4.6

4.4K 210 158
                                    

— To nie żadna choroba, jest pani w ciąży — Powiedział lekarz. Po jego słowach nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy też płakać.
Dokończyłam rozmowę z lekarzem i opuściłam gabinet. Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć Michałowi. Kiedy chłopak zobaczył że wyszłam od razu do mnie podszedł.

— I jak? — Zapytał.

— Będziemy mieć dziecko — Powiedziałam prosto z mostu. Zanim dotarło to do Matczaka minęła chwila. Chłopak nie wiedział co powiedzieć, za to ja byłam załamana.

— Damy sobie radę, wszystko będzie dobrze — Powiedział widząc moją przybitą minę.

— Z sytuacją w której się znaleźliśmy napewno — Odparłam.

— Niektórzy mają gorzej niż my — Michał przetarł dłońmi twarz — Kolejny Marcelek? Czy może...

— Nie mam pojęcia, powiedział że to dopiero pierwszy miesiąc, płeć można poznać dopiero w czwartym, bądź piątym miesiącu — Odparłam.

— Dla odmiany fajnie byłoby mieć twoją kopię w domu — Uśmiechnął się czule patrząc na mnie.

— Może tak, ale drugi Marcel też byłby fajny — Odwzajemniłam uśmiech — Od razu po powrocie muszę pójść do lekarza, no i powoli musimy zacząć kupować rzeczy.

— Musi minąć trochę czasu zanim dotrze do mnie że będziemy mieć drugie dziecko.

Po wyjściu ze szpitala poszliśmy do restauracji w której zjedliśmy obiad, byłam głodna bo od samego rana niczego nie zjadłam. Po wyjściu z lokalu udaliśmy się do hotelu gdzie umówiliśmy się na spotkanie z panem Marcinem i panią Arlettą. Od razu kiedy ich spotkaliśmy powiedzieliśmy im o tym że po raz drugi zostaną dziadkiem i babcią.

— Marcel się ucieszy, kiedyś coś mi wspomniał o bracie — Powiedział pan Marcin.

— Martwi mnie jedna sprawa — Odezwała się pani Matczak — Ledwo starcza wam czasu na Marcela, co będzie z kolejnym dzieckiem?

— Dziadek — Pan Matczak uśmiechnął się dumnie.

— Nie zastąpisz im rodziców — Powiedziała pani Arletta.

— Dałem radę z tym bananem to dam radę z kolejnymi dwoma — Wzruszył ramionami.

— Wychowanie wychowaniem, a co z mieszkaniem?

— Kupiłem mieszkanie na Żoliborzu — Odparł Michał.

— Kiedy? — Zapytałam zdziwiona.

— Od razu po naszym wyjeździe — Uśmiechnął się — Na razie są dwa pokoje ale myśle że zanim urodzi się Michalina bądź też Maciek przeprowadzimy się do czegoś większego.

— Wybrałeś imiona? — Spojrzałam na niego.

— Jeszcze nie, ale jak narazie te mi się podobają — Odparł.

— Marcin, Michał, Marcel i Maciek może kolejny będzie Mikołaj? — Zapytała pani Arletta — Dla odmiany mogłoby być imię z inną początkową literą, na przykład Kuba.

— Zgadzam się z twoją mamą — Powiedziałam.

Wieczorem wyszliśmy z hotelu na krótki spacer. Czułam się dość dziwnie z myślą że po raz kolejny jestem w ciąży. Dziwnie też będzie mi wrócić do trybu życia które prowadziłam będąc wcześniej w ciąży. Jest to dość ciężki jak i piękny okres, zarówno dla mnie jak i dla Matczaka.

— Chodź — Michał pociągnął mnie za sobą w stronę strumieni oświeconych kolorowymi lampami. Całość tworzyła dość długi tunel który pojawiał się i zanikał.

— Chcesz przez to przejść? — Zaśmiałam się idąc za nim.

— Słyszałem kiedyś o tym miejscu — Zaśmiał się lekko — Widzisz? — Zapytał a po chwili zatrzymał się i wskazał na koniec placu gdzie stała mała fontanna w kształcie serca — Wrzucając tam jednego Dirhama masz zapewnione szczęście w związku, z legend które krążą wiem że fontanna była czymś na rodzaj przysięgi miłości — Powiedział wyciągając monety.

— Wierzysz w to? — Zapytałam.

— Sam nie wiem, w końcu to legendy. A ty co o tym sądzisz?

— Ja wierzę w takie rzeczy — Uśmiechnęłam się lekko — Okej, znając nasze szczęście nie zdążymy przejść i skończymy mokrzy, ale chodźmy — Pociągnęłam Matczaka za sobą.

— Zawsze kończymy mokrzy — Odparł śmiejąc się.

— Super — Powiedziałam kiedy korytarz z wody zaczął się zmniejszać. Po chwili oboje byliśmy mokrzy.

— Zajebiście — Matczak przeczesał palcami włosy. Podeszliśmy do fontanny. Ustaliliśmy że na „33" oboje wrzucimy Dirhamy do wody. Kiedy wrzuciliśmy monety do wody Matczak zmniejszył dzielący nas dystans i mnie pocałował, od razu oddałam pocałunek zatracając się tym samym w słodkim pocałunku.

— Chyba pora wracać — Powiedział kiedy się od siebie oderwaliśmy.

— Tak, muszę się przebrać bo zrobiło się dość zimno, a nie chce być chora bo może to źle wpłynąć na niego — Uśmiechnęłam się patrząc na swój brzuch.

— Nią — Michał mnie poprawił.

— Niech ci będzie, na nią.

Udaliśmy się z powrotem do hotelu. Po odebraniu klucza w recepcji udaliśmy się do naszego pokoju. Od razu po wejściu do pokoju udałam się do łazienki. Podczas brania kąpieli zrobiło mi się trochę nie dobrze. Jednak z czasem mi przeszło. Po wyjściu z wanny ubrałam piżamę i podeszłam do umywalki, posmarowałam twarz kremem a włosy lekko wysuszyłam. Kiedy wyszłam do łazienki wszedł Michał. Dopiero kiedy zajęłam miejsce na łóżku zdałam sobie sprawę z tego że chłopak przyniósł mi dość sporo jedzenia. Uśmiechnęłam się czytając karteczkę przyłączoną do jedzenia, tekst był dość słodki.

— Nie wiedziałam że potrafisz być aż tak bardzo słodki! Dziękuję! — Krzyknęłam tak żeby mnie usłyszał. Wzięłam do ręki rogalika z dżemem i zaczęłam jeść. Akurat kiedy skończyłam Michał wyszedł z łazienki. Chłopak położył się obok mnie i wziął mnie w swoje ramiona. Przytuliłam się do chłopaka i zaczęliśmy rozmawiać.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz