2.12

7.5K 264 351
                                    

— Prima aprilis, kolejny wasz żart? — Zapytał Matczak wchodząc do środka.

— Nie stary, jeszcze pół godziny temu było tutaj pogotowie — Powiedział Mateusz — Wciągnęła prawie cały towar Tonleya.

— Wmówiliśmy policjantom że była dilerką, wyobrażasz sobie Dawida za kratami? — Powiedział Maciek.

— Jak to w ogóle było? — Zapytał Michał.

— Mikołaj ją znalazł — Odpowiedziała Marcelina — Rano zszedł do toalety, a ona sztywna leżała na podłodze. Obok niej było trochę prochów.

— Przecież mógł skorzystać z toalety na górze — Powiedziałam.

— Jednak wolałem iść na dół — Bator zwrócił się do mnie.

— Przyjechało pogotowie, potem policja, i rodzice Huberta. Ogólnie to mają zrobić jej sekcje zwłok — Powiedziała Ola.

— Pojebane to — Powiedział Michał — Może była kim była, ale nie brała prochów.

— Skąd możesz wiedzieć? — Zapytała Marcelina — Myślisz że by ci powiedziała?

— Wszystko w porządku? — Zapytałam Matczaka.

— Tak, jest dobrze — Chłopak spojrzał na mnie.

— Jej rodzice już wiedzą, matka ponoć dostała zawału — Odezwał się Wyguś.

— Myślałem że mnie wkręcacie — Michał nabrał powietrza do płuc — Chodźmy stąd — Zwrócił się do mnie.

Postanowiliśmy pójść na spacer, padło na bulwary nadwiślańskie. Michał wyżalił się mi jak się czuje, nie jest smutny, właściwie jego odczucia po jej śmierci są skomplikowane.

— To jest kurwa dziwne — Powiedział.

— Może to był jej pierwszy raz, może nie wiedziała co się stanie gdy weźmie tego za dużo.

— Chyba aż tak głupia nie była — Westchnął — Jestem kurwa w szoku.

— Nie tylko ty — Pokręciłam głową — To musi być dla ciebie dość trudne, jeszcze wczoraj z nią rozmawiałeś.

— To jest pojebane że możemy widzieć kogoś ostatni raz, nie wiedząc o tym.

— Dlatego powinniśmy doceniać ludzi których kochamy, bo nigdy niewiadomo kiedy odejdą — Powiedziałam.

_____________________________

Niedawno Matczak poszedł do Nobocoto, Walczuk poprosił go aby mu w czymś pomógł, za to ja wróciłam do domu.
Usłyszałam pukanie do drzwi, wstałam więc i udałam się w ich stronę. Po otworzeniu drzwi, przywitał mnie Szczepański, który jest dość mocno najebany.

— Musimy to opić — Powiedział wchodząc do środka.

— Co znowu opić? — Zapytałam — Nie mów że śmierć Olgi.

— Nie — Pokręcił głową a wódkę którą przyniósł ze sobą położył na stole — Wróciliśmy do siebie.

— Ty i Marcelina? — Zapytałam siadając.

— No a kto inny? — Zapytał szczęśliwy.

— Nie rozumiem tego wszystkiego, przecież niedawno co z nią zerwałeś — Powiedziałam.

— Byłem za bardzo zazdrosny, to mnie zgubiło, ale już jest dobrze — Chłopak otworzył wódkę — Jakieś kieliszki? — Zapytał. Wstałam po czym udałam się w stronę wyspy kuchennej, nad którą znajdują się wszelkiego rodzaju szkła do alkoholu. Wzięłam dwa kieliszki, po czym wróciłam z powrotem do stołu przy którym siedzi Krzysiek, jeden z kieliszków zostawiłam sobie, za to drugi wręczyłam Szczepanowi.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz