3.26

5.8K 266 302
                                    

*4 miesiące później*

Tydzień temu Michał wraz z Szczepanem i Frankiem pojechali w trasę, dziś mają z niej wrócić. Przez cztery miesiące w naszym życiu dość dużo się zmieniło. Mój związek z Michałem „rozkwitł" i jest na bardzo dobrej drodze. Jeszcze zanim chłopak wyjechał w trasę urządziliśmy wspólnie ze znajomymi pokój dla Marcela. Wciąż nie wierzę że będziemy rodzicami, jest to dla mnie tak nieprawdopodobne... A jednak się dzieje.
Co do tych zmian, nie wiem nawet od czego zacząć. Ola i Franek spodziewają się kolejnego dziecka za to Krzysiek znalazł nową miłość i na szczęście zapomniał o Wiktorii, która i tak już wcześniej go skreśliła. A Adam to Adam, wciąż wiedzie życie szczęśliwego singla.

Aktualnie jestem na ostatnim badaniu. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to już za tydzień zobaczymy Marcela. Z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej się boję. Boję się tego że mogę sobie nie poradzić z wychowaniem dziecka. Po skończonym badaniu opuściłam gabinet pani Alicji. Kiedy zobaczyłam matkę i ojczyma stanęłam jak wryta. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie, co oni tutaj robią?

— Cześć myszko — Mama podeszła do mnie i mnie przytuliła.

— Cześć — Odpowiedziałam — A co wy tutaj robicie? — Zapytałam.

— Wróciliśmy na stałe do Warszawy. Byłam w mieszkaniu ojca, jednak nikogo nie zastałam. Po przyjściu do szpitala powiedział że jesteś na usg. Nie spodziewałam się że usg będzie dotyczyć ciąży — Kobieta zmierzyła wzrokiem mój brzuch.

— No widzisz — Westchnęłam — Możemy spotkać się później? Aktualnie jestem z kimś umówiona.

— Jasne, wpadnij wieczorem do naszego mieszkania. Wyślę ci adres na Whatsapp'a.

— Okej. Do później — Pożegnałam się z matką i opuściłam szpital. Udałam się do kawiarni Moko, bo to właśnie tutaj umówiłam się na spotkanie z panią Arlettą. Kiedy weszłam do środka kobieta już siedziała przy stoliku.

— Dzień dobry — Powiedziałam siadając naprzeciwko niej.

— Dzień dobry — Kobieta się uśmiechnęła — Jedziemy od razu czy napijemy się czegoś? — Zapytała.

— W zasadzie to możemy się czegoś napić i omówić szczegóły spotkania — Powiedziałam.

___________________________

Po zakończeniu spotkania pojechałyśmy odebrać pana Marcina, który dopiero co zakończył swoje spotkanie.

— Kierunek dom, szybko — Powiedział pan Marcin.

— A to niby dlaczego? — zapytała pani Arletta.

— Pokażą mój wywiad — Odpowiedział.

— Musimy odebrać Michała — Powiedziała czarnowłosa.

— Ma nogi, da radę. Wywiad sam się nie obejrzy — Powiedział.

Po odwiezieniu pana Marcina, pojechałyśmy po Michała. W rezultacie wyszło tak że to ja wysiadłam z samochodu, a pani Arletta odjechała.

— Jesteś strasznie uparty — Powiedziałam.

— Od siedzenia boli mnie tyłek, wolałem się przejść — Wyszczerzył się i złapał moją dłoń.

— Możesz podwieźć mnie po obiedzie do mamy? — Zapytałam.

— Jasne, nie ma sprawy — Odpowiedział — Zaraz.. Mam zawieźć cię do Niemiec?

— Nie — Odparłam — Mama wróciła na stałe do polski.

Po dojściu do mieszkania, zrobiłam nam na szybko obiad. Kiedy zjedliśmy ubraliśmy buty i opuściliśmy mieszkanie. Wsiedliśmy do samochodu Matczaka i udaliśmy się pod wskazany przez moją mamę adres.

— Wysiadasz ze mną? — Zapytałam.

— Nie — Michał pokręcił przecząco głową — Pamiętam jak kiedyś miałem lekką spinę z twoim ojczymem. Wolę go nie widzieć.

