3.15

5.4K 233 354
                                    

— Siema — Do szatni wszedł Adam.

— A co ty tutaj robisz? — Zapytałam zdziwiona widząc chłopaka.

— Przyniosłem sałatkę od Oli — Uśmiechnął się podając mi pudełko — Bardzo o ciebie dba — Zaśmiał się.

— Tak, wpada codziennie z nowymi smakami — Zaśmiałam się.

— To sałatka ze śledziem, ponoć dobra. A przynajmniej tak powiedział Wyguś.

— Zjesz ze mną? — Zapytałam.

— Jeżeli masz dwa widelce, to czemu nie? — Uśmiechnął się — A tak w ogóle, to masz czas?

— Mam — Odpowiedziałam — Właściwie, dopiero co skończyłam.

— Nie, nie ma takiej opcji. Pierdolisz...

— Mówię ci prawdę, dopiero co skończyłam.

— Ola powiedziała żebym zawiózł ci sałatkę, bo o piętnastej zaczynasz — Powiedział.

— Chyba coś jej się pomyliło — Zaśmiałam się — Masz widelec — Podałam chłopakowi sztuciec.

— Dzięki.

Wraz z Adamem zaczęliśmy jeść sałatkę. Opowiedziałam chłopakowi trochę o wszystkim co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jedną z rzeczy które uwielbiam w Adamie jest to że chłopak zawsze potrafi wysłuchać i dodać trochę otuchy.
Po zjedzeniu sałatki udaliśmy się na zewnątrz, z racji że dziś piątek, w domu Rościsza odbędzie się impreza. Adam zawiózł mnie do mieszkania i zaczekał chwilę na to aż się przebiorę i ogarnę. Kiedy skończyłam opuściliśmy moje mieszkanie i skierowaliśmy się do samochodu.
Po dojechaniu, wyszliśmy z samochodu i udaliśmy do domu Andrzeja.

— Siema — Ola mnie przytuliła.

— Wy też tutaj? — Zapytałam zdziwiona — A co z małą?

— Babcia z nią została — Odpowiedziała — Mama Franka nalegała żebyśmy zostawili Laurę pod jej opieką. Widziała że jestem już trochę przemęczona.

— Złota babcia — Zaśmiałam się.

— Wcześniej nie widziałam, ale jak teraz tak patrzę to wydaje mi się że twój płaski dotychczas brzuch, nie jest już taki płaski — Powiedziała blondynka.

— Może będę miała okres — Wzruszyłam ramionami — W zasadzie dość dawno go nie miałam.

— Być może będziesz mieć — Wzruszyła ramionami — A jak sałatka ode mnie?

— Jak zwykle dobra — Odpowiedziałam.

— Cieszę się że ci smakowała — Uśmiechnęła się — Dawaj rękę, idziemy tańczyć.

Wraz z Olą udałyśmy się na sam środek salonu gdzie zaczęłyśmy tańczyć. Z racji że jest siedemnasta impreza się jeszcze nie zaczęła. Właściwie w domu Andrzeja jest tylko Ola z Frankiem i sam Adam, ludzie nie zdążyli się jeszcze zejść. Dopiero po dwóch godzinach wszyscy zaczęli się schodzić, w głębi ducha dziękowałam Bogu że Matczak nie przyszedł na imprezę.

— A ty co taka sztywna jak mój chuj? — Zapytał Franek.

— Zrobiło mi się trochę niedobrze — Odpowiedziałam.

— Może to od sałatki? — Zapytała Ola.

— Wtedy już dawno siedziałbym na kiblu — Odezwał się Adam.

— Adam, każdy organizm jest inny — Odezwała się Iga.

— Jeżeli chce ci się rzygać, to wszystko jasne. Szczepan siedzi obok. Kto by nie zwymiotował? — Powiedział Franek.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz