*MICHAŁ*
— Michał, wstań — Ktoś zaczął mnie budzić. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem przed sobą ojca Zuzy.
— Co się dzieje? — Zapytałem.
— Przespałeś całą noc — Powiedział — Przykro mi ci o tym mówić.
— Nie, proszę nie — Złapałem się za głowę — Co się stało?
— Zuza... Płyn owodniowy przedostał się do jej krwi..
— Jaki znowu płyn? — Zapytałem przerażony tym co słyszę.
— Przykro mi Michał.. — Mężczyzna usiadł obok i mnie przytulił, było to dość dziwne posunięcie z jego strony. Moje oczy momentalnie się zaszkliły — Będziesz za nią tęsknił?
— Nie wiem co mam powiedzieć — Powiedziałem zdruzgotany.
— Powiedz.. Czy chcesz zobaczyć Marcela? — Zapytał nagle zmieniając temat.
— Nie — Pokręciłem przecząco głową.
— Naprawdę się popłakałeś? Chłopie — Ojciec dziewczyny klepnął mnie w plecy — Śmiertelność podczas dostania się płynu owodniowego do krwi wynosi tylko osiemdziesiąt sześć procent, myślałem że się połapiesz — Zaśmiał się.
— Ja Pierdole — Powiedziałem.
— A było słuchać na biologi — Zaśmiał się — To jak? Chcesz zobaczyć swojego syna?
— A co z Zuzą? — Zapytałem.
— Jak to co? Leży obok — Odpowiedział — Teraz czeka was osiemnaście ciężkich lat wychowania małego Matczaka. Nie pozostaje mi nic innego niż złożenie wam gratulacji.
— Dzięki — Przytuliłem ojca dziewczyny — A wczoraj...
— Słyszałem od Leszka co się stało, upadek ze schodów wywołał tylko szybszy poród, na nasze szczęście i szczęście dziecka nic się nie stało. Zuza jest tylko obita w niektórych miejscach, a tak poza tym to nic więcej.
— Całe szczęście — Powiedziałem przecierając rękawami oczy — Mogę wejść?
— Możesz, już ci mówiłem — Uśmiechnął się.
Ojciec dziewczyny odszedł ze to ja wszedłem do sali. Kiedy zobaczyłem Zuze i malucha leżącego obok niej rozczuliłem się.
— Hej — Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej czole.
— Hej — Zuza odwzajemniła uśmiech.
— Jak się czujesz? — Zapytałem patrząc na nią z troską.
— Już jest dobrze — Odpowiedziała — Płakałeś? — Zapytała patrząc w moje oczy.
— Twój ojciec zrobił sobie mały żart — Powiedziałem patrząc na Marcela — Hej malutki — Uśmiechnąłem się lekko podając dziecku palca, kiedy go złapał swoją malutką rączką na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
— Słodko — Powiedziała Zuza przyglądając się nam.
— Jest taki mały — Powiedziałem przyglądając się dziecku — Nie pozwolę żeby ktokolwiek, kiedykolwiek go skrzywdził.
— Na lepszego ojca chyba trafić nie mógł — Zuza uśmiechnęła się patrząc na naszego synka.
— Napewno nie mógł — Powiedziałem — Chciałbym być z wami cały czas ale chyba nie będę mógł.
— Masz czas do dwudziestej drugiej — Powiedziała blondynka.
— Dziękuje za informację pani doktor.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...