— Siema — Do szatni wszedł Adam.
— A co ty tutaj robisz? — Zapytałam zdziwiona widząc chłopaka.
— Przyniosłem sałatkę od Oli — Uśmiechnął się podając mi pudełko — Bardzo o ciebie dba — Zaśmiał się.
— Tak, wpada codziennie z nowymi smakami — Zaśmiałam się.
— To sałatka ze śledziem, ponoć dobra. A przynajmniej tak powiedział Wyguś.
— Zjesz ze mną? — Zapytałam.
— Jeżeli masz dwa widelce, to czemu nie? — Uśmiechnął się — A tak w ogóle, to masz czas?
— Mam — Odpowiedziałam — Właściwie, dopiero co skończyłam.
— Nie, nie ma takiej opcji. Pierdolisz...
— Mówię ci prawdę, dopiero co skończyłam.
— Ola powiedziała żebym zawiózł ci sałatkę, bo o piętnastej zaczynasz — Powiedział.
— Chyba coś jej się pomyliło — Zaśmiałam się — Masz widelec — Podałam chłopakowi sztuciec.
— Dzięki.
Wraz z Adamem zaczęliśmy jeść sałatkę. Opowiedziałam chłopakowi trochę o wszystkim co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jedną z rzeczy które uwielbiam w Adamie jest to że chłopak zawsze potrafi wysłuchać i dodać trochę otuchy.
Po zjedzeniu sałatki udaliśmy się na zewnątrz, z racji że dziś piątek, w domu Rościsza odbędzie się impreza. Adam zawiózł mnie do mieszkania i zaczekał chwilę na to aż się przebiorę i ogarnę. Kiedy skończyłam opuściliśmy moje mieszkanie i skierowaliśmy się do samochodu.
Po dojechaniu, wyszliśmy z samochodu i udaliśmy do domu Andrzeja.— Siema — Ola mnie przytuliła.
— Wy też tutaj? — Zapytałam zdziwiona — A co z małą?
— Babcia z nią została — Odpowiedziała — Mama Franka nalegała żebyśmy zostawili Laurę pod jej opieką. Widziała że jestem już trochę przemęczona.
— Złota babcia — Zaśmiałam się.
— Wcześniej nie widziałam, ale jak teraz tak patrzę to wydaje mi się że twój płaski dotychczas brzuch, nie jest już taki płaski — Powiedziała blondynka.
— Może będę miała okres — Wzruszyłam ramionami — W zasadzie dość dawno go nie miałam.
— Być może będziesz mieć — Wzruszyła ramionami — A jak sałatka ode mnie?
— Jak zwykle dobra — Odpowiedziałam.
— Cieszę się że ci smakowała — Uśmiechnęła się — Dawaj rękę, idziemy tańczyć.
Wraz z Olą udałyśmy się na sam środek salonu gdzie zaczęłyśmy tańczyć. Z racji że jest siedemnasta impreza się jeszcze nie zaczęła. Właściwie w domu Andrzeja jest tylko Ola z Frankiem i sam Adam, ludzie nie zdążyli się jeszcze zejść. Dopiero po dwóch godzinach wszyscy zaczęli się schodzić, w głębi ducha dziękowałam Bogu że Matczak nie przyszedł na imprezę.
— A ty co taka sztywna jak mój chuj? — Zapytał Franek.
— Zrobiło mi się trochę niedobrze — Odpowiedziałam.
— Może to od sałatki? — Zapytała Ola.
— Wtedy już dawno siedziałbym na kiblu — Odezwał się Adam.
— Adam, każdy organizm jest inny — Odezwała się Iga.
— Jeżeli chce ci się rzygać, to wszystko jasne. Szczepan siedzi obok. Kto by nie zwymiotował? — Powiedział Franek.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...