie wiedziałam o waszym rozstaniu.
— Zakupy robię dla Oli, a raczej dla jej małej.
— Jasne, rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam. Chciałam tylko podejść i się przywitać. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy.
— Podam ci mój numer.
Po odejściu dziewczyny wróciłam do szukania rzeczy z listy. Kiedy znalazłam wszystko poszłam do kasy. Po zapłaceniu opuściłam sklep i skierowałam się w stronę mieszkania Oli i Franka.
CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...