3.29

6.2K 249 488
                                    

*MICHAŁ*

— Michał, wstań — Ktoś zaczął mnie budzić. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem przed sobą ojca Zuzy.

— Co się dzieje? — Zapytałem.

— Przespałeś całą noc — Powiedział — Przykro mi ci o tym mówić.

— Nie, proszę nie — Złapałem się za głowę — Co się stało?

— Zuza... Płyn owodniowy przedostał się do jej krwi..

— Jaki znowu płyn? — Zapytałem przerażony tym co słyszę.

— Przykro mi Michał.. — Mężczyzna usiadł obok i mnie przytulił, było to dość dziwne posunięcie z jego strony. Moje oczy momentalnie się zaszkliły — Będziesz za nią tęsknił?

— Nie wiem co mam powiedzieć — Powiedziałem zdruzgotany.

— Powiedz..  Czy chcesz zobaczyć Marcela? — Zapytał nagle zmieniając temat.

— Nie — Pokręciłem przecząco głową.

— Naprawdę się popłakałeś? Chłopie — Ojciec dziewczyny klepnął mnie w plecy — Śmiertelność podczas dostania się płynu owodniowego do krwi wynosi tylko osiemdziesiąt sześć procent, myślałem że się połapiesz — Zaśmiał się. 

— Ja Pierdole — Powiedziałem.

— A było słuchać na biologi — Zaśmiał się — To jak? Chcesz zobaczyć swojego syna?

— A co z Zuzą? — Zapytałem.

— Jak to co? Leży obok — Odpowiedział — Teraz czeka was osiemnaście ciężkich lat wychowania małego Matczaka. Nie pozostaje mi nic innego niż złożenie wam gratulacji.

— Dzięki — Przytuliłem ojca dziewczyny — A wczoraj...

— Słyszałem od Leszka co się stało, upadek ze schodów wywołał tylko szybszy poród, na nasze szczęście i szczęście dziecka nic się nie stało. Zuza jest tylko obita w niektórych miejscach, a tak poza tym to nic więcej.

— Całe szczęście — Powiedziałem przecierając rękawami oczy — Mogę wejść?

— Możesz, już ci mówiłem — Uśmiechnął się.

Ojciec dziewczyny odszedł ze to ja wszedłem do sali. Kiedy zobaczyłem Zuze i malucha leżącego obok niej rozczuliłem się.

— Hej — Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej czole.

— Hej — Zuza odwzajemniła uśmiech.

— Jak się czujesz? — Zapytałem patrząc na nią z troską.

— Już jest dobrze — Odpowiedziała — Płakałeś? — Zapytała patrząc w moje oczy.

— Twój ojciec zrobił sobie mały żart — Powiedziałem patrząc na Marcela — Hej malutki — Uśmiechnąłem się lekko podając dziecku palca, kiedy go złapał swoją malutką rączką na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

— Słodko — Powiedziała Zuza przyglądając się nam.

— Jest taki mały — Powiedziałem przyglądając się dziecku — Nie pozwolę żeby ktokolwiek, kiedykolwiek go skrzywdził.

— Na lepszego ojca chyba trafić nie mógł — Zuza uśmiechnęła się patrząc na naszego synka.

— Napewno nie mógł — Powiedziałem — Chciałbym być z wami cały czas ale chyba nie będę mógł.

— Masz czas do dwudziestej drugiej — Powiedziała blondynka.

— Dziękuje za informację pani doktor.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz