Właściwie to zdziwiłam się widząc Leżącego obok Matczaka, nie pamietam prawie nic, a jak już to przypominają mi się wczorajsze sytuacje urywkami.
— Michał? — Szturchnęłam chłopaka. Dopiero po chwili zorientowałam się że nie mam na sobie ubrań, więc odruchowo się zakryłam.
— Daj mi spać — Usłyszałam zachrypnięty głos Matczaka. Nie mogę dać mu spać kiedy nie wiem co się wydarzyło... obawiam się najgorszego.
— Musisz wstać — Zaczęłam go budzić, w końcu się obudził i odwrócił w moją stronę.
— Japierdole — Skomentował patrząc na mnie.
— Co? — Zapytałam.
— Myślałem że to mi się śniło — Chłopak przetarł dłońmi twarz.
— Co ci się śniło? — Zapytałam.
— Nasz seks — Odpowiedział.
— My wczoraj... — Spojrzałam spanikowana na chłopaka.
— Nie pamiętasz? — Zapytał.
— Pamiętam tylko niektóre rzeczy, w dodatku urywkami — Powiedziałam.
— Zuza, nie chciałem, przepraszam — Powiedział.
— Za co przepraszasz? Nie zgwałciłeś mnie przecież — Westchnęłam — To musiała być nasza wspólna decyzja, gdybym ci nie pozwoliła nic byś nie zrobił — Spojrzałam na chłopaka.
— Czuje się jakbym cię wykorzystał — Powiedział.
— Nie wykorzystałeś mnie — Powiedziałam.
— Zabezpieczaliśmy się? — Zapytał po chwili zdenerwowany.
— Skąd mam wiedzieć? — Wzruszyłam ramionami.
— Nie... nie możemy mieć dziecka, nie teraz... przecież... kurwa — Chłopak wstał, zapominając chyba tego że jest całkowicie nagi, a ja odruchowo zasłoniłam oczy.
— Są tabletki „dzień po" z tego co kojarzę — Powiedziałam — Będziemy musieli pójść tylko do apteki.
— Bierzemy Rościsza, on się dogada — Powiedział.
— Już chcesz iść? — Zapytałam.
— Zuza, im szybciej tym lepiej — Chłopak zaczął się ubierać.
— Jasne — Powiedziałam — Mógłbyś się odwrócić? — Zapytałam co chłopak od razu zrobił, wstałam i zaczęłam się ubierać, gdy już się ubraliśmy wyszliśmy i skierowaliśmy się do pokoju chłopaków, gdzie widok dość mocno zbił nas z nóg, prawie wszystko było zarzygane, w pomieszczeniu walały się butelki, no i ludzie spali w każdym możliwym miejscu.
— O kurwa — Skomentował Matczak wchodząc do środka.
— Rościsz leży pod stołem — Wskazałam Matczakowi bruneta.
— Dobra, widzę — Michał podszedł do chłopaka którego zaczął budzić, trochę to trwało zanim się obudził, jednak się udało i chłopak wstał.
— Też sobie czas wybraliście — Chłopak wytarł ubrudzone usta.
— Ojcem jeszcze być nie zamierzam więc chodź — Powiedział Matczak.
— Wy się jebaliście? O kurwa — Zaśmiał się Andrzej — Pociąg wjeżdża do tunelu ciuch ciuch — Zaśmiał się, jednak zaraz się skrzywił gdy dostał od Matczaka po głowie.
— Faktycznie śmieszne, chuj, dupa, cycki — Powiedział Matczak.
— Dokładnie — Powiedział Rościsz— Ale mnie łeb boli.
— Kacówa że Japierdole — Powiedział Matczak.
Doszliśmy do apteki, gdzie po tabletki wszedł sam Andrzej, po wyjściu, wróciliśmy z powrotem do hostelu, mieliśmy nadzieje że nikt nie zauważył że wyszliśmy i nas nie ma.
— Dobra, wszyscy śpią — Odezwał się Rościsz.
— W końcu dopiero ósma — Mruknął Matczak.
— Ogólnie myślałem że to wy się ruchaliście wczoraj w tym małym pomieszczeniu obok balkonu, ale jak się później kurwa okazało to Dawid i Marcel ruchali Wiktorię w dwa baty — Zaśmiał się — Jęczy kurwa jak osioł.
— W dwa baty? — Zapytałam.
— Dwóch facetów, jedna babka — Odpowiedział Andrzej.
— Oh... okej — Westchnęłam — Idę wziąć tabletkę — Powiedziałam po czym udałam się do pokoju.
Nalałam sobie do szklanki wody, wzięłam do ust tabletkę którą następnie popiłam wodą.
Zachowanie Michała było nieco chamskie, a przynajmniej ja tak to odebrałam, poczułam się potraktowana jak każda jedna dziewczyna z którą chłopak spał.— Mogę? — Usłyszałam za sobą Matczaka.
— Jasne — Odpowiedziałam siadając na łóżku.
— Zachowałem się chamsko, nie zapytałem jak się czujesz tylko od razu chciałem iść po te tabletki — Chłopak usiadł obok mnie.
— Po części cię rozumiem — Odpowiedziałam – Nie chcesz mieć dzieci, mamy dopiero po dziewiętnaście lat.
— W dodatku czuję się cały czas jakbym cię skrzywdził — Chłopak opadł na łóżko głośno wzdychając.
— Nie skrzywdziłeś mnie — Spojrzałam na niego.
— Nic cię nie boli? — Zapytał.
— Nie — Odpowiedziałam.
— Zuza, wczoraj zacząłem rozmowę, pamiętasz coś z niej? — Zapytał.
— Coś pamiętam, ale nie wszystko — Spojrzałam na niego.
— Kurwa, ale to jest piękne — Zaśmiał się — Zakochałem się — Powiedział, a ja poczułam coś na rodzaj paniki, szczęścia... wszystko naraz — Muszę się pogodzić jednak z tym, że nic z tego nie będzie, bo nie odwzajemniasz moich uczuć — Matczak z powrotem usiadł.
— Skąd wiesz? — Zapytałam.
— Przespaliśmy się bo byliśmy pijani, nie wiedzieliśmy co się dzieje, w zasadzie to dziwne bo już wcześniej było dużo takich sytuacji, ale jednak nie doszło między nami do niczego, poza tym, wiem że wciąż myślisz o Alanie.
— Nie myślę o Alanie — Wypaliłam nagle.
— Nie minął nawet miesiąc — Powiedział.
— Wiem... ale gdy myślę o naszym związku, nie byliśmy wcale szczęśliwi, więcej czasu spędzaliśmy osobno niż razem, w dodatku byliśmy ze sobą zaledwie miesiąc — Powiedziałam.
— Nie kochałaś go? — Zapytał.
— Miłość wygląda inaczej — Powiedziałam — To co było między mną a Alanem to było zauroczenie, miłością tego nazwać nie mogę, za szybko pogodziłam się z jego śmiercią, kocha się kogoś wtedy, kiedy nawet po jego śmierci czuje się coś do tej osoby, mimo że jej nie ma.
— Mówisz to tylko dlatego bo mówiłaś że nie chcesz mnie zranić — Matczak spojrzał na mnie.
— Nie tylko dlatego — Powiedziałam.
— Śmiało mogę powiedzieć ci że cię kocham, znam cię długo, zakochałem się w tobie nie ze względu na wygląd, potrafisz mnie rozśmieszyć, i ogólnie jak wróciłaś to życie jest jakieś lepsze, po prostu kocham cię za wszystko, mimo wszystko, nawet jeśli ta miłość do ciebie mnie niszczy, bo gdy byłaś z Alanem, coś we mnie pękło, jednak wciąż nie przestałem cię kochać.
— A co z Dominiką? — Zapytałam.
— Nic — Wzruszył ramionami — Nic do niej nie czułem, nie tęsknie, jest po prostu i żyje, nie interesuje mnie, jedynie tęsknie za jej pieskiem.
— Cholernie mi się podobasz, ale na pokochania ciebie, potrzebuję czasu.
— Mówiłem coś, nie naciskam... poczekam ile będzie trzeba.
CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
Hayran KurguNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...