3.12

6.3K 274 742
                                    

— Zajebiście — Mruknął Krzysiek — Zmieniły się plany.

— Jak to się zmieniły? — Zapytałam.

— Impreza przenosi się do Tonleya — Odpowiedział — Wszystko dlatego że Rościszowi odwidziało się organizowanie sylwestra.

— Przyjdzie do Dawida?

— Z tego co pisał to tak. Pan Adwokat będzie mocno jechany.

— Czyli... Jedziemy teraz do Tonleya? — Zapytałam.

— Za godzinę, musimy dać chłopakowi zorganizować wszystko. Wszystko mam na myśli alkohol — Zaśmiał się.

— Okej — Powiedziałam — Dobrze że nie zdążyliśmy jeszcze wyjść, tak musielibyśmy wracać z powrotem do domu.

— Wyobraź sobie że Franek z Olą pół godziny temu dobijali się do domu Andrzeja.

— Wydaje mi się że takich osób było trochę więcej — Zaśmiałam się.

Po godzinie wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu Krzyśka. W drodze do Dawida zajechaliśmy do sklepu monopolowego, żeby nie jechać do Tonleya z pustymi rękami. Po dojechaniu na miejsce opuściliśmy samochód i skierowaliśmy się do dość dużej willi.

— Nie pamiętam żeby tutaj mieszkał — Powiedziałam otwierając furtkę.

— To dom jego starych. Na czas sylwestra zamienili się miejscami — Wyjaśnił Krzysiek.

— To wszystko wyjaśnia.

Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy. Otworzył nam Dawid. Po wręczeniu chłopakowi alkoholu weszliśmy do środka, tak jak Krzysiek ściągnęłam kurtkę i buty a następnie udałam się za brunetem do salonu. Zajęliśmy miejsca na narożniku, a po chwili dołączył do nas Tonley.

— A reszta gdzie? Na fajce? — Zapytał Krzysiek.

— Nie. Jeszcze nie dojechali — Odpowiedział Dawid.

— Nie sądziłam że będziemy pierwsi — Powiedziałam zdziwiona.

— Spokojnie, ja też się tego nie spodziewałem — Tonley się zaśmiał — Obstawiałem że pierwszy na miejsce dojedzie Rościsz i przy okazji dostanie wpierdol.

— On wręcz zasługuje na śliwę pod okiem za takie wystawienie wszystkich. Masz sok? — Zapytał Tonleya.

— Wysokoprocentowy? — Chłopak zaśmiał się dwuznacznie — A i owszem że mam — Dawid wstał — A dla ciebie co?

— Póki co coś bezalkoholowego, chcę dotrwać do północy — Odpowiedziałam.

— Okej, już się robi — Dawid udał się do kuchni.

Po pięciu minutach chłopak wrócił z dwoma sokami, podał mi jeden a drugi dał Szczepańskiemu. Przez pomyłkę Dawida to ja napiłam się soku z alkoholem. Z racji że Krzysiek wypił całą zawartość mojej szklanki, Dawid po raz kolejny musiał iść i dolewać mi soku. W czasie w którym Tonley lał sok, do domu chłopaka zaczęli schodzić się goście.

— A co wy tak wszyscy razem? — Zapytał witając gości.

— Wyobraź sobie że utknęliśmy w jednym korku — Wyguś się zaśmiał.

— Dlatego my pojechaliśmy inną drogą — Krzysiek upił łyka swojego soku.

— Dobra, rozbierajcie się i zapraszam do środka — Dawid klasnął w dłonie.

— Sylwester nudystów? — Zaśmiał się Matczak.

— To lubię — Franek się uśmiechnął.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz