— To nie żadna choroba, jest pani w ciąży — Powiedział lekarz. Po jego słowach nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy też płakać.
Dokończyłam rozmowę z lekarzem i opuściłam gabinet. Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć Michałowi. Kiedy chłopak zobaczył że wyszłam od razu do mnie podszedł.— I jak? — Zapytał.
— Będziemy mieć dziecko — Powiedziałam prosto z mostu. Zanim dotarło to do Matczaka minęła chwila. Chłopak nie wiedział co powiedzieć, za to ja byłam załamana.
— Damy sobie radę, wszystko będzie dobrze — Powiedział widząc moją przybitą minę.
— Z sytuacją w której się znaleźliśmy napewno — Odparłam.
— Niektórzy mają gorzej niż my — Michał przetarł dłońmi twarz — Kolejny Marcelek? Czy może...
— Nie mam pojęcia, powiedział że to dopiero pierwszy miesiąc, płeć można poznać dopiero w czwartym, bądź piątym miesiącu — Odparłam.
— Dla odmiany fajnie byłoby mieć twoją kopię w domu — Uśmiechnął się czule patrząc na mnie.
— Może tak, ale drugi Marcel też byłby fajny — Odwzajemniłam uśmiech — Od razu po powrocie muszę pójść do lekarza, no i powoli musimy zacząć kupować rzeczy.
— Musi minąć trochę czasu zanim dotrze do mnie że będziemy mieć drugie dziecko.
Po wyjściu ze szpitala poszliśmy do restauracji w której zjedliśmy obiad, byłam głodna bo od samego rana niczego nie zjadłam. Po wyjściu z lokalu udaliśmy się do hotelu gdzie umówiliśmy się na spotkanie z panem Marcinem i panią Arlettą. Od razu kiedy ich spotkaliśmy powiedzieliśmy im o tym że po raz drugi zostaną dziadkiem i babcią.
— Marcel się ucieszy, kiedyś coś mi wspomniał o bracie — Powiedział pan Marcin.
— Martwi mnie jedna sprawa — Odezwała się pani Matczak — Ledwo starcza wam czasu na Marcela, co będzie z kolejnym dzieckiem?
— Dziadek — Pan Matczak uśmiechnął się dumnie.
— Nie zastąpisz im rodziców — Powiedziała pani Arletta.
— Dałem radę z tym bananem to dam radę z kolejnymi dwoma — Wzruszył ramionami.
— Wychowanie wychowaniem, a co z mieszkaniem?
— Kupiłem mieszkanie na Żoliborzu — Odparł Michał.
— Kiedy? — Zapytałam zdziwiona.
— Od razu po naszym wyjeździe — Uśmiechnął się — Na razie są dwa pokoje ale myśle że zanim urodzi się Michalina bądź też Maciek przeprowadzimy się do czegoś większego.
— Wybrałeś imiona? — Spojrzałam na niego.
— Jeszcze nie, ale jak narazie te mi się podobają — Odparł.
— Marcin, Michał, Marcel i Maciek może kolejny będzie Mikołaj? — Zapytała pani Arletta — Dla odmiany mogłoby być imię z inną początkową literą, na przykład Kuba.
— Zgadzam się z twoją mamą — Powiedziałam.
Wieczorem wyszliśmy z hotelu na krótki spacer. Czułam się dość dziwnie z myślą że po raz kolejny jestem w ciąży. Dziwnie też będzie mi wrócić do trybu życia które prowadziłam będąc wcześniej w ciąży. Jest to dość ciężki jak i piękny okres, zarówno dla mnie jak i dla Matczaka.
— Chodź — Michał pociągnął mnie za sobą w stronę strumieni oświeconych kolorowymi lampami. Całość tworzyła dość długi tunel który pojawiał się i zanikał.
— Chcesz przez to przejść? — Zaśmiałam się idąc za nim.
— Słyszałem kiedyś o tym miejscu — Zaśmiał się lekko — Widzisz? — Zapytał a po chwili zatrzymał się i wskazał na koniec placu gdzie stała mała fontanna w kształcie serca — Wrzucając tam jednego Dirhama masz zapewnione szczęście w związku, z legend które krążą wiem że fontanna była czymś na rodzaj przysięgi miłości — Powiedział wyciągając monety.
— Wierzysz w to? — Zapytałam.
— Sam nie wiem, w końcu to legendy. A ty co o tym sądzisz?
— Ja wierzę w takie rzeczy — Uśmiechnęłam się lekko — Okej, znając nasze szczęście nie zdążymy przejść i skończymy mokrzy, ale chodźmy — Pociągnęłam Matczaka za sobą.
— Zawsze kończymy mokrzy — Odparł śmiejąc się.
— Super — Powiedziałam kiedy korytarz z wody zaczął się zmniejszać. Po chwili oboje byliśmy mokrzy.
— Zajebiście — Matczak przeczesał palcami włosy. Podeszliśmy do fontanny. Ustaliliśmy że na „33" oboje wrzucimy Dirhamy do wody. Kiedy wrzuciliśmy monety do wody Matczak zmniejszył dzielący nas dystans i mnie pocałował, od razu oddałam pocałunek zatracając się tym samym w słodkim pocałunku.
— Chyba pora wracać — Powiedział kiedy się od siebie oderwaliśmy.
— Tak, muszę się przebrać bo zrobiło się dość zimno, a nie chce być chora bo może to źle wpłynąć na niego — Uśmiechnęłam się patrząc na swój brzuch.
— Nią — Michał mnie poprawił.
— Niech ci będzie, na nią.
Udaliśmy się z powrotem do hotelu. Po odebraniu klucza w recepcji udaliśmy się do naszego pokoju. Od razu po wejściu do pokoju udałam się do łazienki. Podczas brania kąpieli zrobiło mi się trochę nie dobrze. Jednak z czasem mi przeszło. Po wyjściu z wanny ubrałam piżamę i podeszłam do umywalki, posmarowałam twarz kremem a włosy lekko wysuszyłam. Kiedy wyszłam do łazienki wszedł Michał. Dopiero kiedy zajęłam miejsce na łóżku zdałam sobie sprawę z tego że chłopak przyniósł mi dość sporo jedzenia. Uśmiechnęłam się czytając karteczkę przyłączoną do jedzenia, tekst był dość słodki.
— Nie wiedziałam że potrafisz być aż tak bardzo słodki! Dziękuję! — Krzyknęłam tak żeby mnie usłyszał. Wzięłam do ręki rogalika z dżemem i zaczęłam jeść. Akurat kiedy skończyłam Michał wyszedł z łazienki. Chłopak położył się obok mnie i wziął mnie w swoje ramiona. Przytuliłam się do chłopaka i zaczęliśmy rozmawiać.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...