— Jak uważasz — Złożyłam na policzku chłopaka całusa, kiedy złapałam za klamkę nie mogłam otworzyć samochodu. Odwróciłam się do Michała i spojrzałam na niego zdezorientowana.

— Tylko tyle? — Uśmiechnął się zagryzając przy tym dolną wargę.

— Michał — Spojrzałam na chłopaka poważnie i bez słowa go pocałowałam co oddał — Pół godziny i jestem z powrotem — Powiedziałam wysiadając. Po wyjściu z samochodu i zamknięciu drzwi udałam się do mieszkania mamy. Niestety na miejscu zastałam tylko ojczyma.

— Twoja matka poszła do sklepu — Powiedział.

— Okej. Mógłbyś przekazać jej że byłam? — Zapytałam.

— Oczywiście że nie. Po co ma wiedzieć że tutaj byłaś? — Zapytał — Może wejdziesz do środka? — Zapytał uprzejmie jak nigdy.

— Nie, dzięki — Odpowiedziałam.

— Nalegam — Odparł.

— Będę już szła — Powiedziałam odwracając się na pięcie. Nim zdążyłam zrobić krok zostałam pociągnięta za rękę w stronę mieszkania — Puszczaj mnie — Zaczęłam się szarpać jednak nic mi to nie dało.

— Matka ani ja nie byliśmy dumni z tego że masz dziecko, ty puszczalska dziwko — Mężczyzna z impetem wepchnął mnie do środka. W tej chwili liczy się tylko jedno. Życie dziecka. Kiedy mężczyzna ruszył w moją stronę uderzyłam z pięści w jego twarz. Dobrze że mam na palcach pierścionki, pewnie tylko dzięki nim zdołałam wywołać ranę na jego twarzy. Uciekłam z mieszkania i biegiem ruszyłam na dół, mężczyzna biegł za mną jednak nie zdążył mnie dogonić. Po oparciu rąk na masce samochodu Michała zaczęłam płakać z bezsilności. Nie wiem czego on ode mnie chciał. Zawsze zastanawiałam się dlaczego aż tak mnie nie lubi, co takiego mu zrobiłam?
Michał wysiadł z samochodu i podszedł do mnie. Chłopak widząc że płacze zamknął mnie w żelaznym uścisku.

— Co się stało? — Zapytał z troską w głosie.

— Nie chcę tu być, jedźmy stąd — Powiedziałam.

— Dopóki nie powiesz mi co się stało nigdzie nie pojedziemy.

Powiedziałam Michałowi o sytuacji która miała miejsce przed chwilą. Matczak kazał mi wsiąść do samochodu, kiedy to zrobiłam chłopak zamknął samochód i wszedł do bloku. Chciałam za nim pójść jednak nie mogłam. Uwierzyłam Michałowi że po tym jak mu wszystko powiem, odjedziemy. To było do przewidzenia że Matczak tego tak nie zostawi.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam w dół, dotknęłam swojego brzucha i uśmiechnęłam się lekko przez łzy. Dziękowałam Bogu że zdołałam uciec z tamtego mieszkania i Marcelowi nic się nie stało.
Piętnaście minut później z bloku wyszedł Michał. Na jego koszulce dostrzegłam ślady krwi. Dopiero kiedy chłopak wsiadł do samochodu zobaczyłam na jego twarzy liczne zadrapania.

— Michał nie musiałeś tego robić — Sięgnęłam ręką do jego policzka.

— Co za skurwysyn — Kiedy chłopak oparł głowę o siedzenie z jego nosa zaczęły lecieć krople krwi. Otworzyłam schowek i wyciągnęłam z niego chusteczkę. Po przyłożeniu jej do nosa chłopaka, rozkazałam mu aby pochylił głowę do przodu.

— Będę musiała przemyć ci te zadrapania solą fizjologiczną — Powiedziałam gładząc policzek Michała.

— Kurwa mać. Muszę się uspokoić. Najchętniej wysiadłbym i jeszcze tam poszedł — Powiedział wkurzony.

— Kiedy się uspokoisz jedziemy, nigdzie nie będziesz wysiadał — Powiedziałam

Pół godziny później odjechaliśmy spod bloku i udaliśmy się w stronę mieszkania Michała. Po wejściu do środka czekała na nas dość nie fajna niespodzianka.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz