— Idzie ci tak dobrze że niedługo będziemy mogli ćwiczyć na żywym człowieku — Zaśmiał się pan Wiśniewski.
— Na takie operacje nie jestem jeszcze gotowa.
— Żaden z chirurgów nie był gotowy na swoją pierwszą w życiu operację. Pamiętaj.
— Jasne. Będę pamiętać. Do widzenia — Powiedziałam i udałam się do szatni. Po przebraniu się, opuściłam pomieszczenie i udałam się w stronę wyjścia. Przy recepcji zobaczyłam chłopaka który posturą przypomina Michała. Można powiedzieć że przez patrzenie na bruneta wpadłam w mały trans. Dopiero kiedy chłopak odwrócił się w moją stronę zdałam sobie sprawę że to faktycznie jest Matczak. Michał podszedł do mnie i stanął przede mną, wyraz jego twarzy świadczył o tym że nie jest zadowolony z tego że mnie widzi.
— Szukałem cię, musimy porozmawiać — Powiedział.
— Okej — Odparłam — Ale lepiej nie tutaj.
— Możemy pójść do Nero.
Wraz z Matczakiem udaliśmy się w stronę kawiarni. Po wejściu do środka zajęliśmy miejsca i złożyliśmy zamówienia.
— O czym chciałeś porozmawiać? — Zapytałam.
— Przespaliśmy się ze sobą na ślubie Oli i Franka. Dlaczego nie powiedziałaś mi że jesteś w ciąży? — Zapytał.
— Słucham? — Spojrzałam na chłopaka jak na idiotę.
— Nadia napisała mi gratulację — Odpowiedział — Gdybym tylko wiedział wcześniej...
— Gdybyś tylko wiedział wcześniej? To co?
— Już dawno mogłabyś zrobić aborcję — Odpowiedział.
— Aborcję? — Spojrzałam na chłopaka dużymi oczami — Nawet gdybym była w ciąży i to z takim chujem jakim jesteś ty, za nic w świecie nie zrobiłabym aborcji. Wiesz co? Pierdol się Matczak — Powiedziałam i wyszłam. Do moich oczu napłynęły łzy. Jak takie słowa mogły przejść mu przez gardło? Mimo że nie jestem w ciąży to boli. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do Oli i Franka. Na wejściu od razu zostałam objęta ramionami dziewczyny. Powiedziałam jej o wszystkim, przez co blondynka dość mocno się wkurzyła.
— Niech tylko Wyguś przyjdzie do domu, od razu mu opowiem jakim chujem jest jego przyjaciel — Powiedziała — Całe szczęście że nie jesteś w ciąży z tym idiotą. A aborcję niech każe robić swojej Julce a nie tobie.
— Jego słowa na jakiś sposób zabolały — Westchnęłam — Nie rozmawiajmy o Michale. Gdzie jest mała?
— W łóżeczku, a co? Nie mów że znowu przez godzinę będziesz ją podziwiała i gadała do niej.
— Właśnie tak — Wstałam — Idziemy do pokoju małej.
— Laura! Skarbie! Twoja nawiedzona ciotka idzie cię odwiedzić! — Krzyknęła Ola.
— A mówisz że to ja gadam do dziecka — Wywróciłam oczami.
Wraz z Olą weszłyśmy do pokoju małej. W czasie gdy głaskałam dziewczynkę, Ola pokazywała mi różne ciuszki które kupiła w ostatnim tygodniu. Godzinę później do mieszkania wrócił Franek. Ola od razu zaczęła mówić chłopakowi jaki to chujowy jest Michał. Blondynka mało co nie rzuciła się na Wygnańskiego.
— Masz mu to przekazać — Dziewczyna dalej nie odpuszczała.
— Idź daj małej cyca, niech wydoi z ciebie tą złą energię — Franek otworzył sobie puszkę Coli.
— Miałam poczekać z tym do Walentynek, ale powiem teraz. Ciesz się Franiu, będziemy mieć drugie dziecko — Uśmiechnęła się.
— Co kurwa? — Chłopak wypluł napój.
— Robiłam wczoraj test, był pozytywny — Wyszczerzyła się.
— Wrabiasz mnie — Wyguś spojrzał na nią.
— Nie — Pokręciła przecząco głową.
— Nie wiem czy mam się cieszyć, czy płakać — Franek przetarł dłońmi twarz.
— Jeżeli to prawda, to gratuluję wam — Powiedziałam.
— Nie no, wkręcam was idioci — Zaśmiała się — Na kolejne dziecko poczekasz jeszcze rok — Ola złożyła całusa na ustach Franka i udała się do kuchni — Czekacie na zaproszenie?
Wraz z Wygusiem udaliśmy się do kuchni. Dziewczyna nałożyła nam obiadu. Mimo że nie chciałam jeść, to zostałam do tego zmuszona.
Po zjedzeniu odstawiłam talerz do zlewu i wróciłam na swoje miejsce.— Zuza, porozmawiam z Matczakiem, nie martw się — Chłopak posłał mi uśmiech — A ty otwórz drzwi bo ktoś puka.
— Nikt nie puka — Odparła Blondynka.
— Nosz kurwa Ola, chyba głuchy nie jestem — Franek wstał od stołu i udał się do drzwi.
— Jak to Rościsz to idziemy do pokoju — Powiedziała Wygnańska.
Do mieszkania Oli i Franka przyszła Julia, dziewczyna zdziwiła się widząc mnie w ich mieszkaniu. Kiedy powiedziała że za niedługo przyjdzie też Matczak chciałam stąd wyjść jak najszybciej.
— Będę się już zbierać — Powiedziałam.
— Pani nie leczyła czasami Michała? — Zapytała patrząc na mnie — Tak, leczyłam. A teraz leczę ich dziecko — Wcisnęłam dziewczynie kłamstwo. Lepiej żeby nie wiedziała tego że znam Michała. A już napewno lepiej żeby nie wiedziała tego co nas kiedyś łączyło.
— Dokładnie — Powiedziała Ola — Ma złote ręce.
— To już wiem — Julia uśmiechnęła się do mnie.
— Do widzenia — Powiedziałam.
— Niech pani zaczeka, odprowadzę panią — Powiedziała Ola idąc za mną.
Po ubraniu się wraz z blondynką wyszłyśmy na klatkę schodową, gdzie w końcu mogłyśmy normalnie porozmawiać.
— Na chuj te kłamstwa? — Zapytała Ola.
— Lepiej żeby ona nic nie wiedziała — Odpowiedziałam.
— Oj Zuza, Zuza — Westchnęła — Kłamstwo pędzi kolejne kłamstwo. Nie możesz kłamać bo będzie jeszcze gorzej.
— Jasne — Odparłam.
— Swoją drogą, coś jest nie tak, tydzień temu Julia nie miała w ogóle brzucha, a teraz nagle jej urósł. Wiem że to normalne że rośnie, ale nie powinien być aż tak duży — Powiedziała.
— Ola, to zależy od organizmu. Ale jeżeli już poruszyłaś temat jej ciąży, to i ja się wypowiem. Kiedy Michał leżał w szpitalu i ona przyszła go odwiedzić, była dopiero od trzech bądź czterech tygodni ciąży, wnioskuje tak z naszej rozmowy...
— Dobrze, przejdź do rzeczy — Poprosiła blondynka.
— Po czterech tygodniach nie można określić płci dziecka. Wiec skąd ona do cholery wie że będzie miała dziewczynkę?
— Coś mi tu śmierdzi, i to nie Franek — Powiedziała — Wydaje mi się że ta jej cała ciąża to jedno wielkie kłamstwo. A to że jest taka miła, jest tylko przykrywką. Będziemy musiały to sprawdzić.
— Ale nie dziś. Dobra, ja lecę do domu. Nie chce widzieć Michała.
— Do jutra.
Po opuszczeniu budynku skierowałam się w stronę mieszkania ojca. Dzisiejszy wieczór wolę spędzić z nim niż sama, tym bardziej że wciąż siedzą we mnie słowa Michała.
CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...