— Wale drinki! Najlepsze święto — Powiedział rozradowany wygnański.
— Obyś nie przesadził z alkoholem tak jak rok temu — Krzysiek spojrzał na Franka.
— Wszedł na rusztowanie i spadł, na szczęście z pierwszego piętra, miał tylko rękę złamaną —Adam zaśmiał się na wspomnienie.
— Dobrze że nic poważniejszego mu się nie stało — Powiedziałam.
— Złamanie ręki było dość poważne — Franek spojrzał na mnie — Wyobraź sobie gdybym spadł na głowę, a nie na bok.
— Mógłbyś umrzeć — Powiedziałam.
— Napewno by umarł — Odezwał się Matczak.
— Ostatnio zauważyłem że jesteś jakiś nieobecny — Krzysiek przyjrzał się Matczakowi.
— Jestem pochłonięty pisaniem nowych tekstów, właściwie to głównie zakończenia do niektórych piosenek, no i nauka, matka ciągle każe mi się uczyć, zarywam przez to nocki — Powiedział Michał.
— Matura... mam to samo, uczę się praktycznie cały czas jak mam wolne — Westchnął Adam — W ogóle, jak wasze odczucia? Stresujecie się?
— Maturą? — Zapytał Krzysiek, na co tylko Adam przytaknął.
— To teraz ja ci zadam pytanie — Odezwał się Franek — A kto się kurwa nie stresuje? Matura międzynarodowa, jedyna szansa na lepszą przyszłość, no chyba że stary załatwi ci miejsce w firmie, to nie masz się czym martwić.
— Przyznajmy szczerze, jeżeli nie zdamy i tak nie upadniemy nisko — Odezwała się Marcelina — Każdy z nas ma jakieś zabezpieczenie, nawet w postaci rodziców.
— Zgadza się, no ale chyba nie będziesz całe życie ciagnąć z nich pieniędzy, nie będziesz całe życie żyć na ich garnku, prawda? — Zapytała Ola.
— No prawda, kurwa, stresuje się teraz jeszcze bardziej — Powiedziała Czarnowłosa.
— Wchodzimy do klasy? — Zapytałam.
— Ta — Mruknął Matczak — Może dzisiaj uda nam się pójść do nero.
— Po lekcjach? — Zapytałam.
— To zależy od ciebie — Odpowiedział.
— Mi to jest obojętne — Wzruszyłam ramionami — Możemy iść po lekcjach.
Zajęliśmy miejsca w ławkach, usiadłam między Michałem a Krzyśkiem, ze względu na to że ławki są trzyosobowe, w połowie lekcji, do klasy weszły dwie dziewczyny, w rękach trzymały dość duże pudełko, wyciągnęły z niego dość sporo kartek, przyznam że sama wrzuciłam tam jedną.
Dostałam Pięć Walentynek, z czego jedna była dość ciężka i zapakowana w kopertę. W każdej z nich było dużo ciepłych słów, zaczęłam zastanawiać się kto jest ich autorem, no ale niestety pozostało mi się tylko domyślać, nikt nie powie mi przecież kim jest, w dodatku są one anonimowe. Kopertę zostawiłam na sam koniec, w środku znajduje się kartka walentynkowa oraz pudełko, po otwarciu zobaczyłam w nim śliczny łańcuszek.— No, no Matczak — Zaśmiał się Krzysiek.
— Czy ty choć raz mógłbyś siedzieć cicho? — Zapytał Michał.
— To od ciebie? — Zapytałam, na co Michał tylko przytaknął — Nie mogę tego przyjąć — Oddałam chłopakowi pudełko z łańcuszkiem.
— To prezent, prezentów się nie oddaje — Matczak podsunął mi pudełko z powrotem.
— Ale... — Zaczęłam ale chłopak mi przerwał.
— Nie ma żadnego ale... nie przyjmę go z powrotem.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...