Kiedy tylko wstałam od razu udałam się do łazienki, czułam się strasznie źle. Czułam się jakbym wylała z siebie wszystkie łzy. Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Dobrze że Marcela nie ma w domu i nie będzie musiał oglądać takiego widoku. Gdy tylko przychodzi mi na myśl to co stanie się już za kilka godzin odechciewa mi się żyć. Dobrze wiem jak bolesne jest wywoływanie ciąży, no a potem mnóstwo innych spraw związanych z nienarodzonym dzieckiem, choćby takich jak pogrzeb.
Przemyłam twarz zimną wodą i wyszłam z łazienki. Poszłam do salonu gdzie ubrałam się, po skończeniu zeszłam na dół. Nie chciałam budzić Matczaka. Przesiedział ze mną prawie całą noc, robił wszystko żeby mnie jakoś pocieszyć. Zamówiłam taksówkę, mężczyzna powiedział że powinien być pod domem za jakieś pół godziny, tak więc przez ten czas spakowałam do torby trochę rzeczy. Myślałam że konieczne będzie zostawienie Michałowi jakiejś kartki, jednak okazało się to nie być w ogóle potrzebne bo chłopak wstał.— Jak się czujesz? — Zapytał z troską podchodząc do mnie.
— Źle — Odparłam zgodnie z prawdą — Taksówkarz będzie za pół godziny.
— Pojadę z tobą — Chłopak złożył całusa na moim czole po czym podszedł do szafy. Michał wyciągnął z niej ciuchy które po chwili ubrał.
Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do szpitala. Ojciec od razu po naszym przyjściu chciał wiedzieć co die stało, jednak nie miałam ochoty na rozmowy. Po wejściu do gabinetu pani Alicji musiałam podpisać mnóstwo papierów. Czytając papiery związane z pochówkiem nie czułam się dobrze.— Okej, przejdziemy teraz na sale, lekarze dobrze się tobą zajmą — Blondynka wstała i poprowadziła mnie za sobą w stronę sali porodowej. Tak bardzo nie chcę żeby podali mi oksytocynę, jednak w tym wypadku nie mam nic do gadania.
__________________________
Otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to siedzący obok mnie Michał. Chłopak trzymał mnie za rękę. Kiedy tylko na niego spojrzałam w moich oczach pojawiły się łzy.
— Niczego nie pamiętam — Wyznałam.
— Wiem, twój ojciec chciał żebyś nie czuła bólu — Odparł.
— Chcę wracać do domu — Powiedziałam.
— Zaraz wrócę, pójdę po jakiegoś lekarza — Michał wstał i wyszedł z sali. Nie długo później chłopak wrócił w towarzystwie mojego ojca.
— Jak się czujesz? — Zapytał Ojciec siadając przy łóżku.
— Dość dziwnie — Odpowiedziałam — Powiedziałeś mu? — Spojrzałam na Michała.
— Jeszcze nie — Odpowiedział brunet.
— Ale co? — Zapytał ojciec.
— Chcę jechać do domu — Odpowiedziałam.
— Jak chcesz, podam ci leki i podpiszesz papiery — Odparł.
— A co z dzieckiem? — Zadając pytanie złamał mi się głos.
— Będziecie musieli ją pochować — Odparł.
— Ją? — W moich oczach pojawiły się łzy. Michał dużo mówił o tym że chciałby mieć córkę, to przykre że wszystko potoczyło się w ten sposób.
— Tak, od razu po urodzeniu zostały przeprowadzone badania. Wiem że jest to dla was trudne, dlatego też zajmę się wszelką formalnością dotyczącą pogrzebu — Ojciec wstał — Zaraz wrócę, pójdę tylko po papiery — Kiedy mężczyzna wyszedł z sali przytuliłam się do siedzącego obok Matczaka i dałam upust emocją.
Po powrocie ojca wypełniłam papiery. Dopiero kiedy wstałam na nogi, poczułam ból. Powolnym krokiem udałam się w stronę szatni gdzie się przebrałam, kiedy skończyłam dołączyłam do Michała stojącego przed szatnią i udaliśmy się do wyjścia.
— Najgłębsze wyrazy współczucia — Powiedział Kamil zatrzymując nas przed samym wyjściem. Poczułam jak ręka Michała mocniej ściska moją, chłopak ewidentnie nie był zadowolony z widoku Kamila. Szepnęłam tylko ciche dziękuję i Wyminęłam chłopaka. Po wyjściu ze szpitala udaliśmy się na parking gdzie wsiedliśmy do samochodu Matczaka. Jedyne o czym marzyłam w tej chwili to jak najszybsze dostanie się do domu.
— Dlaczego się zatrzymaliśmy? — Spojrzałam na Michała.
— Musisz coś zjeść, ostatnio nie wyglądasz najlepiej — Matczak wysiadł z samochodu, po tym jak podszedł do moich drzwi, otworzył je i wyciągnął rękę w moją stronę, niechętnie ujęłam jego dłoń i wstałam.
— Nie mam ochoty — Powiedziałam splatając nasze ręce.
— To może zabrzmieć egoistycznie, ale śmierć tego malucha nie jest końcem świata. Pamiętaj o Marcelu, on też ciebie potrzebuje, z resztą ja też.
— Wiem — Powiedziałam cicho — Ale to tak bardzo boli, oboje odbieramy to inaczej... z resztą nie ważne.
— Chociaż teraz staraj się o tym nie myśleć — Chłopak spojrzał na mnie z troską. Po wejściu do restauracji, zajęliśmy miejsce przy zarezerwowanym przez Matczaka stoliku. Chłopak złożył za nas zamówienie. Kiedy kelner podał nam gotowe jedzenie nawet go nie ruszyłam.
— Mam cię nakarmić? — Zapytał chłopak patrząc na mnie.
— Mówiłam że nie chcę jeść — Spojrzałam na niego.
— Otwórz usta — Poprosił — Obrażę się jak tego nie zrobisz.
— Michał... — Po krótkim pojedynku na spojrzenia w końcu zgodziłam się otworzyć usta. Matczak zaczął mnie karmić, dla innych musiało wyglądać to dość komicznie, w szczególności kiedy chłopak zwracał się do mnie tak jak do Marcela. Siedzieliśmy w restauracji prawie dwie godziny, Michał czekał na to aż zjem do końca. Po wyjściu pojechaliśmy do domu. Od razu po przekroczeniu drzwi udałam się do sypialni, po wejściu do niej, przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Niedługo później do sypialni przyszedł Michał. Chłopak tak jak ja przebrał się i położył obok. Przytuliłam się do niego, swoją głowę ułożyłam na jego klatce piersiowej i spojrzałam w górę. Michał przyglądał mi się z troską, myślałam że się roztopię pod tym spojrzeniem.
— Wszystko w porządku? — Zapytałam.
— Jesteś dzielna — Matczak pocałował czubek mojej głowy — Cieszę się że radzisz sobie z tym, mimo że jest ciężko.
— Michał?
— Hm? — Mruknął.
— Przepraszam.
— Nie rozumiem, za co właśnie mnie przepraszasz? — Zapytał zdziwiony.
— Chciałeś mieć córkę... — Zaczęłam jednak chłopak nie dał mi dokończyć.
— To nie jest twoja wina. Nie przepraszaj mnie za to. Najwidoczniej tak musiało się stać. Proszę, nie płacz — Michał objął mnie i przytulił do siebie.
— Dziękuję że jesteś. Kocham cię — Szepnęłam.
— Też cię kocham — Wyszeptał całując moje czoło.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...